Z roku na rok, małymi kroczkami rozszerzam naszą ofertę o kolejne produkty sygnowane marką Górek. Mimo wielu propozycji współpracy napływających od producentów sprzętu, rzadko decyduję się na nowości. Moja filozofia jest bardzo prosta. Sprzęt dobieram pod siebie, pod moje potrzeby, tak abym miał poczucie, że proponuję to co sam używam i to w co sam wierzę. Logo Górek ma być wyłącznie świadectwem tego, że dany produkt po prostu mogę polecić. Moim celem nie jest zapełnienie katalogu, który nigdy nie powstał i z pewnością nie powstanie.
Przyznam, że jedną z ostatnich rzeczy na jakich mi zależało były żyłki. Po prostu rynek jest pełen świetnych żyłek. Niemniej japoński producent poprosił, abym chociaż obejrzał jego produkty. To było pod koniec 2019 roku. Przed kolejnym sezonem dostałem wielką paczkę ze stosem szpul z dokładnymi opisami, z których rozumiałem tylko ich ceny i ogólne właściwości.
Chyba każdy wyczynowiec interesuje się przede wszystkim tym co najlepsze. Generalnie rzadko oszczędzamy na sprzęcie i rozumiemy znaczenie jakości. Tak więc szybko odrzuciłem żyłki, które były co najwyżej przeciętne. Choćby z tego względu, że nie chciałbym, alby nasza marka kojarzyła się z jakąkolwiek uciążliwością czy wręcz zawodnością np. pękającym przyponem, czy odlatującymi drogimi spławikami.
Sezon 2020 nieoczekiwanie okazał się idealny do niepośpiesznych testów. Moim celem było wyselekcjonowanie trzech żyłek. Topowej klasy przyponowej, ekonomicznej żyłki do zestawów / bolonki i niezawodnej żyłki odległościowej. Udało się to w dwóch przypadkach. Natomiast nie wybrałem tej ekonomicznej żyłki, gdzie moim punktem odniesienia jest moja ulubiona Hydra Premier. Te porównywalne jakością były zbyt drogie, a te w odpowiedniej cenie po jakimś czasie użytkowania za bardzo „kleiły się” do wody.
Ta żyłka od razu zwróciła moją uwagę, przede wszystkim ceną. Była dwukrotnie droższa niż kolejna tego typu żyłka w całym zestawieniu. U japońskiego producenta kosztowała dokładnie tyle, ile najdroższe żyłki kosztują u włoskich dostawców. Dowiedziałem się, że wynika to również z faktu, że jest zamawiana w bardzo małych ilościach przez niewielkie firmy lub na wewnętrzy użytek dużych odbiorców. Jest po prostu za droga do normalnej dystrybucji, w której pośredniczy marka, jej przedstawiciele i sklepy.
Nie mniej nasz NYLON to nie żaden cud, który zmieni cokolwiek w naszych rezultatach. Po prostu jest świetna i lepszych tego typu żyłek do spławika nie ma, przynajmniej ja nie znam.
Jest optymalnie miękka, elastyczna (ani za sztywna, ani nadmiernie rozciągliwa) i bardzo wytrzymała. Tego typu żyłki ze względu na swoją miękką powłokę sprawiają wrażenie cieńszych, a przez to delikatniejszych. Jednak użytkowo, kiedy dochodzi amortyzacja zestawu i wędki, są moim zdaniem bardziej odporne na zerwanie (od tych sztywniejszych), dzięki rezerwom swojej elastyczności. To ma znaczenie szczególnie w tych mniejszych średnicach (od 0,13 w dół).
Powyższe doświadczenie zaczerpnąłem szczególnie z łowienia odległościowego na rzekach. Przekonałem się, że miękka nylonowa żyłka o średnicy 0,10 mm na przyponie, pozwala mi pewnie holować duże ryby na granicy jej wytrzymałości. Podczas ostatnich zawodów na Odrze w Kędzierzynie-Koźlu, przez dwa dni złowiłem odległościówką ponad 30 kg ryb, w tym kilka dorodnych 2-3 kg leszczy. Wszystkie ryby wyholowałem na przypon z opisywanej żyłki o średnicy 0,105 mm i haczyk nr 16 (im 601). Nie pamiętam czy spadła mi jakaś ryba, ale pamiętam, że mimo uciągu i rozmiarów ryb, ani jedna nie spłynęła poniżej mojego stanowiska. To wynikało z pewnego, siłowego holu na granicy wytrzymałości żyłki. Każde odpuszczenie hamulca, jakakolwiek forma kompromisu podczas holu z takimi rybami, oznaczałaby ucieczkę ryby w dół rzeki.
Nasz NYLON dostępny jest na szpulach 50 i 100 m. Ta większa z myślą o przygotowywaniu większej ilości przyponów, a także robieniu zestawów, na które mówię „premium”. To są zestawy, przy których zależy mi na tym, aby były możliwie doskonałe. Największą uwagę na jakość żyłki zwracam podczas wiązania spławików do tyczki na wody stojące i kanały (wspominałem o tym w artykule o budowie zestawów). Duże znaczenie ma dla mnie żyłka, którą używam przy łowieniu batem. Jej średnica jest często nieco grubsza i niezwykle ważne (w kontekście skuteczności) jest to, aby była możliwie najbardziej elastyczna. Zaznaczę jeszcze raz sens używania tak drogich żyłek wyłącznie do pojedynczych zestawów np. na najważniejsze dla nas zawody.
Odległościówka to moja absolutnie ulubiona metoda, w której przez lata zawsze starałem się dopracowywać każdy detal. W związku z tym przełowiłem wiele różnych żyłek. Dzielę je na dwa rodzaje. Te bardziej elastyczne i finezyjne oraz te pancerne, które są znacznie mniej rozciągliwe. Zaletą tych pierwszych jest łatwość zatapiania, wadą mniejsza odporność na eksploatację. W tych drugich jest dokładnie na odwrót.
Osobiście od zawsze preferowałem te elastyczne żyłki, mimo że czasem zawodziły, po prostu strzelały podczas łowienia. Z czasem to ryzyko ograniczałem świadomością ich zawodności. Na naszych filmach doskonale widać, że moja technika wyrzutu nie wymaga ode mnie użycia dużej energii, całą prace wykonuje wędka.
Wszystkie matchowe żyłki jakie otrzymałem od japońskiego producenta były właśnie mniej więcej takie jak te, które znam od lat. Zaciekawiła mnie jednak jedna żyłka feederowa opisana jako najlepsza (cena też to sugerowała). Już podczas testu w tubie tonęła pod własnym ciężarem swobodnie jak żadna inna. Jednak według specyfikacji była produkowana od średnicy 0,20 mm.
Po wymienianie jednego emaila, okazało się, że mniejszych średnic nie ma w specyfikacji, bo nikt nigdy o nie nie pytał. Miesiąc później dostałem próbki 0,16 i 0,18. I to były żyłki jakich dotąd jeszcze nie widziałem. Pancerne, a przy tym świetnie tonące.
Praktyka jedynie potwierdziła ich klasę. Od tamtej pory tylko do finezji stosuję klasyczne żyłki tzn. do małych haczyków i lekkich jak na odległościówkę zestawów (do 10-12 g). A tam gdzie przeciążenia są duże (dalekie dystanse, łowienie na rzekach) nasza żyłka MATCH (choć ma pochodzenie „feeder”) jest bardziej użyteczna i niezawodna.
Na opisanych powyżej żyłkach celowo nie oznaczyłem ich wytrzymałości – nawet japoński producent ich nie określa. To są wartości, które można albo zwyczajnie wymyślać, albo tworzyć na podstawie nieużytecznych w praktyce testów. Gdyby te cyfry były miarodajne użytkowo np. konkretna żyłka urwie się na rybie powyżej 2 kg, wówczas niosłyby ze sobą konkretną informację. A tak ma to 100 razy mniej sensu niż sugerowanie się tym, że jedna zanęta selekcjonuje leszcze, a inna płocie.
Kacper Górecki