Zawody MIVARDI to pomysł na cykliczne-coroczne, dwudniowe zawody spławikowe. Zazwyczaj początki każdego tego typu przedsięwzięcia są trudne. Nie inaczej było i tym razem. Pomysł zrodził się na tyle późno, że „I Puchar” musieliśmy wcisnąć w bardzo napięty grafik. Wystarczy wspomnieć, że od początku kwietnia w każdy weekend bierzemy udział w zawodach, a pierwszą wolną niedzielę będę miał dopiero w lipcu. Połowa maja to okres kiedy chyba każdy z naszej wędkarskiej społeczności rozgrywa wcześniej zaplanowane zawody lub też odbywa komunijną wyprawę. Mimo to na zbiórce stawiło się 37 zawodników i jedna zawodniczka. Gośćmi specjalnymi byli zawodnicy klubu MIVARDI.cz, którzy jak się później okazało zawody potraktowali bardzo poważnie.
Piątkowy trening potwierdził moje przypuszczenia, że chcąc wygrać główną nagrodę będzie trzeba wykazać się w metodzie odległościowej. Zalew Nowomiejski zdecydowanie przypadł do gustu kolegom z Czech, którzy uwielbiają łowiska, w których „są ryby”, a jednocześnie nie padają łatwym łupem zawodników. Już na treningu łowili dużo leszczy, w tym sztuki powyżej 1 kg.
Niestety jak to bywa w połowie maja, sobotniej turze towarzyszyło gwałtowne załamanie pogody. Dosłownie całą turę intensywnie padał deszcz. Wyniki zawodników były bardzo zróżnicowane. Wynikało to z tego, że albo ktoś dobrał się do leszczy, albo 4 godziny holował jazgarki. Tylko nieliczni zawodnicy złowili konkretne ryby z tyczki. Wszystkie 3 sektory wygrali koledzy, którzy łowili wyłącznie odległościówkami. Królem polowania zgodnie z oczekiwaniami został Zbyszek Milewski, który dosłownie pozamiatał sektor C z wagą ponad 12 kilogramów! Sektor B również zgodnie z oczekiwaniami wygrał nasz kolega z ekipy MIVARDI Mirek Melcher. Najbardziej wyrównany sektor A padł łupem mojego serdecznego kolegi z drużyny podlodowej Michała Brzezowskiego.
Na niedzielną turę nie dotarł tylko jeden zawodnik, co biorąc pod uwagę pogodę z soboty było miłym zaskoczeniem. O ile dzień wcześniej „zlał” nas deszcz, o tyle w niedzielę porwać z koszy chciał nas bardzo silny i zimny wiatr! Pogoda naprawdę nas nie rozpieszczała, ale zgodnie z zasadą, że na ryby nie ma złej pogody wszyscy dzielnie walczyli o jak najlepsze lokaty. Jeśli chodzi o wyniki zawodników i ryby niewiele się zmieniło. Jedynie w sektorze A Paweł Fic zrobił jedynkę łowiąc głównie tyczką. Zbyszek znowu zdeklasował zawodników w sektorze B, a sektor C wygrał Michał Brzezowski. Warto wspomnieć o stanowisku C35, które w oba dni dawało najwyższą wagę całych zawodów – średnio 12 kilogramów przyzwoitych leszczy.
Na podium nie było zaskoczenia. Zwyciężył Zbyszek Milewski, który w mojej opinii jest obecnie najbardziej doświadczonym i z pewnością najlepszym polskim zawodnikiem w tej metodzie. Drugi był Michał Brzezowski, który jest wędkarzem wszechstronnym, wygrywa nie tylko bałałajką, ale również tyczką i odległościówką. Na trzecim stopniu podium uplasował się Mirek Melcher, który z wylosowanych stanowisk osiągnął naprawdę maksimum tego co było możliwe.
W miniony weekend pogoda była na tyle koszmarna, że uniemożliwiła nam nagranie dobrego materiału filmowego, a i sami zawodnicy w przeraźliwym zimnie byli dalecy od pozowania do zdjęć. Mimo to w wolnej chwili spróbuję zmontować krótki film ze zwycięzcą zawodów w roli głównej.
Serdeczne podziękowania dla wszystkich uczestników za wytrwałość oraz miłą i sportową atmosferę.
Kacper Górecki