Działy tematyczne

Kompendium wiedzy na temat sportowego łowienia ukleji. Cz. 3.

./

Idziemy na zakupy

Kolejna kategoria, w której nie sposób dopasować się do potrzeb każdego wędkarza, nie mniej jednak kilka słów o tym, czym powinna się charakteryzować dobra uklejówka. W pierwszej kolejności należy ustalić, jakie wędki będą nam potrzebne. Jeżeli chcemy przygotować się na wszystkie możliwy typy łowisk, na początek warto wyposażyć się w 4 wędki o długości kolejno 2,3,4 i 5 metrów. Taki wachlarz w zupełności na początek wystarczy. Dla osób z grubszym portfelem lub po prostu bardziej wymagających i doświadczonych proponuję wersję bardziej precyzyjną, czyli pack uklejówek w przedziale 2-6 metrów (kije w rozmiarach co 50 centymetrów) Aby w pełni móc dopasować się do warunków łowiska wielu wyczynowców dubluje poszczególne (bądź wszystkie długości), aby w razie splątania zestawu nie tracić czasu, chwycić za następny kij i łowić dalej. Taka gama wędek to niestety ogromne koszty, więc wracając na ziemię, w pełni satysfakcjonująca będzie wersja z jedną wędką każdej długości.

Nie warto szukać wędek „przejściowych” z niższej półki. To walka o każdą rybkę, każdą sekundę i kij ma być naszym przyjacielem w drodze do osiągnięcia najlepszego wyniku. Jeśli mamy taką możliwość warto przejść się po sklepach lub odwiedzić targi sprzętowe, popytać znajomych, zapytać fachowców. Dopiero wtedy mając już jakieś namacalne informacje o wędziskach podejmijmy decyzję. Na rynku znajdziemy bardzo dużą liczbę wędzisk uklejowych i ciężko wskazać wędki wyróżniające się (cały czas trzymam się relacji cena/jakość). W moim przekonaniu najlepsze były wędki Mikado sprzed kilku lat, a w szczególności legendarna seria „Alborella”. Sam jestem szczęśliwym posiadaczem tego wędziska w długości 3,5 metrów, choć z ciemno zakupiłbym całą serię. Ponadto łowię na nowsze kije Mikado z serii Black Draft, z których także jestem bardzo zadowolony. Ogromną zaletą jest tutaj cena – przy dobrej jakości i moim zdaniem bardzo dobrych parametrach wędka kosztuje naprawdę niewiele. W pokrowcu mam także kilka innych modeli. Popularne wśród wędkarzy są także uklejówki Mavera (Stealth, Falcon), Jaxona (XT-Pro), Colmica (Faster) oraz Garbolino (Colibri).

Wędka uklejowa moim zdaniem powinna posiadać 2 cechy – być sztywna i przyjemnie układać się w dłoni (kwestia indywidualna). W swoich kijach przyciąłem szczytówki o około 5 centymetrów, ponieważ moim zdaniem były zbyt miękkie – ja takich nie lubię.

Co prawda zapewniają ogromny komfort łowienia malutkich ukleji, ale jeśli trafimy na stado grubszych ryb, szybkościowe łowienie zaczyna robić się męczące – mamy mniejsza kontrolę nad rybą i poświęcamy więcej czas na jej wyciągnięcie. Sztuka polega jak zwykle na znalezieniu kompromisu.

Mamy już wędkę, teraz czas na zestaw. Jego budowę zaczynamy od żyłki. Myślę, że ciężko tutaj o jakieś szczególne wskazówki. Podobnie jak przy wyborze żyłki do innych metod połowu ryb, zwracamy uwagę na jakość, miękkość i to czy nie jest przegrubiona. Do budowy 90% zestawów uklejowych używam żyłek o średnicy 0,10 mm (na pewne 20-30 gramowe ukleje poleciłbym średnicę 0,12mm). Sprawdzałem już żyłki Trabucco, Mavera i Colmica. Powiem szczerze, że nie zauważyłem większej różnicy pomiędzy nimi – wszystkie sprawdziły się bardzo dobrze.

Następny w kolejce jest spławik. Dobieramy go w zależności od odległości łowienia, domyślnej wielkości i ilości łowionych ryb oraz warunków łowiska (uciąg, przeszkody na powierzchni w postaci liści, drobnej rzęsy). Na wodach stojących i kanałach stosuję spławiki z metalowym kilem i stosunkowo cienkim korpusem – wyłącznie firmy Mular, aczkolwiek inne firmy produkują bardzo podobne modele. Do dyspozycji mamy także spławiki w kształcie ołówka, długie i cienkie.

Mnie do stosowania spławików z dłuższym kilem przekonuje ich zachowanie po wpadnięciu do wody. Bardzo szybko łapią stabilność, dzięki czemu szybciej sygnalizują brania. Być może znajdą się osoby, które powiedzą, że niezastąpione na wodach bez uciągu są ołówki, jednak w praktyce najlepiej wyposażyć się w obydwa modele i wypróbować, który z nich bardziej nam odpowiada. Antena do takich spławików powinna mieć ok.2-3 centymetrów. Na klasyczne, pewne i częste brania, tudzież dobre żerowania spławik wyważamy na całą długość anteny (jednak w żadnym wypadku nad wodę nie może wystawać korpus). Przy braniach delikatnych warto wyważyć spławik do połowy antenki. Aby w pełni dopasować się do warunków na łowisku powinniśmy zakupić spławiki o różnych kolorach antenek (np. czerwone i żółte) lub zaopatrzyć się w specjalny marker. Jeśli chodzi o rzeki, tutaj zdecydowanie najlepiej sprawdzą się spławiki z dłuższym kilem, z tą różnicą, że korpus powinien być bardziej pękaty. Gramatura jakiej używam mieści się w przedziale 0,2-1.0 gram. Przyjmuje się, że na każdy metr łowienia dokłada się 0,1 grama – jest ot jednak totalna bzdura. Zdarzało mi się łowić 2 metrową wędką na spławik 1-gramowy (Kanał Szymoński) i na spławik 0,3 grama kijem 5-metrowym. Do takiego łowienia potrzebne są jednak bezwietrzne warunki. Pamiętajmy zatem, że ciężar spławika dostosowujemy do warunków łowienia, a nie długości wędki.

Jaki powinien być ołów? Przede wszystkim centrycznie nacięty i z powtarzalną masą. Jedyną istotną kwestią, która warto poruszyć przy temacie ciężarków jest rozróżnienie obciążenia typu stil (style) i śrucin.

Podstawowa różnica polegać ma na układaniu się zestawu oraz poziomie hałasu w momencie uderzenia o wodę. Podobno zestawy budowane na stilach wpadają do wody ciszej i bardziej naturalnie zachowują się wodzie. Mnie niestety takie „podobno” nie przekonało i po kilku próbach łowienia takimi zestawami, wróciłem do starych, poczciwych śrucin.
Obecnie buduję zestawy tylko i wyłącznie na nich. Nie zauważyłem różnicy pomiędzy jednymi i drugimi, zaś style są zdecydowanie droższe od śrucin, a jak mówi powiedzenie – jeśli nie widać różnicy to po co przepłacać? Dobrze skonstruowany zestaw na śrucinach w ręku zawodnika o odpowiednich umiejętnościach nie ma prawa się splątać (chyba, że przez wyjątkowego pecha). Na zestawy ze śrucinami łowiłem przy dobrym żerowaniu tyle samo, a może i więcej ryb co na stylach. Poza tym czy na rynku dostaniemy style o masie 0,013 grama? Nie! A czasami takie pyłki potrzebne są do doważenia spławika o te „pół antenki”. Po co więc mieszać jedne z drugimi i utrudniać sobie życie.

Klasyczny zestaw powinien w moim przekonaniu składać się z 8-10 śrucin. W tym roku akurat wszystkie zestawy budowałem na obciążeniu w kształcie rombu. W środku znajduje się największe śrucina, dookoła niej 2 mniejsze, potem 2 kolejne mniejsze i tak dalej, aż do uzyskania odpowiedniego wyważenia. Nie zauważyłem jednak znaczącej różnicy pomiędzy takim układem obciążenia, a układem klasycznym z jednakowymi śrucinami. Niemniej jednak zestawy nie plątały mi się praktycznie wcale. Zastanawiam się jednak czy wynika to z charakterystyki zestaw, czy z tego, że popełniałem mniej błędów.

Jeśli ukleje biorą bardzo pewnie (tempo co najmniej 3-4 na minutę) całe obciążenie skupiam przy przyponie. Jeśli średnie tempo jest mniejsze przy przyponie zostawiam śrucinę sygnalizacyjną, zaś obciążenie główne przesuwam 5-7 centymetrów nad „sygnał”. Na śrucinę sygnalizacyjną używam ciężarka o numerze 12.

Przy okazji wspomnę o długości przyponów. Powinniśmy przygotować 2 długości – krótsze (7-8 cm) oraz dłuższe (około 15 cm). Na ukleje przygotowuję przypony na żyłkach o średnicy od 0,08 do 0.09 mm. Nie używam żyłek cieńszych i grubszych. Stosuję 3 numeracje haczyków – od 18 do 22, jednak w 90% przypadków łowię na 20-stki. 18 używam tylko do największych, dobrze żerujących ukleji, zaś 22 na sztuki najmniejsze, biorące chimerycznie. Elementem, o którym nie możemy zapominać przy każdym przyponie są równe oczka oraz ilość oplotów przy łopatce. Przy przyponach uklejowych proponuję robić od 8 do 10 oplotów, choć znam osoby, które robią ich więcej i łowią z powodzeniem.

Wychodzę z założenia, że w tym przypadku lepiej przekroczyć sugerowany przeze mnie limit niż okręcić żyłkę mniej razy. Haczyk przy większej ilości oplotów zyskuje stabilność, a to przy przyponach uklejowych bardzo pożądana cecha. Równie istotnym elementem jest kropla, którą musimy wykonać na wszystkich łopatkach haczyków. Ma ona zapobiec zsuwaniu się robaka na żyłkę. Dzięki temu, że robak zostanie na haczyku zaoszczędzimy mnóstwo czasu. Ja krople robię z przezroczystego poxipolu z dodatkiem lakieru do paznokci lub farbki modelarskiej. Najlepsze kolory to pomarańczowy lub czerwony (dodatkowy efekt wabiący). Do robienia kropel równie dobry jest Distal. Przypony obowiązkowo trzymamy w dobrze oznaczonym portfelu.

Jakie haczyki stosować do połowu ukleji? Z pewnością te z długim trzonkiem, mocne, długo zachowujące ostrość. Najpopularniejsze na rynku modele to Milo P125 (sam je stosuję i polecam, choć te haki mają tylu entuzjastów co i przeciwników), Colmic B2000 oraz Triana Takara.

Zestawy uklejowe powinny mieć taką długość, aby holowana ukleja podczas podprowadzania jej do siebie sama trafiała do ręki. Nie możemy po nią wstawać, ani się schylać. Uniwersalnej długości zestawu nie sposób podać, ponieważ każda wędka inaczej się ugina pod ciężarem ryby, zaś małe ukleje uginają wędkę w mniejszym stopniu niż większe. Ja umieszczam haczyk około 40 centymetrów od końca wędziska, wprowadzając ewentualnie niewielkie poprawki po treningu.

Na koniec wspomnę jeszcze o łowieniu ukleji na tyczkę. Jest to technika stosowana bardzo rzadko i tylko w sytuacji, gdy wszelkie inne techniki ewidentnie przynoszą gorszy efekt. Zestaw powinien być bardzo krótki, najlepiej dopasowany do długości topu 2 elementowego. Spławik od 0,1 do 0,5 grama, smukły, ze szklaną anteną. Obciążenie z takich samych śrucin, ustawione jak główne 10 centymetrów nad przyponem długości 15 centymetrów. Ukleje na tyczkę łowimy tylko wtedy, gdy ich łowienie na uklejówkę jest niemożliwe ze względu na zbyt dużą odległość żerowania ukleji lub złe warunki brzegowe (np. gałęzie nad głową).

Łowimy!

Mamy już zanętę, odpowiedni sprzęt, wędzisko i trochę wiedzy teoretycznej. Czas przełożyć to na praktykę i pojechać na ukleje! Przeciwnik to nie lada i tylko bezbłędne przygotowanie pozwoli cieszyć się z tej specyficznej techniki łowienia i uniknąć wielu problemów, które szybko zniechęcą nas do „uklejowania”. Podstawa, o której warto wspomnieć w tym rozdziale to technika nęcenia. Koniecznie należy obrać jeden, jedyny punkt w kierunku którego będziemy zarzucać przynętę (punkt orientacyjny na drugim brzegu). Na pierwsze nęcenie warto wrzucić troszkę więcej towaru, aby szybko ściągnąć ryby i ustawić je w stanowisku. Potem zarzucamy przynętę w jedno miejsce, w tempie uzależnionym od żerowania ryb. Przy bardzo dobrym żerowaniu stosuję tempo 1 kuleczka na 2-3 ryby, czyli średnio kulka, co 30 sekund – szybciej zarzucam tylko przy dużej ilości dużych ukleji, które bardzo intensywnie pobierają pokarm. W takiej sytuacji stawiam także na obfite nęcenie robakami. Przy pogarszających się braniach nie rzucamy dalej bezmyślnie zanętą, tylko staramy się szybko wyciągnąć wnioski – dlaczego ryba nam odeszła i co zrobić, aby zwabić ją ponownie. Zacząć należy od zmiany gruntu, a jeśli to nie przyniesie powodzenia – odległości łowienia lub gramatury spławika. Ukleja odskakuje z łowiska nie tylko w kierunku drugiego brzegu, ale czasami w naszą stronę, nieraz pod samą siatkę. Rybom przeszkadzać może także zbyt duży haczyk lub za duża pinka. Podobnie sprawa ma się z przyponem – jeśli ryby nie biorą, próbujemy podnieść obciążenie lub wydłużyć przypon. Kilka przyponów w portfelu powinno nie mieć kulki zabezpieczającej przed spadnięciem robaka. Takie przypony zakładam na wyjątkowo ostrożne ukleje.

Nieco więcej finezji i sprytu wymaga od nas nęcenie na uciągu. Tam zawsze zarzucamy zanętę w górę rzeki – zazwyczaj metr, półtora powyżej naszego stanowiska. Jeżeli siedzimy na samym jego skraju to nie pozostaje nam nic innego jak zarzucać na samą linię naszego stanowiska. Patentem, który wymyślono bardzo dawno jest przymocowanie kamienia do spodu siatki i wyrzucenie jej jak najdalej w rzekę. Za siatką zwalnia nurt, dzięki czemu zyskujemy łatwiejsze technicznie miejsce do łowienia, w którym chętnie gromadzą się drobne rybki takie jak ukleje.

W czasie łowienia koniecznie należy sprawdzić, czy obok punktu nęcenia (z prawej, lewej, bliżej, dalej) nie znajdują się większe sztuki. Bardzo często zdarza się właśnie tak, że w samej smudze żerują najdrobniejsze rybki.

Pozostała kwestia, na co łowić? W 99% przypadków będzie to czerwona pinka. Najlepiej gdyby była twarda, dzięki czemu rzadziej będziemy musieli zmieniać ją na haczyku. Twarde pinki uzyskujemy poprzez dłuższy okres przetrzymywania ich w chłodzie, niektórzy dodatkowo dosypują do pinek piasku lub drobnych kamyczków, dzięki czemu robak wyciera się i (w niewytłumaczalny dla mnie sposób) twardnieje. Ja zazwyczaj ograniczałem się do przechowywania pinki w lodówce, choć przyznam szczerze, że w większości przypadków za przygotowanie moich robaków na zawody odpowiadały osoby trzecie. Na bardzo delikatnie biorące ukleje dobra będzie ochotka, jednak wymusza to bezwzględne zmienianie robaka, co każdą wyciągniętą rybę. Przy łowieniu na pinkę dobry, twardy robak wytrzymuje średnio 15-20 ryb, a czasami i 2 razy więcej. Widać różnicę, prawda? Wśród uklejarzy popularne są także tzw. skwaty – robaki trudno dostępne, krwistoczerwone, twarde, niewiele mniejsze od pinki. Niestety w Polsce są bardzo trudne dostępne i ciężko jest o nie nawet w najlepszych sklepach. Łowienie na białe robaki to margines, jednak na łowiskach z dużą ukleją warto mieć je w wyposażeniu. Razem z haczykami numer 18 mogą być doskonałym narzędziem do wyselekcjonowania tych największych sztuk. Nadmienię, że na Kanale Szymońskim nie mogłem przebić się przez ukleje nawet pęczkiem białych robaków, które te srebrne rybki rozszarpywały w ciągu kilku sekund nie pozwalając przynęcie opaść na dno.

Podsumowanie

Jak widać szybkościowe łowienie ukleji jest bardziej złożone niż mogłoby się na pozór wydawać. Kluczem do sukcesu jest perfekcyjne przygotowanie stanowiska, zestawu i zanęty w połączeniu ze sprzętem, który nie przeszkadza w łowieniu i umiejętnościami, które doskonalimy non stop oraz szczypta szczęścia – nieodłącznie związana z wędkarstwem, nie tylko tym wyczynowym. Trzeba być także elastycznym i cierpliwym, ponieważ nie nauczymy się tego od tak po prostu. Potrzebne są dziesiątki godzin praktyk, poprzedzonych teorią, która mam nadzieję przedłożyłem w sposób obrazowy, zrozumiały i wyczerpujący.

Damian Furmańczyk

stopka informacyjna
© 2024 Górek-Gliny – Wędkarstwo Wyczynowe
Projekt strony internetowej Studio DEOS