W miniony weekend nad Kanałem Żerańskim w Aleksandrowie odbył się dwudniowy Finał Ligi MEGA MATCH THIS 2019, do którego z cyklu zawodów eliminacyjnych zakwalifikowało się 40 zawodników. Na starcie niestety nie mógł pojawić się kolega Maciej Grzybowski. W nocy z piątku na sobotę z auta Macieja skradziono niemal cały Jego sprzęt (poza pokrowcem z tyczkami, który pozostał domu)… W tym jakże przykrym zdarzeniu pozytywnym akcentem było solidarne wsparcie wszystkich uczestników, którzy zebrali środki na rzecz zakupu choć namiastki niezbędnego sprzętu. Od części kolegów podczas zakończenia zawodów Maciej otrzymał także kilka cennych akcesoriów. Ogólnie bardzo miły gest pokazujący jak bardzo pozytywną społeczność wspólnie tworzymy.
Kanał w Aleksandrowie to łowisko bardzo, ale to bardzo taktyczne. Pod tym względem przypomina mi elbląski bulwar, gdzie raz trzeba „dać” 4 kg zanęty bez grama jokersa, a raz pół wiadra gliny z robakami i niewielką ilością spożywki. Na jednym i drugim można wygrywać danego dnia stosując zupełnie odmienne taktyki, łowiąc zupełnie inne ryby. Osobiście uwielbiam takie łowiska i takie zawody, gdzie dużo rozgrywa się nie tylko w rękach, ale i w głowie.
Jako, że leszcze na tym kanale są zawsze dość niepewne to w sobotę postawiłem na łowienie mniejszych ryb. Przygotowałem taką samą mieszankę jak przed niespełna miesiącem, kiedy to wziąłem udział w ostatnich eliminacjach (o tych zawodach pisałem tutaj). Niestety już po pierwszych minutach zawodów wiedziałem, że łowisko zanęciłem zbyt obficie. Ryb było jak na lekarstwo, a w wodzie pod moją szczytówką leżała wielka plama zanęty. Płotki i niewielkie krąpie rozkręcały się bardzo powoli i od samego początku czuć było, że przez nadwyżkę jedzenia są himeryczne. Sporym problemem były malutkie krąpie (15-20 g), które w ostatniej fazie opadu przechwytywały haczyk z przynętą. Moja mieszanka przez duży udział ziemi torfowej po rozpuszczeniu okazała się zbyt lekka i wynoszona w toń przez żerujące ryby przyciągała uporczywą drobnicę. Polski jokers, który się łatwo unosi, szczególnie „natłuszczony” zanętą również delikatnie mówiąc nie pomagał.
Tego dnia w moim sektorze zdecydowanie najlepiej łowił nasz klubowy kolega Łukasz Krawczyk, który wylosował sąsiednie stanowisko. Łukasz to prawdziwy specjalista od tego łowiska, który niezwykle rzadko w Aleksandrowie nie wygrywa. I tym razem nie pomylił się. Łowił pełną tyczką, nastawił się na złowienie bonusowych leszczy, złowił je i w pięknym stylu wygrał nasz sektor.
Ja z wynikiem 5680 g minimalnie przegrałem 2 miejsce i zarazem szczęśliwie uratowałem sektorową trójkę. Ogólnie to był dzień, w którym przez nietrafioną taktykę od samego początku zamiast myśleć o sukcesie ratowałem wynik.
Przed niedzielną turą długo myślałem o tym na jaki system postawić. Ostatecznie uznałem, że pozostanę przy łowieniu płoci, które po pierwszym dniu powinny w większym stopniu zgromadzić się w równomiernie zanęconym pasie sektorów. Aby wyeliminować problem mikro-krąpików zanętę (3 kg) nawilżyłem już dzień wcześniej, a rano przetarłem ją wspólnie z 6 kg gliny wiążącej – już bez dodatku ziemi. Całość była bardzo ciężka i absolutnie nie było mowy, aby coś oderwało się od dna. Na start do 10 l mieszanki dodałem zaledwie 100 gram jokersa i aż 200 ml topionych pinek. Można powiedzieć, że w Warszawie zanęciłem niemal typowo „po elbląsku” – ciężko, tęgo i bogato.
Po losowaniu byłem podwójnie zmobilizowany, ponieważ trafiłem do wybitnie mocno obsadzonego sektora. Ponadto w porównaniu do dnia poprzedniego miałem stanowisko z korzystnie ukształtowanym dnem. Poza konsystencją zanęty i rodzajem użytych przynęt nic więcej tego dnia nie zmieniłem. Moje topy były uzbrojone w puste gumy 1,3 mm i zestawy ze spławikami GT1 od 1,5 do 3 g, które kończyły się 15 cm przyponem z haczykiem numer 18.
Miniona niedziela to był dla mnie wspaniały dzień! Przez 4 godziny złowiłem dokładnie 300 ryb (+ około 20 niewymiarowych jazików), znacznie przełamując osobistą barierę tempa jednej ryby na minutę w skali całych zawodów!!!
Osiągnięty wynik – 13,5 kg – tyczką, takimi rybami, w takim tempie – to pod kątem technicznym chyba najbardziej spektakularny rezultat w mojej karierze wyczynowego spławikowca. Ten wynik cieszy mnie tym bardziej, że stanowi swoisty rekord łowiska.
Ogólnie były to bardzo udane zawody dla naszego teamu, który zdobył kolejno 3, 4, 5 i 6 miejsce. Zwycięzcą zawodów został Marcin Kowalski, drugi był Mariusz Kurczyński, a trzeci Sylwester Kazimierczak – jeszcze raz gratuluję.
Z czwartego miejsca pozostaje mi mały niedosyt, bo do 2 zabrakło zaledwie 85 gram w sobotniej turze. Jednak wszystko rekompensuje niedzielny rekord i fakt, że w dwóch ostatnich startach złowiłem 50 kg ryb!
Na koniec chciałbym wyrazić wielkie uznanie dla Roberta Woźniela za MEGA organizację całego cyklu zawodów Mega Match This.
Na ten moment wyniki zawodów dostępne są jedynie w formacie roboczym:
Kacper Górecki