Wędkarstwo feederowe nie miałoby racji bytu, gdyby nie koszyki, przy pomocy których umieszczamy zanętę i robaki w łowisko. Stanowią one fundament metody drgającej szczytówki, a ich właściwy dobór jest kluczowy dla powodzenia połowu. W tym artykule skoncentruje uwagę na tym, z czego sam korzystam. Będą to tylko najistotniejsze w mojego punktu widzenia rodzaje, które przypisuję do konkretnego sposobu łowienia.
Od pewnego czasu są to moje ulubione koszyki, które wykorzystuje w wodach stojących, ewentualnie bardzo leniwie płynących. To jedyne łowiska, które umożliwiają łowienie koszykami tej budowy. W wodzie płynącej nie da się go ustabilizować na dnie. Po prostu się turla…
Wynika to z eliptycznego kształtu przypominającego pocisk. Pozwala zarzucać zestaw z dużą prędkością na nieosiągalne dla innych koszyków odległości. Jednocześnie jest prosty w użyciu i niezwykle precyzyjny. Zanim na dobre przekonałem się do ich stosowania, popełniałem błąd wynikający ze zbyt mocnego nabijania koszyka zanętą. Stąd też przez kilka lat byłem sceptycznie do nich nastawiony. Kluczowe w ich używaniu jest to, aby zanęta natychmiast opuszczała koszyk w momencie poderwania. To fundament, który dotyczy każdego modelu koszyka, ale w przypadku Open Window’ów jest to nieco trudniejsze do opanowania.
W zależności od wybranego rozmiaru ograniczam lub zwiększam ilość podawanej zanęty w łowisko. Stąd też posiadam pełną rozmiarówkę w gramaturach od 20 do 45 gramów. Cięższe nie znajdują u mnie regularnego zastosowania. Stosuje je tylko wtedy, gdy chcę łowić duże leszcze na odległości 70 m. Wtedy najczęściej decyduje się na rozmiar XL 60 g.
Do najczęściej wykorzystywanych zaliczyć mogę Medium 30 g. To koszyk, który pozwala na nęcenie w dość elastyczny sposób. W zależności od apetytu ryb mogę zamknąć w nim sporą ilość robaków i przyblokować zanętą; jak również mogę całkowicie zrezygnować z robaków i podawać umiarkowaną ilość zanęty. 30 gramów w tym rozmiarze umożliwia przyjemne łowienie w odległościach między 20, a 40 m. Jeżeli wzmaga się silny boczny wiatr, wtedy stosuję ten sam rozmiar, ale o ciężarze 45 gramów. Tym samym wydłuża się maksymalny zasięg rzutu do okolic 55 metrów w przypadku wędki 3.6 m.
Small’e to koszyki, które uwielbiam podczas łowienia drobnych ryb. Pozwalają podawać naprawdę skromną ilość zanęty. Podczas 5 godzinnej tury, kiedy łowię 150 ryb trudno mi zużyć 2 kg zanęty. To najczęściej wystarcza do utrzymania stada żarłocznych krąpi i płotek. W takim łowieniu od ilości ważniejsza jest regularność. Najczęściej optymalnym wydaje się być stosowanie obciążenia 20 gramów lub 30, jeśli dystans łowienia wykracza poza 20 m.
Large i XL stosuje zamiennie, kiedy ograniczam przerzucanie do minimum. Zazwyczaj, kiedy poluję na duże ryby, które nie przepadają za nadmiernym hałasem. Jednocześnie zmuszony jestem podawać w łowisko dostateczną ilość robaków dla zainteresowania i utrzymania stada dużych leszczy. Co ciekawe, w tym przypadku z góry sięgam po 45 gramów. Niekoniecznie dlatego, że warunki tego wymagają. Po prostu trzydziestka leci dosyć nierówno. Ilość obciążenia niedostatecznie współgra z ciężarem jego zawartości.
Koszyki z dużą ilością kratek (Cage) najlepiej sprawdzają się, kiedy łowimy mieszanką, w której podstawę stanowi zanęta i zależy nam na efekcie smugi w opadzie. Taktyka ta doskonale spisuje się podczas szybkiego łowienia i wprost przeciwnie, kiedy zamierzamy ściągać w łowisko ryby, które krążą w pewnej odległości, ale niekoniecznie są zainteresowane leżącą na dnie zanętą. W tym samym miejscu należy dodać, że koszyk z kratkami wybacza więcej błędów w przygotowaniu odpowiedniej konsystencji zanęty. Nawet zbyt wilgotna mieszanka, ale delikatnie umieszczona w koszyku, będzie z niego łatwo wypadać.
Łowiąc Solidem, nie tworzymy smugi. Doprowadzamy zanętę do dna. Przemoczona i mocno zbita zostanie tam na kilka dobrych rzutów. Rzecz jasna to efekt, którego należy się wystrzegać. Warto zwrócić na to szczególną uwagę. Koszyki zabudowane najlepiej sprawdzają się mi, kiedy podstawą nęcenia są robaki. Przykładowo umieszczam w koszyku jokersa, kilka pinek, casterów i blokuję zanętą. Przy tym sposobie nęcenia zanęta stanowi jedynie element blokujący koszyk. Jest jej niewiele, a więc żywe pinki skutecznie otwierają go na dnie i uwalniają całą zawartość.
Używając stwierdzenia „klasyczne” mam na myśli koszyki o najpopularniejszej budowie widocznej na poniższej fotografii. Jako przykład wymienię koszyki Matrix Standard Cage Feeder. W moim odczuciu są to obecnie najlepiej wykonane i przemyślane koszyki o klasycznej budowie. Najważniejszą zaletą jest mocowanie na fluorocarbonie, przez które koszyk nie kolebie się na boki podczas zwijania do brzegu oraz odstające obciążenie w kształcie prostokąta stabilizujące koszyk na dnie. To detale, ale robią różnice.
Korzystam z nich, kiedy podstawą mojego nęcenia jest mieszanka zanęty z gliną. Do niedawna były to dla mnie koszyki idealne na większość łowisk. W zasadzie nadal tak uważam. Częściej sięgam po windowy tylko z tego względu, że są bardziej lotne i cichsze. Klasyczne koszyki robią nieco więcej zamieszania w kontakcie z wodą i w trakcie opadania do dna. W zależności od konsystencji mieszanki możemy osiągnąć różne efekty. Poprzez zastosowanie rozpraszających glin i barwników możemy uzyskać efekt ciągnącej się smugi. Jeżeli mieszankę domoczymy mocniej, wtedy całość stabilnie dotrze do dna, gdzie dopiero tam rozpocznie swoją pracę. Natomiast jeśli zdecydujemy się na umieszczenie dużej ilości jokersa i tylko przyblokujemy go gliną z dwóch stron, wtedy część robaków wypadnie z koszyka tuż po uderzeniu o taflę wody. W płytkich łowiskach tego typu prezentacja bywa naprawdę skuteczna. To wszystko sprawia, że możliwości tych koszy są przepotężne.
Wracając do mieszanki z gliną, stosuję ją do tych koszyków, ponieważ przywykłem do stosowania ich w wodach płynących. Mam na myśli rzeki i kanały. W przypadku rzek zazwyczaj decyduje się na rozmiar XL w gramaturach 30, 45 i 60 g. Kiedy 60 g mi nie wystarcza, wtedy montuje kolce z opaski zaciskowej tak jak na grafice powyżej. Duży rozmiar podyktowany jest koniecznością nęcenia sporą ilością mieszanki. W rzece nurt stale napiera na pole nęcenia, przez co w krótkim czasie jest w stanie rozmyć wszystko, co zanęcimy. Stąd wynika konieczność systematycznego podawania dużej porcji jedzenia.
Apropo wędkowania w rzekach… nie będę tworzył osobnego akapitu dotyczącego koszyków przystosowanych do łowienia w mocnym nurcie. Ich budowa niczym nie różni się od tej pokazanej na powyższych zdjęciach. Różnica wynika jedynie w zastosowanych kolcach, które stabilizują koszyk na dnie. Można je wykonać samodzielnie z drutu, opasek zaciskowych lub kupić gotowe, fabrycznie przystosowane do łowienia w rzekach koszyki.
Drugim najczęściej stosowanym przeze mnie rozmiarem jest Medium. Uwielbiam nim łowić, kiedy opieram się na mieszance bazującej na glinie z jokersem. XL jest do tego zbyt duży. Za szybko wykończyłby wszystkie robaki. Duże stężenie jokersa w stosunku do gliny jest lepszym rozwiązaniem niż podanie takiej samej ilości jokersa w większym stosunku gliny. O tym szczegółowo opowiem przy okazji omawiania strategii na zawody.
Generalnie w przypadku tych koszyków polecam skoncentrować się na dwóch rozmiarach. Pod warunkiem, że zamierzamy pracować proporcjami gliny i zanęty. Mam na myśli Small i Large albo Medium i XL. W ten sposób zaoszczędzimy trochę pieniędzy, a i tak będziemy mogli dopasować się do wielu warunków. Mieszając glinę z zanętą, rozmiar koszyka nie warunkuje w pełni ilości podawanego pożywienia w łowisko. Proporcje zanęty do gliny i stężenie robaków mają decydujący wpływ na efekty łowienia.
Przypisałem je do jednej kategorii z tego powodu, że są to konstrukcje o bliźniaczym zastosowaniu. Służą do łowienia na większych odległościach i podczas silnego wiatru. Posiadają obciążenie przymocowane do dolnej podstawy koszyka (Ring) lub w pewnej odległości od koszyka (Bullet). W ten sposób łączone zostają cechy Windowa z klasycznym Cagem. Koszyk osiąga przyzwoite odległości, ale sposób prezentacji jest zupełnie inny. Znaczna część zanęty jest w stanie wykatapultować się z koszyka, zanim dotrze do dna. Oczywiście uzależnione jest to od konsystencji, ubicia koszyka i głębokości łowiska. Zabieg ten bywa kluczowy, kiedy istotne jest szybkie zwabienie ryb w pole nęcenia. Dzieje się tak dlatego, że koszyk opada do dna pionowo. Woda, napierając na dolną podstawę koszyka wyciska zanętę tworząc efekt chmury. Przykładem takie zastosowania jest łowienie ryb pływających w toni, które zwabione odrywającymi się cząstkami zanęty i robaków mogą schodzić do dna, gdzie łatwiej je złowić. W taki sposób łowiliśmy na Mistrzostwach Świata w Belgii na łowisku, gdzie głębokość sięgała 10 m. Odpowiednio dobrana konsystencja zanęty pozwalała uwolnić koszyk, zanim spadł do dna, a płocie podążały za opadającymi casterami i konopiami.
To, co wynika z powyższego akapitu to fakt, że zastosowanie konkretnej budowy koszyka niekoniecznie podyktowane jest odległością łowienia. Najważniejszy jest efekt prezentacji. Nie przypisuje ich z góry do łowienia na dystansie, bo doskonale łowi się nimi w odległości 30 m do brzegu. Choć rzeczywiście, równie dobrze spisują się kiedy łowię od brzegu. Jest to wypadkowa zalety, którą daje obciążenie umieszczone w taki właśnie sposób.
Podobnie jak w przypadku wcześniej omawianych klasycznych koszyków, polecam skoncentrować się na dwóch rozmiarach. Małym i dużym. Aczkolwiek z doświadczenia mogę wskazać, że częściej to te większe częściej lądują na moim feederlinku. Jeśli robić chmurę, to porządną.
Teoretycznie mógłbym przypisać je do tradycyjnych cage’y, jednak wymagają ode mnie osobnego omówienia. To koszyki o wąskim przeznaczeniu w bardzo specyficznych sytuacjach.
Jako pierwszy przykład mogę przytoczyć łowienie bez nęcenia. Czyli wtedy, kiedy wykonujemy rzuty pustym koszykiem, możliwie jak najciszej. Używam wtedy koszyków 15 gramowych o jak najmniejszej ilości kratek. Ta taktyka świetnie spisuje się podczas łowienia płoci, kiedy jest ich niewiele, nie żerują i są bardzo płochliwe. Nęcę wtedy obficie podczas wstępnego nęcenia, po czym przez całe zawody łowię pustym koszykiem.
Czasami bywa tak, że ryby reagują na nęcenie, ale podawanie zbyt dużej ilości zanęty sprawia, że ryby się nasycają i nie reagują na przynętę na haczyku. To również najczęściej dotyczy płoci, ale ma miejsce zwykle w okresach zimowych. Małym koszykiem podajemy szczątkową ilość zanęty, która ma tylko zwrócić uwagę przepływających ryb, ale ich nie nakarmić.
Trzeci przykład dotyczy nęcenia klejonym jokersem albo jokersem z niewielką ilością gliny. Glina w tym wypadku działa jako spoiwo koszyka. To sposób na leszcze, kiedy żerują bardzo słabo, ale jednocześnie trudno je do siebie zwabić nie podając niczego treściwego. Jokers jest w tym wypadku prawdziwym rarytasem. Czasami bywa to równie świetnym sposobem na okonie. Choć w przypadku okoni należy bardzo ostrożnie dawkować jokersa, ponieważ szybko się nasycają.
Ostatnią istotną do omówienia grupę koszyków stanowią te, przy pomocy których umieszczamy jednorazowo dużą ilość zanęty. Najczęściej odbywa się to podczas nęcenia wstępnego, choć nie zawsze. Nazywane są szklankami za sprawą bardzo dużej pojemności.
Na powyższej grafice można zauważyć dwa typy koszyków do nęcenia. Ten po prawej posiada maksymalne, dozwolone na zawodach wymiary 70 x 50 mm. Ten po lewej to Preston Distance w rozmiarze XL. O ile koszykiem Prestona swobodnie można nęcić okolice 40 – 50 m nieszczególnie mocną wędką feederową (60 – 80 g), o tyle do koszyka po prawej potrzebujemy wędki karpiowej lub spoda o krzywej ugięcia przynajmniej 3 lbs. To bardzo ważne nie tylko dla bezpieczeństwa sprzętu, ale również dla naszego komfortu.
Jedną z ciekawych strategii nęcenia jest tworzenie kul, które następnie umieszczamy w dużym koszyku. Dobrze dopasowana kula w stosunku do wymiaru koszyka pozwala umieszczać ją bez konieczności blokowania luźną mieszanką. Może to okazać się kluczowe w momencie kiedy chcemy maksymalnie ograniczyć tworzenie chmury i zgasić pracę zanęty. Wystarczy włożyć kule do koszyka i z wyczuciem ścisnąć ją z dwóch stron jednocześnie, aby zacisnęła się o wewnętrzne ściany koszyka. Do tego celu najlepiej nadaje się widoczny na powyższym zdjęciu koszyk Prestona, ponieważ ma wewnątrz śliską powłokę umożliwiającą swobodne opróżnienie kosza.
Do tego sposobu nęcenia najlepiej od razu decydować się na wędkę typu Spod i plecionkę 0.20 mm. Osobiście znam specjalistów nęcących w ten sposób nawet na 60 m!
Ilość detali wpływająca na skuteczność poszczególnych konstrukcji jest tak duża, że sam kształt koszyka nie jest jedynym czynnikiem warunkującym zastosowanie. Pewne rozwiązania umożliwiają dopasowanie się do warunków skuteczniej i prościej. Niektóre wady można zminimalizować konsystencją, sposobem nabicia i proporcjami zanęty do gliny. Najważniejsze to nie zatracić się w tym wszystkim i skupić uwagę tylko na rzeczach prawdziwie istotnych. Celowo pominąłem pewne rozwiązania, które w moim odczuciu sprawdzają się bardzo rzadko lub można je skutecznie zastąpić.
Marcin Kurzepa