Mijające lata mojej przygody ze sportem wędkarskim zrodziły we mnie przekonanie, iż fundamentem każdego sukcesu są: konsekwencja w dążeniu do celu i porażki, których na tej drodze nie da się uniknąć. Zwycięstwa nie uczą, często przychodzą zbyt łatwo i zbyt szybko, niejeden się nimi zachłysnął, po czym te już nigdy nie powróciły. Prawdziwy sukces to ten, który jest nagrodą za wytrwałość i ciężką pracę.
Doskonale pamiętam jak niespełna rok temu po Mistrzostwach Czech przez wiele dni nie mogłem przestać myśleć o poniesionej wówczas klęsce. Kiedy już ostatecznie wyciągnąłem wnioski pozostała mi bolesna świadomość, że na zbiorniku Pavlov tak duże zawody organizowane są jedynie raz na kilka lat.
Jakże wielka była moja radość, gdy w lutym dowiedziałem się, że Mistrzostwa 2016 również odbędą się w Pavlowie! Łowisko to urzekło mnie tym, że każde wykorzystane branie kończy się silnymi „kopnięciami” okazałych, ciemnołuskich leszczy. Holowanie takich łopat w warunkach sportowej rywalizacji to niezwykłe przeżycie i ogromne emocje.
Niestety, już kilka dni przed wyjazdem otrzymałem informacje, że tym razem leszczy będzie znacznie mniej niż rok temu. Niektórzy zawodnicy trenowali od poniedziałku i łowili dosłownie po 1-2 ryby, często schodzili o przysłowiowym kiju. Przyczyny upatrywano w tarle karpi i wyfruwającej ochotce. Innymi słowy brzuchy leszczy pękały z przesytu. Po przyjeździe na piątkowy trening ujrzeliśmy tysiące „czarnuchów” pływających pod samą powierzchnią wody!!! Pavlov uwidocznił nam swoje niepoliczalne leszczowe bogactwo.
Ryby grzbietami wypychały spławiki z wody, a za nic miały nasze przynęty. Pierwszego piątkowego leszcza złowiliśmy po 2 godzinach, a ostatecznie w czwórkę złowiliśmy ich dosłownie kilka sztuk. Stało się oczywiste, że to nie będą tak obfite zawody jak przed niespełna rokiem. Szacowaliśmy, że 2-3 leszcze w większości sektorów będą dawały czołówkę, a może nawet zwycięstwo. Gdyby nie to, że były to zawody Mistrzowskie a nie ligowe z pewnością przetrenowalibyśmy jeszcze łowienie drobnicy w przybrzeżnych kamieniach, której było tam bardzo dużo. Nie mniej jednogłośnie postanowiliśmy nie kalkulować i zapolować na grube ryby!
Nasza taktyka nęcenia nie była tak jak zazwyczaj precyzyjnie określona, bo ryb na treningu było zbyt mało, aby wyciągać jednoznaczne wnioski. Każdy z nas zabrał na stanowisko 4 l zanęty, 14 l gliny, 1 kg Bentonitu do tego ewentualny „dopalacz” – w moim i Zbyszka przypadku Sweet Magic, natomiast Czesi uwielbiają belgijski słony Caramel. Z przynęt był to litr jokersa, 0,75 kompościaków, 0,5 kaster, 0,25 kolorowe robaki.
Zgodnie z czeską tradycją sobotnia tura zaplanowana została na porę popołudniową. Za każdym razem wjeżdżając na wysoki brzeg zbiornika Pavlov mieszają się we mnie uczucia przepięknego, niespotykanego krajobrazu i respektu do bezkresu łowiska i tego co w sobie skrywa. Mimo, że akwen ten nie był mi już obcy to i tak przed pierwszą turą byłem pełen obaw, a widok wielkich kamieni i spławiających się leszczy był po prostu przytłaczający!
Na tym chciałbym zakończyć tę formę relacji, bo tuż po sygnale wejścia na stanowisko Basia uruchomiła kamerę i relacjonowała przebieg moich poczynań podczas obu tur Mistrzostw. Ciąg dalszy nastąpi już wkrótce na GórekTV…
Jako, że wyniki od dwóch dni dostępne są w sieci nie ma sensu skrywać, że w miniony weekend odniosłem największy sukces w mojej dotychczasowej sportowej karierze, zdobywając tytuł Vice Mistrza Republiki Czeskiej w Wędkarstwie Spławikowym!!! Szczerze mówiąc jeszcze ostatecznie do mnie to nie dotarło, do końca w to nie wierzę i ciągle jestem w lekkim szoku!
Najbardziej niezwykłe jest to, że ten sukces jak to często bywa nie jest dziełem przypadku czy szczęścia. Tytuł wywalczyły moja ambicja, głowa i ręce, które mimo wielkiej presji nie pogubiły się. Dowodem tego niech będzie fakt, iż na moim stanowisku C2 z soboty, w niedzielę usiadł zwycięzca innego sektora i… zajął ostatnie miejsce! W niedzielę wylosowałem stanowisko F2 po zawodniku, który łowiąc jednego okonia również był ostatni w sektorze. Łącznie mój poprzednik i następca na stanowiskach które dały mi 2 pkt. sektorowe i 36 kg wagi zrobili tych punktów 24 łowiąc niespełna 3 kg ryb!!!
Wciąż nie dowierzam, że jak równy z równym rywalizowałem z aktualnymi Mistrzami Europy, uznawanymi za najlepszych zawodników wędkarstwa odległościowego na świecie. Chciałbym jednocześnie zaznaczyć, że to właśnie Ci Wielcy Mistrzowie Ladia i Pepa Konopasek dokładnie rok temu zainspirowali mnie do nauki odległościówki na najwyższym poziomie. To nieprawdopodobnie skromni i sympatyczni faceci, którzy poza wieloma Wielkimi Tytułami zdobyli największe trofeum jakie może wywalczyć sportowiec – SZACUNEK I UZNANIE.
Mistrzostwa Czech 2016 WYNIKI z dwóch tur + klasyfikacje końcowe i statystyki
Więcej zdjęć opublikowaliśmy na naszym profilu Facebook
Mój sukces dedykuję Rodzicom, a szczególnie tacie, który 24 lata temu po raz pierwszy zabrał mnie na ryby. Od tamtej pory moje dzieciństwo miało dwa oblicza; surowo egzekwowany obowiązek nauki i wędkowanie, które stało się pasją na całe życie. Tata był również moim pierwszym wędkarskim opiekunem i trenerem.
Na koniec chciałbym serdecznie podziękować Zbyszkowi Milewskiemu, za to, że kilka lat temu dostrzegł mnie i zaufał. Niezwykle Go cenię i szanuję nie tylko za Jego sportowe sukcesy, ale przede wszystkim skromność jaką zachował przez długie lata wędkarskiej kariery.
Kacper Górecki