Pogoda jest na tyle łaskawa, że realnie zimy zupełnie nie ma i tacy zapaleńcy jak ja nie muszą tęsknić za wiosną, mogą po prostu łowić ryby. Mamy początek lutego, a za mną już trzecie tegoroczne zawody spławikowe! Od jesieni poza jednym wyjątkiem na przemian startowałem albo na rzece Elbląg, albo na Kanale Żerańskim. Co ciekawe ani jedno ani drugie chyba nikomu ze startujących nie nudzi się. Tylko fizycznie za każdym razem znajdujemy się w tym samym miejscu, natomiast zawsze odkrywamy nowe łowisko, zastajemy różne warunki i nowe wyzwania.
Tej relacji nie mogę nazwać fotorelacją, ponieważ do Aleksandrowa pojechałem sam, chcąc zwyczajnie w spokoju powędkować bez skupiania się na obiektywie.
Przed zawodami zadzwoniłem do Marcina Kostery, który ukierunkował moje myślenie na to, że w kanale tym razem dominują niewielkie leszcze – leszczyki. Dotąd w Aleksandrowie zawsze nastawiałem się na płotki i zawsze z dobrym skutkiem. Tamtejsze leszcze nawet przypadkowo nie zaglądały w moje łowisko, co znaczyło, że moją płotkową taktykę muszę obrócić o 100% i powinno być ok.
Postanowiłem, że na dnie stworzę plamę z umiarkowaną ilością zanęty i śladową jokersa, a na to kubkiem podam kilka kulek gliny z nieco większą ilością jokersa. Sukces bądź porażkę mojej taktyki uzależniałem od tego czy ryby będą reagowały na donęcanie i jeśli tak to czy dopasuję się do gustu tamtejszych leszczyków. Ponadto mentalnie nastawiłem się na super-precyzyjne wędkowanie.
W przeddzień zawodów przygotowałem 1,5 kg zanęty (1 kg Worldcup Noir, 0,5 kg RF Etang) i 8 litrów gliny (3 op. wiążącej standard, 1 op. Argile czarnej). Glinę dowilżyłem do lekko klejącej konsystencji, tak aby po opadnięciu na dno zamieniała się w jak największą plamę. Na start zaplanowałem wrzucić z ręki mix 5 litrów gliny, 2,5 l zanęty i 100 g jokersa, a na to kubkiem podać wspomniane wyżej kilka kulek gliny z jokersem. Ogólny efekt miał być taki, aby na dnie stworzyć niezbyt duże pole nęcenia przesycone aromatem jałowej zanęty z niewielką ilością pokarmu mięsnego. To miało tylko przyciągnąć ryby, a poprzez donęcanie chciałem utrzymać ich aktywność – taki był pierwotny pomysł.
Na porannej zbiórce stawiło się 61 zawodników, których losowanie podzieliło na pięć sektorów. Mnie przypadł sektor B, jak się chwilę później okazało naprawdę mocno obsadzony. Trafiło do niego aż 4 uczestników GPP w tym aktualny indywidualny Mistrz Świata U25 Bartek Krzyżak, którego osobiście bardzo podziwiam.
Kanał tego dnia był dla mnie dużą zagadką i dlatego przygotowałem aż cztery topy z zestawami 1, 2, 3 i 4 g. W planach nie było szybkiego łowienia, więc jak chyba zdecydowana większość kolegów postawiłem na pełny zasięg tyczki. Ciekawostką może być fakt, że tego dnia pierwszy raz moje topy uzbroiłem w gumę hybrydową (Hydra Fusion), dokładnie w rozmiarze 1,2 mm. Towarzyskie zawody to najlepszy czas na wszelakie testy.
Aktywna plama na dnie sprawiła, że niemal od pierwszego wstawienia miałem kontakt z rybami. Przede wszystkim były to „solidne” 70-100 g płotki, a już po 20 minutach złowiłem pierwszego leszczyka. To po nim zdecydowałem się na pierwsze donęcenie. Najpierw była to mała kulka gliny ze sporym stężeniem jokersa. Ani nie pomogła, ani nie zaszkodziła. Czułem, że ryby były jeszcze „pod wpływem” wstępnego nęcenia. Mimo to donęcałem regularnie co 10 minut, trochę ślepo trzymając się planu. Pierwsze 90 minut na tle innych zawodników wyglądało obiecująco. Nie łowiłem dużo, ale regularnie co kilka minut kolejną rybę, najczęściej 150-250 g leszczyka.
Po tym czasie ryby wyraźnie zwolniły swoje obroty, a donęcanie, które dotąd miałem wrażenie, że było neutralne, ewidentnie zaczęło szkodzić. Stwierdziłem, że jeśli ryby na start dobrze zareagowały, a jokers w glinie nie pomaga to znaczy, że być może oczekują ode mnie czegoś bardziej aromatycznego, a mniej treściwego. Szybko przygotowałem pierwotną mieszankę 2:1 ze śladową ilością jokersa i jeszcze szybciej wyjechałem kubkiem serię 3 kul wielkości mandarynki. Efekt był natychmiastowy… Wyglądało to tak jakby leszcze stały pół metra obok i tylko na to czekały.
Najwięcej ryb łowiłem na zestaw 2 gramowy (z klasycznym spławikiem GT 1) zakończony 20 cm przyponem z haczykiem numer 18, na który zakładałem dwie ochotki. Ze względu na bardzo delikatne brania najlepsze efekty dawało ustawienie przynęty na styk z dnem. To też minimalizowało ryzyko podpięcia ryby i ucieczki całego stada.
Wspomniana mieszanka w dalszym etapie zawodów okazała się skutecznym „dopalaczaem”. Świetnie działała w okresach zastoju. Jeśli po jednej kulce nie było efektów, podawałem kolejną, aż do skutku. Kiedy leszczyki były w łowisku nie należało im przeszkadzać. Ten schemat działania sprawdzał mi się już do samego końca.
Po ostatnim sygnale czułem dużą satysfakcję zarówno sportową jak i mentalną. Nie dość, że udało się wygrać mocny sektor to jeszcze nałowiłem się naprawdę fajnych i wymagających ryb. To był wspaniały wędkarski dzień!
Kacper Górecki