Na tegoroczne Mistrzostwa Polski Kobiet i Dorosłej Młodzieży (U-23) zawitałem w roli trenera młodej i utalentowanej Karoliny Pieczko. Mimo, że dopiero ukończyła 17 lat, w zawodach Mistrzowskich pierwszy raz zadebiutowała już jako 10 letnia dziewczynka. Wędkarstwem zaraziła się od taty, który od samego początku pielęgnował pasję córki. Jeśli się nie mylę to były już piąte Mistrzostwa Polski z udziałem Karoliny. Do tej pory Jej największym sukcesem był udział w Mistrzostwach Świata Kadetów (2013 r.) i dwukrotnie pechowe 4 miejsce na Mistrzostwach Polski w tej samej kategorii.
Jako 15-latka trafiła na bardzo głęboką wodę – GPP w kategorii kobiet. Poziom wielu naszych zawodniczek jest na tyle wysoki, że spokojnie poradziłyby sobie w kategorii seniorów. Mimo kilku „przebłysków”, przez dwa sezony w GPP Karolinie nie udało się zrobić kolejnego kroku w przód.
Z początkiem tego sezonu na prośbę Zbyszka (Jej taty) podjąłem się dość ograniczonej ze względów czasowych współpracy z Karoliną. Dotąd pamiętałem Ją z jednych zawodów, gdzie wędkując w moim sąsiedztwie zaimponowała mi zaangażowaniem i umiejętnościami mimo bardzo młodego wieku. Pierwszy raz dłużej rozmawialiśmy w marcu przed pierwszymi wspólnymi zawodami. Jedno z moich pierwszych pytań brzmiało: co jest Twoją największą bolączką podczas zawodów? Karolina nieroztropnie odpowiedziała: losowanie, nigdy przez tyle lat na zawodach GP i MP nie miałam skrajnego stanowiska! Oczywiście nie takiej odpowiedzi oczekiwałem.
Przed naszym wyjazdem na Mistrzostwa generalnie byłem pozytywnie nastawiony. Głównie dlatego, że moja podopieczna posiada atut, którym większość jej konkurentek pochwalić się nie może. Karolina w tym roku wygrywała już każdą metodą. Ukleje to dla niej chleb powszedni, z tyczką jest zabójczo precyzyjna, a tydzień przed Mistrzostwami w pojedynku na odległościówki złowiła 4 razy więcej ode mnie…
Jednak zawodów tej rangi nigdy nie wygrywają same umiejętności. Są one częścią tercetu składającego się na każdy wędkarski sukces: umiejętności/taktyka/szczęście. Jeśli któregoś zabraknie szanse są znikome.
Mój optymizm znacząco opadł po tym co w czwartek zastaliśmy nad wodą. Zawsze jadąc na GPP czy MP łudzę się, że ryby dopiszą, prawie nigdy niestety tak się nie dzieje. Widząc nad popularnym Kanałem Dwory obraz nędzy i rozpaczy szybko przypomniałem sobie mój sposób na tego typu łowiska – a i na takowych zdarzały mi się sukcesy, czy to w spławiku, czy pod lodem. Podstawowe założenie jest proste. Na takiej wodzie więcej można dostrzec niż wytrenować, należy zadbać o większą dozę pokory i dystansu niż godzin spędzonych na podeście. Sam wiele razy ciężko zniosłem fakt, że dwa dni trenowałem z pełnym zaangażowaniem, by przez kolejne dwa dni zawodów złowić mniej ryb niż dopuszczalny limit ochotki. W takich okolicznościach załamywały się kariery wielu zawodników, którzy dochodzili do wniosku a po co mi to było?!
Zgodnie z nowo nakreśloną wizją przygotowań resztę czwartkowego dnia spędziliśmy w towarzystwie innych zawodników i zawodniczek oraz ich opiekunów. Muszę przyznać, że było naprawdę miło poznać tyle sympatycznych i pozytywnych osób – pozdrowienia dla Was od kolegi z dalekiej północy :)
Piątek zgodnie z przewidywaniami poświęciliśmy na regenerację sił po długiej, wieczornej zasiadce. Szczególnie Karolina potrzebowała nieco więcej odpoczynku, ale nikt nie obiecywał, że będzie lekko :) Na treningowe stanowisko wnieśliśmy tylko najważniejsze rzeczy: leżak, koc i parasole. Pogoda nie była naszym sprzymierzeńcem ani w czwartek, ani w piątek, było gorąco i duszno. Mimo to przez dwie godziny sumiennie przyglądałem się temu co działo się nad wodą.
Popołudnie to był właściwy moment na wstępną rozmowę o taktyce na zawody. Założenia były następujące: w sektorach A, B i C zaczynamy od uklei i nie odpuszczamy do momentu, aż dwie zawodniczki wyprzedzą nas w pierwszej fazie zawodów łowiąc leszcze. Sektor D to była prawdziwa loteria i tam ukleje nie mogły się liczyć. Na stanowiska D1-D7 w grę wchodziła taktyka va banque – odległościówka, D8-D12 tylko tyczka i polowanie na leszcze.
Po piątkowym losowaniu sektorów byliśmy w lekkim szoku; 2 x sektor D! Osobiście ucieszyłem się, bo wiara w szczęście Karoliny była naprawdę duża. Natychmiast umówiliśmy się na godzinę 18 przed autem- czas było w końcu wziąć się do roboty! W sumie uzbroiliśmy 3 topy i dwie odległościówki zgodnie z naszymi wstępnymi założeniami na sektor D. Więcej pracy nie było. Na tych Mistrzostwach Karolina korzystała z mojego sprzętu, który zawsze jest ogarnięty i gotowy do łowienia. Do późnych godzin rozmawialiśmy i omawialiśmy szczegóły dwóch taktyk w zależności od tego jaką strefę wylosujemy.
W tym miejscu tempo relacji należy istotnie przyśpieszyć. To co się wydarzyło podczas losowania Karoliny zarówno w sobotę jak i niedzielę, trudno ograniczyć stwierdzeniem o wielkim szczęściu… Wylosować dwa razy te same, skrajne stanowisko na imprezie tej rangi, to coś w co nie sposób uwierzyć, to prawdziwy cud! Taką szanse od losu dostaje się tylko raz w życiu i nie można jej zmarnować!
Oczywiście przed pierwszą turą czuliśmy gigantyczną presję, cały czas rozmawialiśmy, starałem się opanować emocje zawodniczki. Byłem niemal pewny, że moje doświadczenie przy tak preferencyjnym stanowisku musi zmusić leszcze do zażerowania. Również sprzęt był na tyle dopasowany, że Karolina nawet bez doświadczenia w łowieniu dużych ryb nie powinna przegrać żadnego pojedynku. Nie mniej ryby nie raz nauczyły mnie już pokory.
To co pokazała Karolina w sobotniej turze przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Ona łowiła po prostu perfekcyjnie i bezbłędnie! Przez 4 godziny nie zgubiła ani jednej ryby (poza jedną ewidentnie podpiętą), wykorzystując dosłownie KAŻDE branie! Jej technika, precyzja i dokładność w każdym ruchu były zdumiewające. Nie byłem w stanie wychwycić w tym co robiła najmniejszego uchybienia. Z wynikiem ponad 6 kg zdecydowanie wygrała sobotnie zawody.
Jeśli w sobotę mieliśmy dużą presję, to łatwo sobie wyobrazić jak gigantyczna musiała być w niedzielę, gdzie już po losowaniu wiele osób chciało nam gratulować… Po wejściu na stanowisko z doświadczeniem z dnia poprzedniego Karolina szybko przygotowała sprzęt do zawodów. Resztę czasu poświęciliśmy na przygotowanie mentalne i omówienie ewentualnych trudności z jakimi możemy się spotkać.
Początek drugiej tury pokazał, że ryby mimo nadziei i oczekiwań żerują znacznie gorzej niż w sobotę. Po 30 minutach w naszej siatce pływały jedynie dwie małe ukleje. Część kibiców z pewnością słyszała jak mówiłem Karolinie, że to kwestia czasu jak zamelduje dużego leszcza. Mając poprawnie podany towar, na takim stanowisku, przy braku cyknięcia choćby małego okonia jest to jednoznaczne – albo łowisko umarło, albo stoi w nim co najmniej jedna duża ryba.
Nie minęło więcej jak kilkanaście minut, a Karolina zacina i skutecznie ląduje do podbieraka około kilogramowego leszcza! Ulga jaką poczuliśmy jest nie do opisania! Po kilku minutach zawodniczce przestają drżeć ręce i już spokojniejsza wraca do łowienia. Upływa dłuższa chwila i następuje kolejne branie! Karolina po raz kolejny kwituje je pewnym zacięciem. Ryba jest wyraźnie większa, a emocje są nieprawdopodobne! Po zaciętej walce ląduje pięknego leszcza, jak się później okazuje o masie 1770 g. Ale to jeszcze nie koniec wrażeń! Przed półmetkiem zawodów bezbłędna i do bólu skuteczna Karolina wyrywa z łowiska kolejnego kabana, tym razem nieco mniejszego ok. 1,5 kg. Wiedziałem, że już tylko coś zupełnie niespodziewanego jest w stanie odebrać nam wymarzony tytuł i nic takiego ostatecznie nie miało miejsca!
Poniżej krótki film z drugiej tury (od 4:34 pokazane są hole dwóch największych leszczy Karoliny)
Styl w jakim Karolina wygrała swój sektor i ostatecznie tytuł Mistrzyni Polski 2016 nie pozostawia złudzeń, swoją szansę wykorzystała nie w 100, a w 500%. Opanowanie emocji, utrzymanie całkowitej koncentracji i bezbłędności pod taką presją, w tak młodym wieku jest czymś równie nieprawdopodobnym jak losowanie mojej podopiecznej na tych Mistrzostwach. Jestem przekonany, że ze swojego szczęścia wycisnęła absolutne maksimum, więcej już się po prostu nie dało.
Karolinko, to był dla mnie wielki zaszczyt, jestem z Ciebie mega dumny, kompletnie mnie zaskoczyłaś tym co zaprezentowałaś! To był najwyższy poziom nie tylko szczęścia, ale również kunsztu i wędkarskich umiejętności. Swoją postawą odebrałaś argumenty złośliwym, a zapewne i wzbudziłaś ich szacunek. Jeszcze raz Gratuluję i Dziękuję.
a teraz kilka moich prywatnych refleksji…
Na tytuł Mistrzyni Polski w największym stopniu zapracowała Kamila Justa-Kowalska, której złoto odebrało jedynie nieprawdopodobne szczęście i forma Karoliny. Należy też wspomnieć o trzeciej Patrycji Wojtas, która z Kamilą przegrała tylko lub aż o 20 uklejek. Zaangażowanie kobiet w sport wędkarski budzi we mnie duże uznanie, serdecznie gratuluję wszystkim uczestniczkom za walkę w tak ciężkich warunkach.
Mistrzem Polski Juniorów U-23 zasłużenie został Konrad Kuchciak, to kolejny wielki sukces tego młodego, utalentowanego i niezwykle skromnego zawodnika. Gratulacje Mistrzu!
Wyrazy najgłębszego współczucia dla wszystkich zawodniczek i zawodników, za to co nasze PZW Wam zaoferowało w dniach Waszego wędkarskiego święta. Wędkarstwo powinno sprawiać przyjemność, a nie wywoływać frustrację bezrybia.
Organizację zawodów prawie można by ocenić pozytywnie, gdyby nie jakość przygotowanych na ceremonię trofeów. Osobiście bym się wstydził coś takiego wręczać za Mistrzostwo Koła, a co dopiero Mistrzostwo Polski!!! Na wiele rzeczy można przymknąć oko, ale czy tak bogate stowarzyszenie nie stać do cholery na okazanie szacunku dla najlepszych wędkarzy i wędkarek w Polsce?! Moim zdaniem takie trofea przy wpisowym 260 zł to gorzej niż żenada. Nie wiem kto za to odpowiada, ale ZG PZW z przyzwoitości chociaż o to powinno zadbać.
Nasza leszczowa taktyka…
przede wszystkim nic by nie zdziałała bez cudownej ręki Karoliny podczas losowania. Ze względu na beznadziejny rybostan kanału zrezygnowaliśmy ze stosowania zanęty.
Glina do podawania śladowej ilości przynęt z ręki: 2 cz. Argile (czarna + jasna) : 1 cz. Argile ciężka : 1 cz. Wiążąca – całość była dowilżana do dość kleistej konsystencji. Do podawania kubkiem zastosowaliśmy glinę DL Wiążącą o suchawej konsystencji, tak by opadające kulki uwalniały brązową smugę.
Nasze przynęty stanowiły wyłącznie jokers (750 ml) i ochotka (250 ml) z czego łącznie zużywaliśmy nie więcej niż 50% pierwszego dnia i 30% drugiego. Kule rzucane z ręki miały spadać od 1 do 2 m przed szczytówkę. Miało to za zadanie oszukać mądre, znające doskonale presję zawodów ryby, iż „pole zagrożenia” jest znacznie bliżej niż faktycznie było. Metr przed spławik podawaliśmy także bardzo bogate w ochotkę kule, by jeszcze bardziej uśpić czujność leszczy, którym taka porcja „mięsa” musi kojarzyć się z zagrożeniem. „Mylne pole” miało dodatkowe zadanie ściągać całe plemiona niewymiarowych okoni. W zasięgu tyczki podawaliśmy śladowe ilości jokersa i ochotki w glinie, by zainteresować żerujące na skraju „pola zagrożenia” białe ryby. Tą taktykę poznałem podczas tegorocznych zawodów Walterland Masters na Węgrzech, gdzie cała zanęta na wstępne nęcenie podawana jest metr przed pole łowienia w celu utrzymania mądrych i ostrożnych karpi i karasi w zasięgu tyczki. Jest to bardzo ciekawy patent na wybitnie przełowione wody.
Wraz z upływającym czasem ryby zazwyczaj stają się mniej ostrożne, przez co w punkcie łowienia podawaliśmy coraz więcej jokersa i ochotki haczykowej. Staraliśmy się robić kulki o takiej konsystencji, by do dna opadały już w formie niewielkiego obłoku. Uderzenie kulki o dno działało zdecydowanie negatywnie na ryby, pobudzało natomiast niewymiarowe okonie.
Przez całe zawody najskuteczniejszy był zestaw 0,8 g (spławik RIVE 6) z przynętą dosłownie opartą o dno (pierwszego dnia) i znajdującą się 10-15 cm nad dnem (drugiego dnia). Na haczyku numer 20 (przypon 25 cm, żyłka 0,07 mm) zakładaliśmy 1 lub dwie ochotki.
Karolina z tak zarysowanej taktyki wywiązała się bezbłędnie, a dopilnowanie wielu szczegółów naprawdę nie było łatwe.
Wyniki Mistrzostw Polski Kobiet 2016
Wyniki Mistrzostw Polski U-23 2016
Szeroka galeria zdjęć (Wędkarstwo Wyczynowe PL)>
Film i galeria zdjęć ImprezyWędkarskie.pl>
Zdjęcia: Tomasz Furyk, Grzegorz Wilczewski
Kacper Górecki