Do minionej niedzieli długą i piękną sportową drogę Zbyszka zdobiły dwa złote Medale Mistrzostw Polski w wędkarstwie spławikowym. Pierwszy tytuł zdobył w 2002 roku w Koszalinie, drugi dwa lata później w Kędzierzynie-Koźlu. Jako jedyny z największych pionierów i legend współczesnego wędkarstwa spławikowego utrzymał przez kolejną dekadę formę i motywację do dalszych startów na najwyższym poziomie. W ostatnich sezonach wyniki Zbyszka w GPP mogły wskazywać, że najlepsze lata ma już za sobą. Nie wszyscy jednak zdawali sobie sprawę, że w tym czasie rozpoczął On równoległe starty w lidze czeskiej. Najgorszy Jego sezon w GPP tj. 2014 był jednocześnie najlepszym w Czechach, gdzie zdominował i wygrał roczną klasyfikację 1 Ligi. O tym jak ciężko psychicznie przestawić się z łowienia pięknych ryb na dłubanie pojedynczych rybek przekonuję się już od dwóch lat łowiąc równolegle w GP Czech i Polski.
Na tegoroczne Mistrzostwa jako TEAM byliśmy nastawieni dość sceptycznie, choć nasze morale nieco wzrosły po wiadomościach jakie w ostatnim tygodniu napływały z Poznania: „ryb nie ma wiele, ale bywało już znacznie gorzej”. Treningi rozpoczęliśmy w czwartek, podeszliśmy do nich dość profesjonalnie. Pierwszego dnia testowaliśmy różne warianty zanętowe, drugiego już głównie gatunek podawanych przynęt.
Zarówno w czwartek jak i piątek spośród naszej trójki, jak i wszystkich zawodników zdecydowanie wyróżniał się Zbyszek. Widać było, że jest w kapitalnej formie, doskonale czyta wodę i za każdym razem perfekcyjnie prowadzi zestaw. Na piątkowym treningu wykazał się wielkim kunsztem łowienia leszczy, byliśmy pod wielkim wrażeniem tego co zaprezentował.
Kiedy po losowaniu okazało się, że Zbyszek dwa razy trafił do typowo leszczowego sektora B wiedzieliśmy, że do sukcesu będzie potrzebował jedynie odrobiny szczęścia. Osobiście znając doskonale Jego formę i możliwości byłem niemal pewny, że ten weekend nad Wartą będzie należał do mojego Mistrza.
Piątkowy wieczór poświęciliśmy na przygotowanie sprzętu i omówienie taktyki. Zbyszek zamierzał uzbroić i rozłożyć 5 topów: 2 z lekkimi zestawami (do 10g), 2 do ciężkiej przepływanki (około 20g) i jeden do łowienia na stopa (50g). Ja i Paweł, nie mieliśmy tak konkretnego pomysłu, ponieważ nasze sektory A i C były trudne do przewidzenia.
Z naszych wniosków wynikało, że na sobotę dobra może okazać się mieszanka 2 części gliny rzecznej mocnej z 1 częścią zanęty. W praktyce łączyliśmy 3 paczki gliny z 1 kg zanęty klubowej Breme, a do podawania przynęt szykowaliśmy 4-5 paczek tej samej gliny z dodatkiem 10g Sweet Magic. Do limitu przedstawialiśmy jeszcze 1 kg bentonitu.
Sobotnie losowanie było dla nas o tyle szczęśliwe, że nasz lider wylosował swoje stanowisko z piątkowego treningu – B9. Pawłowi przypadło A9, a mnie C3. Szczerze mówiąc w tym miejscu za bardzo nie mam pomysłu jak rozwinąć wątek pierwszej tury, więc będę konkretny. Zbyszek wykorzystał znane już sobie łowisko i zgodnie z naszymi oczekiwaniami wygrał sektor B. Należy przyznać, że to nie było łatwe zwycięstwo, bo drugi Krzysztof Orłowski przegrał zaledwie o „pół małego leszcza”.
Paweł ze stanowiska A9 spłynął przysłowiową gondolą łowiąc 3 krompiki, a ja 5 minut przed końcem złowiłem moją pierwszą i ostatnią rybę na tyczkę tego dnia… Jak się później okazało była to jedyna ryba złowiona tą metodą na tym stanowisku przez dwa dni zawodów. W przeciwieństwie do Pawła moje miejsce pozwoliło ratować się uklejami, które łowiłem od drugiej do połowy trzeciej godziny. Niestety wiara w tyczkę i złowienie dużego bonusa odebrała mi rozsądek i ostatecznie jak się później okazało także medal. Nie mniej nie ma co gdybać!
Sobotni wieczór byłby dla nas dość ponury, gdyby nie wielka szansa Zbyszka na trzecie w Jego karierze złoto Mistrzostw Polski. Mimo jedynki na koncie i powtórnego trafienia na „obcykany” odcinek Warty, droga Zbyszka do Mistrzostwa stała się znacznie trudniejsza niż ocenialiśmy ją jeszcze w piątek! Okazało się, że na tej samej trasie po złoto stanęli Paweł Wlazło i Janusz Smalec, których los przydzielił również do sektora B. Kolejny pretendent Wiktor Walczak rozstawiony z sobotnią jedynką i wysokim wynikiem wagowym ponownie trafił do znanego sobie sektora E. Nie należy zapominać o pozostałych dwóch zwycięzcach z soboty, którzy stali się czarnymi końmi tych mistrzostw.
Po wieczornej naradzie postanowiliśmy, że zmienimy zanętę na bardziej „pracującą” i zwiększymy jej ilość do proporcji 2 kg paszy + 2 op. gliny, słodka glina do podawania przynęt pozostała bez zmian. Postawiliśmy na doskonale nam znaną i sprawdzoną mieszankę zanęt Zbyszka z serii Platinum Rzeka + Płoć.
Niedziela przywitała nas paskudną pogodą, a dokładniej ulewnym deszczem. W dużym napięciu czekaliśmy na wynik losowania. Pierwszy z nas losuje Zbyszek i… niestety stanowisko nr. 13, które od pierwszego treningu miało złą sławę. Znacznie lepiej trafili Paweł j Janusz, odpowiednio siódemkę i ósemkę. Stanowisko Zbyszka przedwcześnie okrzyknięte „bankówką” wylosował Bartek Pogonowski. Zapowiadała się niesamowita walka! Jako drugi z nas losował Paweł i stanowisko E5 również nie brzmiało pozytywnie patrząc na wyniki z soboty. Bilans szczęścia wyrównał się zaraz po tym jak do worka z numerkami podeszła Basia i wylosowała mi skrajne stanowisko F14!
Po dotarciu na łowisko poczułem charakterystyczną presję, jaka ciąży na zawodniku, który przysłowiowo „siada na otworku”. Dzień wcześniej tego stanowiska w pełni nie wykorzystał Maciej Cesarz, absolutnie topowy polski zawodnik. Świadczy to o tym, że nawet na najlepszym miejscu ryby same do siatki nie wskoczą.
Tego dnia i tak myślami byliśmy ze Zbyszkiem. Szczerze mówiąc po losowaniu chyba wszyscy nieco zwątpiliśmy w szanse naszego Mistrza. Osobiście po cichu wierzyłem w Jego geniusz i siłę wielkiego doświadczenia. Kiedy w połowie zawodów Basia przyniosła informacje, że Zbyszek łowi ryby i ma szansę wygrać poczułem jak spada ze mnie ciężki balast napięcia i stresu. Wiedziałem, że Ten Wielkiej Klasy Zawodnik w tej fazie rywalizacji swojej szansy już nie zmarnuje!
Świadomość, że Zbyszek sobie dobrze radzi podziałała na mnie niezwykle pozytywnie. Po niespełna dwóch godzinach w mojej siatce pływało 18 małych ryb (ważących łącznie 1,5-2 kg) i chyba mało kto rokował mi szanse na dobry wynik. Mimo to byłem dość spokojny, wierzyłem w przygotowaną „technologię”. W trzeciej godzinie wyjąłem fajnego leszcza, a w ostatnie 90 minut czułem się już na tyle pewnie, że tyczkę prowadziłem już tylko jedną ręką. Ostatecznie z wynikiem 14 kg poczułem satysfakcję dobrze wykonanej pracy.
A teraz najważniejsze. Kilka minut po sygnale, lotem błyskawicy dostajemy informację, że Zbyszek na pewno wygrał swój sektor i w stawce pretendentów do Mistrzostwa pozostał już tylko Wiktor Walczak! Po chwili kolejna wieść dosłownie zwala nas z nóg! Paweł Fic zdecydowanie wygrywa sektor E i odbiera Wiktorowi złoto na rzecz naszego Zbyszka!!!!!!!!!!!!!!!!!! To nieprawdopodobna historia o tym jak praca całego zespołu podparta odrobiną szczęścia dała wielki sukces Osobie, która jak nikt inny na to zasłużyła!
Poniżej krótki film, który oddaje najlepsze dla nas momenty tego dnia.
Nasza taktyka…
nie była precyzyjnie określona, miała jedynie pewne założenia:
I to w zasadzie tyle. Ryb było na tyle mało, że istotniejsze było stanowisko i indywidualne umiejętności aniżeli jakaś spektakularna taktyka.
Niezwykle rzadko mam możliwość chwalić organizację Mistrzostw, czy GP Polski. Jednak tym razem poza kilkoma incydentami wszystko było dobrze zorganizowane. Widać, że osoby, które się tego podjęły wiedziały co robią i przede wszystkim miały w tym odpowiednie doświadczenie. Do wspomnianych incydentów należy zaliczyć nie wyłącznie z zawodów stanowisk B14 i C1, na których łowić się w zasadzie nie dało, bo znajdowały się w obrębie tzw. główki.
Warta nigdy nie była sprawiedliwa i nigdy nie będzie, z wielu stanowisk można walczyć jedynie o środek tabeli. Ryb było niewiele, ale jak na warunki naszych łowisk nie było najgorzej.
Osobiście na tych Mistrzostwach „przegapiłem” szansę jaką los dał mi na medal. Jednak to nie ja mogę mówić o największym pechu, a kolega Zbyszek Duda, który (UWAGA!) o 5 GRAM (!!!) w I turze przegrał brązowy medal. To dokładnie tyle ile wynosi margines błędu wagi…
Gratulacje dla mojego serdecznego przyjaciela za imponujące zwycięstwo w I turze. Pawełku, nie przejmuj się niedzielnymi zawodami, takie wpadki zdarzają się najlepszym, to porażki, a nie zwycięstwa uczą i dają w przyszłości największe sukcesy!
Zdobywca trzeciego miejsca na tych Mistrzostwach wzbudził wiele kontrowersji. Jego wybitnie niesportowe zachowanie w pierwszej turze było rażące i bezmyślne, tym bardziej, że w sposób bezpośredni nie wpłynęło na ostateczny wynik sportowy. Chyba w tym przypadku wystarczyłoby zwykłe PRZEPRASZAM, którego niestety zabrakło. Każdy potrafi zbłądzić, ale tylko nieliczni mają jaja i potrafią się do tego przyznać.
Wyniki Mistrzostw Polski Seniorów 2016
Kacper Górecki