Wędkarstwo feederowe jest najprężniej rozwijającą się dyscypliną ostatnich lat. Jej dynamiczny rozwój wynika z faktu, że jest stosunkowo młoda i nie w pełni odkryta. Oczywiście mam na myśli jej sportową, wyczynową odmianę, ponieważ sam sposób wędkowania znany jest od dziesięcioleci. Ciekawostkę stanowi to, że pierwsze oficjalne Feederowe Mistrzostwa Świata odbyły się w 2011 roku. Wtedy Kacper zdążył już opublikować wiele artykułów i materiałów dotyczących spławikowego wyczynu. Z kolei pierwsze Mistrzostwa Polski rozgrywane były dopiero w roku 2017. Popularyzacja tej metody znacząco wpłynęła na obniżenie progu wejścia do świata wyczynu feederowego. Wiedza i doświadczenie wielu specjalistów tej dziedziny jest dostępne na wyciągnięcie ręki w polskim internecie.
Jako że ten blog od zawsze był poświęcony spławikowi, uważam, że warto zacząć od porównania feedera do metody odległościowej. Dzięki temu osoby, które dotychczas nie miały styczności z feederem (a łowiły odległościówką), z łatwością przyswoją możliwości, jakie daje łowienie koszykiem. Od razu zaznaczę, że jedna i druga technika jest efektywna w określonych dla siebie warunkach, ale bardzo często obydwie pozwolą łowić równie skutecznie.
Feederem wygodniej, łatwiej i efektywniej wędkuje się w rzekach. W szczególności mam tu na myśli rzeki szybko płynące, wymuszające stosowanie koszyków o ciężarze powyżej 50 g. Zakotwiczony na dnie koszyk umożliwia cierpliwe oczekiwanie na branie. Ma to szczególne znaczenie podczas łowienia dużych ryb, które z reguły nie lubią dużego zamieszania. Każdy, kto próbował łowić na rzece maczówką z pewnością wie, jak trudna jest to sztuka.
Odległościówka jest cicha i nie generuje hałasu, takiego jak wpadający do wody koszyk. Przykładowo, możemy wynęcić całą zanętę już na początku zasiadki i całkowicie zrezygnować z donęcania kulami. Jest to istotne szczególnie w wodach płytkich i wszędzie tam, gdzie ryby są wyczulone na presje. Koszyk (nawet ten najmniejszy) zawsze będzie powodował plusk, który może odstraszyć pojedyncze, duże ryby z pola nęcenia.
Selekcjonowanie ryb jest łatwiejsze odległościówką, ponieważ możemy skutecznie omijać drobnicę krótkim przyponem i obciążeniem skupionym tuż nad dnem. W ten sposób szybko doprowadzamy przynętę do dna, omijając łapczywie żerujące ukleje i wzdręgi. Nie zawsze to działa, ale prawdopodobieństwo powodzenia jest większe, niż podczas łowienia feederem. Wynika to z regulaminu obowiązującego na zawodach, gdzie stosujemy przypony o minimalnej długości 50 cm.
Feeder daje większe pole manewru w zakresie łowionego dystansu. W zależności od naszych umiejętności i tego w jakim stopniu pozwala wiatr, możemy skutecznie łowić na dystansie nawet 70 m od brzegu. W ten sposób możemy nęcić kilka odległości, które nie będą ze sobą kolidowały. Łowiąc odległościówką, często nęcimy tak daleko, jak najprecyzyjniej jesteśmy w stanie dostrzelić kulą. Przez to już w trakcie zawodów trudno jest przenęcić się kilka metrów poza docelowe pole nęcenia.
Odległościówka pozwala łowić delikatniej. Możliwe jest stosowanie przyponów o średnicy 0.08 mm i haczyków rozmiaru 20. W feederze rzadko korzysta się z cieńszej niż 0.10mm i haczyków rozmiaru 16. Za bezpieczny standard powszechnie uznaje się żyłkę 0.12 mm. Wynika to z przeciążeń, jakie następują w momencie holowania ryby na zestawie z plecionką. Plecionka jest kluczowa do obserwacji delikatnych wskazań, ale jej sztywność nie wybacza żadnych błędów. Zestaw do odległościówki oparty jest na rozciągliwej żyłce, która doskonale amortyzuje gwałtowne zrywy podczas holu.
Feederem nęcimy mniej. Ryby utrzymujemy systematycznym przerzucaniem i podawaniem kolejnej porcji robaków i zanęty. Precyzyjne rzucanie koszyka pozwala tworzyć bardziej skoncentrowane pole nęcenia. Łowiąc odległościówką jest to niemożliwe, ponieważ margines błędu w nęceniu jest spory. Fakty są takie, że często przez całe zawody można wykorzystać tyle nośnika (zanęty z gliną), ile zawodnik spławikowy wrzuci w dwóch kulach podczas wstępnego nęcenia. Należy jednak pamiętać o regularnym i konsekwentnym przerzucaniu koszyka z zanętą.
Odległościówka jest trudniejsza w opanowaniu. Dobry spławikowiec szybko stanie się dobrym feederowcem. O wiele trudniej jest opanować podstawy metody odległościowej osobie, która miała styczność jedynie z feederem.
Budowa zestawu feederowego jest banalnie prosta. Generalnie używa się dwóch zestawów. Na feedergumie lub skrętce. Łowiąc odległościówką posiadamy nieograniczone możliwości różnych kombinacji.
Odległościówką skuteczniej łowi się drobne ryby, co wynika z większej finezji zestawu, szybszej sygnalizacji brań i czułości spławika. Bardzo często skuteczność zacięć jest lepsza wybierając metodę odległościową.
Feeder opiera się na łowieniu z dna. Odległościówką możemy łowić na dowolnej głębokości oraz z długiego opadu. Feederem również można łowić z opadu, ale jest to o wiele trudniejsze.
Powyższe różnice są tymi najważniejszymi. Tworzą pewnego rodzaju fundament do zrozumienia metody feederowej. Ta dzieli się na kilka technik z użyciem drgającej szczytówki. Tak jak w spławiku występuje bat, tyczka, odległościówka i bolonka; tak w feederze mamy do czynienia z technikami nazywanymi feederem klasycznym, methodą i bombką. Różnica nie polega na stosowaniu innych wędek, a na innej budowie zestawów końcowych. Ja jednak koncentruję uwagę na najbardziej wyczynowej formie feedera, jaką jest popularnie nazywany „klasyk”.
Czynny zawodnik spławikowy nie potrzebuje ogromnej ilości dodatkowego usprzętowienia, aby rozpocząć przygodę z feederem. Oczywiście, jeśli ktoś zaczyna od podstaw, musi liczyć się z pewnymi wydatkami. Tutaj skoncentruję się tylko na rzeczach typowo feederowych, które są konieczne do czerpania przyjemności z łowienia na feeder.
Ramię (Feeder Arm) służy do odkładania wędki podczas oczekiwania na branie. Kluczowym elementem jest jego stabilność i w miarę możliwości kompaktowość. Stabilne ramię jest elementem niezbędnym podczas łowienia na wszystkich typach wód, ale jego gabaryty mogą skutecznie przeszkadzać w operowaniu wędziskiem i podczas lądowania ryb. Osobiście wyznaję zasadę, aby na wodach stojących (gdzie szczytówkę trzymam blisko tafli wody) stosować możliwie jak najkrótsze ramię. Czasami wystarczy dłuższa fajka, ale możliwość regulacji kąta nachylenia często okazuje się nieodzowna. Krótkie ramię nie zasłania dużej przestrzeni i pozwala swobodnie operować zarówno wędką jak i podbierakiem. Mówiąc wprost, ramię ma pomagać, a nie zawadzać.
Inaczej jest na wodach płynących. Mam na myśli rzeki, które wymuszają ustawienie wędki w pozycji bardziej pionowej. Tutaj krótkie ramię nie zdaje egzaminu, ponieważ jego niewielka długość nie pozwala na swobodne wypionowanie wędziska. Konsekwencją tego jest zwiększenie naporu nurtu rzeki na plecionkę i dużo gorsza sygnalizacja wskazań. Kąt między szczytówką wędki, a wchodzącą do wody plecionką powinien umożliwiać swobodne obserwowanie wskazań i zapewniać pewne zacięcie bez konieczności odchylania wędki za siebie. Nie należy przesadzać i umieszczać wędziska w pełnym pionie, ponieważ będzie to bardzo utrudniać skuteczne zacięcie. Należy pamiętać, że dłuższe ramię zawsze wiąże się z mniejszą stabilnością, dlatego na rzeki polecam wyposażyć się w te z dodatkowym wspornikiem. Dwupunktowe mocowanie na nodze siedziska pozwala mocno przytwierdzić całą konstrukcję.
Drugim istotnym elementem jest podpórka, na której opieramy wędkę. Tu również stosuję podział między wodami stojącymi i rzekami. Kiedy szczytówkę trzymam nisko, preferuję szerokie podpórki umożliwiające ciągłą pracę zestawem i manipulowanie ugięciem szczytówki. To są detale, ale bardzo istotnie przekładające się na skuteczność łowienia. Napięcie zestawu należy stale kontrolować, aby szczytówka nie była ani zbyt mocno ugięta, ani zbyt luźna.
Łowiąc w rzece nie występuje potrzeba korygowania napięcia szczytówki, uciąg wody robi to sam. Nie mamy na to większego wpływu, poza użyciem sztywniejszej lub miększej szczytówki. Dlatego wybieram możliwie jak najmniejsze, bardzo kompaktowe podpórki typu „U”, które pewnie trzymają wędzisko, ale przede wszystkim nie zabierają przestrzeni.
Temat wędek jest bardzo obszerny. Ich rozsądny dobór pozwala zaoszczędzić wiele pieniędzy i rozczarowań. Na tym etapie skupię się jedynie na ogólnych cechach, które moim zdaniem są fundamentalne. Na rozwinięcie i wyczerpanie tego tematu przyjdzie czas w niedalekiej przyszłości.
Długość wędki wpływa przede wszystkim na maksymalną odległość oddawanych rzutów.
Do długości 3.30 m z góry zakładam, że wędka będzie służyć do łowienia w niedalekiej odległości od brzegu. Wędki krótkie z reguły posiadają niskie ciężary wyrzutowe. Nie jest to dziwne, ponieważ nie służą do oddawania dalekich rzutów. Polecam osobom początkującym, aby uczyć się łowienia feederem właśnie wędką do długości 3.30 m. Te, nawet bardzo budżetowe są lekkie i dają dużą frajdę z holowania każdej ryby. Ponadto nie polecam osobom początkującym prób oddawania dalekich rzutów. Precyzji powinniśmy uczyć się etapami.
Do kategorii najbardziej uniwersalnych zaliczam wędki o długości 3.60 m. Przy ich użyciu bez problemu poradzimy sobie podczas łowienia w rzekach, zbiornikach zaporowych i głębokich łowiskach. To, na jaką odległość uda nam się rzucić, uzależnione jest od klasy wędziska, charakteru pracy, techniki rzutu i odpowiednio dobranego koszyka. Tą długość cechuje po prostu uniwersalność.
Wędki długie 3.90 m – 4.20 m służą głównie do oddawania ekstremalnie dalekich rzutów i podczas łowienia w szybko płynących rzekach. Oczywiście nie oznacza to, że na rzekach nie można stosować krótszych. Z reguły wędki o tej długości posiadają duży ciężar wyrzutowy, stąd są odpowiednie do łowienia w tego typu warunkach.
Ciężar wyrzutowy jest istotnym parametrem stanowiącym o przeznaczeniu wędki. Świadczy o tym, pod jakim obciążeniem wędka osiąga maksymalne możliwości rzutowe. Wartość ta zawsze dotyczy sumy obciążenia koszyka z zanętą. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby do wędki o cw. 40 g założyć koszyczek 45 g. Należy jednak uwzględnić, że powyżej ciężaru 40 g dystans będzie się skracał mimo zastosowania większego obciążenia. Przeciążenie wędziska rzadko prowadzi do jego uszkodzenia. Polecam jednak zachować zdrowy rozsądek.
Ciężar wyrzutowy znacząco oddziałowuje na akcję wędki, czyli sposób ugięcia w czasie wyrzutu i holu:
Wędki o cw. do 40 g z reguły cechują się miękką, paraboliczną akcją. Doskonale amortyzują zestaw w trakcie holu i pozwalają nacieszyć oko widokiem wygiętej w pół wędki.
Wędki o cw. 50-90 g są bardziej progresywne. Potrzebują większej energii do osiągnięcia pełnego ugięcia.
Wędki o wyższym ciężarze wyrzutowym wymagają bardzo dużego obciążenia do optymalnego załadowania wędziska. Nie mają zbyt wiele wspólnego z finezją, dlatego warto dostosować zestaw pod możliwości sprzętu.
Waga wpływa jedynie na komfort użytkowania. Naturalną rzeczą jest, że wędki wysokiej klasy wykonywane są z lepszej jakości komponentów, a to przekłada się na niższą wagę. Nie można jednak oczekiwać bardzo niskiej wagi w długich i silnych wędziskach.
Odnośnie ilości składów, mam tylko dwie uwagi:
Wędki dwuskładowe z reguły są lżejsze i szybsze. Skuteczniej ładują się pod obciążeniem, jednocześnie głębiej uginają się w holu.
Wędki trzyskładowe są łatwiejsze w transporcie. Nie rzucają tak dobrze jak wędki dwuskładowe. Jedyną ich przewagą jest brak konieczności posiadania długiego pokrowca.
Zasadniczo tylko dwa parametry dedykują kołowrotek do miana „feederowego”. Najważniejsze jest niskie przełożenie. Kołowrotki o przełożeniu w zakresie 4.3:1 do 5.0:1 świetnie radzą sobie z przeciążeniami podczas wyciągania koszyka. Operowanie kołowrotkiem o niskim przełożeniu pozwala płynnie i bez znacznych oporów zwijać do siebie zestaw. Naturalnie kołowrotki o wyższym przełożeniu męczą się i szybko eksploatują. Jest to reguła, która pozwoli uniknąć rozczarowania, nawet jeśli kołowrotek nie jest z najwyższej półki. Osobiście znam kilka modeli kołowrotków o wysokim przełożeniu, które mimo tego doskonale realizują swoje zadania. Są to jednak maszyny za ogromne pieniądze, wykonane z bardzo wysokiej jakości komponentów.
Drugim parametrem jest szerokość i długość szpuli. Im szpula szersza i dłuższa, tym lepiej. Mimo wszystko najważniejsza jest jej długość. Kołowrotki o szerokiej szpuli, ale krótkim nawoju męczą, się podobnie jak konstrukcje o wysokim przełożeniu. One doskonale spisują się przy łowieniu odległościówką (np. Mivardi Deamon), ale kompletnie nie nadają się do łowienia feederem.
Dla detalistów pozostaje kwestia designu i wagi. Waga jest szczególnie istotna, kiedy posiadamy wędki wysokiej klasy. Nie wykorzystamy potencjału flagowych modeli wędek, jeśli dołożymy do nich pół kilogramowe betoniarki. Niska waga zestawu znacząco poprawia komfort wędkowania.
Nie należy również bardzo skrupulatnie dostosowywać rozmiaru kołowrotka do długości wędki. Do zakresu długości 2.70 m – 3.60 m w zupełności wystarczy kołowrotek rozmiaru 5000. Jeśli posiadamy dłuższe wędki, ale o niskim ciężarze wyrzutowym nie polecam zakładać typowo dystansowych kołowrotków typu Big Pit. Tradycyjny kołowrotek rozmiaru 6000 będzie optymalny. Trochę inaczej wygląda to w konstrukcjach typowo dystansowo-rzecznych. Bardzo mocne wędki stworzone do operowania ciężkim sprzętem, ogólnie dobrze pasują do masywnych kołowrotków.
Stanowi absolutny „must have” podczas łowienia feederem klasycznym. Jakość przekazywanych wskazań na szczytówkę jest nieporównywalnie lepsza niż podczas łowienia z użyciem żyłki. Jest to zasługą zerowej rozciągliwości plecionki. Niezależnie od łowionego dystansu, zawsze tak samo dobrze zobaczymy branie. To, co jest zaletą, stanowi też pewną wadę (szczególnie dla początkujących). Można to zniwelować zastosowaniem amortyzatora w postaci feedergumy. Osobiście nie wyobrażam sobie łowienia dużych leszczy bez amortyzatora. Duże ryby potrafią być nieprzewidywalne, a każda strata podczas zawodów może okazać się znacząca. Pomimo tego, nawet nowicjuszom proponuję zaczynać swoją przygodę właśnie od plecionki. Chodzi o to, by od początku wypracowywać właściwe nawyki podczas zacinania i holowania ryb.
Plecionki różnią się od siebie jakością, ilością splotów oraz zatapialnością. Jakość często jest uwarunkowana ceną. Najlepsze plecionki możemy kupić za ponad 100 zł. Zazwyczaj łatwiej je zatopić i nie hałasują na przelotkach za sprawą większej ilości splotów. Jednak tańsze, czterosplotowe również dobrze spełniają swoje zadanie. Trzeba jednak zaakceptować ich drobne niedoskonałości.
Od początku warto skategoryzować je do poszczególnych zadań:
Koszyczki o klasycznej budowie typu „cage” to najpopularniejszy rodzaj koszyka zanętowego. Przypominają klatkę, w której umieszcza się mieszankę z robakami. Cechuje je przede wszystkim uniwersalność i duża praktyczność. Śmiem twierdzić, że posiadając tylko koszyki tej budowy, można z powodzeniem obłowić większość polskich łowisk.
Koszyki rzeczne swoją budową bardzo przypominają wcześniej wspomniany klasyczny „cage”. Różnica polega na zastosowaniu kolców lub pręcików stabilizujących koszyk na dnie. Kolce zapobiegają jego przesuwaniu przez nurt rzeki. Dzięki temu możemy obniżyć gramaturę koszyka i łowić bardziej komfortowo.
Koszyczki typu „window” służą do oddawania rzutów na dalekie odległości. Windowy niczym pocisk przecinają opory powietrza! Mogą być świetnym zamiennikiem dla klasycznych koszyków, kiedy warunki wyraźnie się pogorszą i nawet precyzyjne rzuty na krótki dystans stają się wyzwaniem.
Koszyczki typu „bullet” należą do grupy koszyków dystansowych. Obciążenie montowane u dolnej podstawy koszyka wyraźnie wydłuża zasięg rzutu i poprawia aerodynamikę lotu. Od „windowów” wyróżnia je możliwość łatwego tworzenia smugi zanętowej w opadzie.
Z uwagi na ograniczone możliwości regulaminowe, do naszej dyspozycji (na zawodach) pozostają jedynie dwie możliwości.
Zestaw ze skrętką jest sztywny i bardzo czuły na najdrobniejsze wskazania. Cechuje się dużą odpornością na splątania. Najczęściej używam go podczas łowienia drobnych ryb. Zerowa amortyzacja nie pozwala na komfortowe łowienie dużych ryb. Oczywiście to tylko przyjęte reguły, w praktyce tym zestawem możemy łowić nawet duże leszcze. Należy tylko pamiętać, aby pozostawić sobie rezerwę wytrzymałości podczas wyboru średnicy żyłki i rozmiaru haczyka. Do łowienia dużych leszczy z dystansu nie waham się użyć przyponu 0.148mm i haczyka w rozmiarze 14.
Zestaw z feedergumą posiada duże skłonności do plątania, ale mimo to, jest niezastąpiony podczas łowienia dużych ryb. Amortyzacja jest kluczowa, kiedy stosujemy przypony niewielkiej średnicy i haczyków w małym rozmiarze. Grubość gumy zawsze dobieram do średnicy przyponu. Konsekwencją użycia zbyt cienkiej gumy do bardzo grubej żyłki jest możliwość zerwania gumy zamiast przyponu. Z kolei zbyt gruba guma niedostatecznie zamortyzuje cienki przypon.
Guma 0.6 mm – przypony 0.064 mm – 0.148 mm; haczyki 22-16 (np. IM601, AG Top Black)
Guma 0.8 mm – przypony 0.128 mm – 0.185 mm; haczyki 16-12 (np. IM601, IM110, AG Top Black)
Guma 1.0 mm – przypony grubsze od 0.185 mm; haczyki 14-10 (np. IM110, IM711)
Wyżej opisałem totalne podstawy. Mam nadzieję przydatne z perspektywy laika, który właśnie zainteresował się feederem. W kolejnych wpisach będę już zdecydowanie bardziej zgłębiał temat. To będzie seria treści, która być może przyda się nie tylko początkującemu, a mi pozwoli usystematyzować dotychczasowe doświadczenie.
Marcin Kurzepa