Tydzień po ostatecznym rozstrzygnięciu w lidze czeskiej przyszedł czas na ostatnie w tym sezonie zawody GP Polski. Łowisko w Kluczborku od samego początku było zapowiadane jako najciekawsze pod każdym względem w całym cyklu. Dla mnie najważniejsze było to, że w GPP w końcu pojawił się element „świeżości” w postaci nowego, nieznanego bliżej dla większości zawodników łowiska.
Pod pretekstem dbałości o rybostan zbiornika organizatorzy zabronili czwartkowego treningu, w piątek natomiast nie można było używać siatek. Większości uczestników nie przypadło to do gustu, mi natomiast „nie wadziło”. W Czechach trenuje się tylko w piątek i również bez siatek. Nikt nie narzeka, a zawodnicy nie marnują urlopów na dodatkowy dzień jałowego treningu tylko dlatego, bo inni trenują.
Przed zawodami poznaliśmy wiele teorii o zbiorniku Kluczbork. Asia i Krzysiek, który w ten weekend zastąpił Pawła Fica na tym łowisku łowili wiele razy. Jednak charakter rybostanu w tego typu „młodych” zbiornikach jest bardzo dynamiczny. W poprzednich latach w Kluczborku dominowała tyczka, a dobre wyniki nie spadały poniżej 10 kg. Kilku letnia presja zawodów sprawiła, że ryby zmądrzały i stały się ostrożniejsze.
W piątek łowisko nie ukazało swojego prawdziwego oblicza. Białych ryb było bardzo niewiele, w sektorach seniorów wielu kolegów nie złowiło innej ryby niż okoń czy jazgarz. Przewidując takie zachowanie ryb, postanowiliśmy ze Zbyszkiem przełowić tylko odległościówki. Ponoć miejscowe ryby przepadają za zanętą – zaufaliśmy tej teorii i postanowiliśmy sprawdzić dwie leszczowe mieszanki.
Ja przygotowałem zanętę w naturalnym kolorze, Zbyszek typowo czarną. Jako, że ryby miały być niewielkie, zanętę łączyliśmy z gliną „odciążoną” ziemią torfową.
Mimo wszelakiego bezrybia udało nam się złowić trochę małych leszczy. Wiedzieliśmy, że odległościówek na kluczborskim akwenie nie można zlekceważyć. Reszta drużyny z różnym skutkiem testowała systemy batowo-tyczkowe.
Zbiorniki zaporowe mają to do siebie, że na treningu ryb zazwyczaj jest niewiele. Dopiero zwabione dużą ilością jedzenia przez całą dobę napływają w strefę zawodów. W związku z tym nie należy sugerować się tym co było na treningu.
Od strony taktycznej do zawodów podeszliśmy uniwersalnie. Niczego nie zakładaliśmy, zamierzaliśmy indywidualnie dostosować się do tego co pokaże nam łowisko. W tym celu przygotowaliśmy po 7 litrów lekkiej gliny (po 1 części: ziemi, argile czarnej, argile jasnej i double leam) i ciężkiej (3 cz. double leam, 1 cz. glina rzeczna).
Rano mieliśmy namoczyć po 2 kg zanęty Champion Feed Brasem, którą testowałem z powodzeniem na treningu.
Lekka glina powinna być dobra do połączenia 1:1 z zanętą na tyczkę. Ciężka wersja miała być w tej samej proporcji z zanętą wystrzelona na odległościówkę. Do 4 litrów mieszanki na oba dystanse należało dodać w umiarkowanej ilości mix jokersa, ochotki i kasterów.
W sobotni poranek okazało się, że z domu nie zabrałem rolek! Kilka telefonów nie pomogło, nikt nie miał ze sobą dodatkowego sprzętu. Kiedy już podjąłem decyzję o okrojeniu taktyki i wyłącznie z niej tyczki, z pomocą przyszedł mój sobotni sąsiad Bogusław Majewski. Wsparcie kolegi okazało się kluczowe, bo 90% wyniku tego dnia zrobiłem łowiąc zestawem skróconym. Jeszcze raz bardzo dziękuję za pomoc.
Uniwersalna taktyka przełożyła się na „uniwersalny” rybostan w mojej siatce. Tego dnia dość regularnie łowiłem ładne okonie, płocie, małe leszczyki, a przyłowem były dwa 35-40 cm jazie.
Jako, że w moim sektorze ryby wyraźnie pojawiły się od początku w zasięgu długich wędek, odległościówkę sprawdzałem tylko w wymiarze symbolicznym, nie było sensu ryzykować. Łowiłem na klasyczny, „polski” zestaw 0,75 g (spławik GT3) typowy do łowienia z opadu, przypon 25 cm (żyłka Rive Hooklenght 0,09, haczyk Ignesti 303d nr. 18).
Najwięcej brań miałem na dwie ochotki ulokowane 5 cm nad dnem, na swobodnie dryfującym zestawie. W pierwszej godzinie donęcałem wyłącznie lekką gliną z kasterem i pinką – dzięki temu złowiłem kilka okazałych okoni. Później zgodnie z oczekiwaniami pasiaki „siadły” i należało skupić się na białorybie. Ten najlepiej reagował na mieszankę zanętową ze wstępnego nęcenia z odrobiną jokersa. Donęcałem co 10 minut, za każdym razem dosypując do kubka odrobinę kasterów i pinki.
To był dla nas dość dobry dzień. Ja, Zbyszek i Asia zrobiliśmy trójki sektorowe, Szymek był 4, a Krzysiek 7. Tabela po I turze była bezprecedensowa, ponieważ 1 i 9 miejsce dzieliły zaledwie 4 punkty! My z 20 pkt. zajmowaliśmy siódmą lokatę.
Na drugą turę postanowiliśmy nic nie zmieniać. Wymieniliśmy się jedynie poglądami co działało, a co niekoniecznie było dobre.
Drugiego dnia los przydzielił mi stanowisko po Zbyszku (C7), który swój wynik zrobił głównie odległościówką. W sobotę był to zdecydowanie najmniej rybny sektor. Jednak z moich doświadczeń na tego typu zalewach wynikało, że najsłabsze strefy w pierwszej turze zazwyczaj są obfite w niedzielę.
Na kluczborskim zbiorniku ta teoria nie sprawdziła się. Od pierwszych minut w zasięgu mojego wzroku padały tylko pojedyncze ryby i to głównie małe okonie. Po 30 minutach złowiłem pierwszego leszczyka na odległościówkę, w następnym rzucie po dość długim holu spiąłem „prawdziwego” leszcza o wadze co najmniej 1,5 kg, a być może i znacznie większego. Tego dnia nie zamierzałem już nawet dotknąć tyczki.
Średnio co 5-10 minut holowałem 300-500 g leszczyki, w podobnych odstępach czasu donęcałem łowisko ciężką mieszanką gliny i zanęty z mixem przynęt.
Po 4 godzinach na sporym luzie i z dużą przewagą wygrałem sektor C. Można powiedzieć, że w niedzielę mocno zaprocentowało doświadczenie zdobyte od czeskich kolegów.
Łowiłem systemami „propad” 8-10g i „klouzak” 12g. Co oznaczają te pojęcia wspomniałem już w artykule o spławikach Czeskich Mistrzów.
Druga tura należała do naszej drużyny! Szymek wygrał sektor, Asia i Zbyszek zrobili trójki, Krzysiek był 5. Z 13 pkt. wygraliśmy sobotnią turę i awansowaliśmy na 3 miejsce w klasyfikacji generalnej zawodów! Do zwycięstwa zabrakło naprawdę niewiele. Na podium GPP w Kluczborku stanął również nasz Szymek, który mimo falstartu na początku sezonu z zawodów na zawody nawiązał wyrównaną rywalizację z najlepszymi juniorami w Polsce.
Po ceremonii uhonorowania zwycięzców ostatnich eliminacji, przyszedł czas na podsumowanie całego cyklu GPP 2016. Po raz kolejny najlepszy w Polsce okazał się TRAPER Siedlce. Jest to jedyna drużyna, która w 5-osobowym składzie nie posiada słabszego ogniwa. Każdy zawodnik i zawodniczka Trapera to absolutna czołówka w swojej kategorii. Ten zespół został stworzony po to, by wygrywać i wywiązuje się z tego w 100%.
Niemniej nie należy już mówić o dominacji jednej drużyny. Traper w tym sezonie w klasyfikacji drużynowej tylko 2 razy stanął na podium, a po sobocie to Robinson prowadził w rocznej klasyfikacji. Poziom najlepszych drużyn GPP co roku się wyrównuje, przez co rywalizacja staje się ciekawsza, bo bardziej zacięta.
Nasz klub Górek TEAM Samol Opole osiągnął duży sukces zajmując 4 miejsce, tracąc do podium naprawdę niewiele! Szczerze mówiąc zabrakło nam wiary w sukces, nie braliśmy pod uwagę, że „w nowej odsłonie” już w pierwszym sezonie osiągniemy tak wysoki poziom.
Na podium w klasyfikacji indywidualnej w swoich kategoriach znaleźli się Asia i Zbyszek, dla którego to wielki powrót do elity po kilku słabszych sezonach. Mylili się Ci, którzy uważali, że najlepsze lata ma już za sobą.
Należy podkreślić pełną dominację Wiktora Walczaka, który w GPP od lat jest o dwa kroki przed resztą zawodników. Nawet jak Jego zespół nie trafi z taktyką, On i tak nie wypada z czołówki. Jest po prostu genialny w tym co robi i jak nikt inny w Polsce potrafi łowić „trudne” ryby.
Drugie miejsce na podium przypadło mojemu serdecznemu koledze Pawełkowi Wlazło, który potwierdził to o czym ja wiedziałem już od dawna – ma najwyższe umiejętności w każdej metodzie. To dla Niego wielki sukces i jestem dumny, że od lat wspólnie uczymy się wędkarstwa wyczynowego. Nawet w klasyfikacji dwuletniej GPP znaleźliśmy się obok siebie. Za niespełna miesiąc ponownie będziemy walczyli we Włoszech na Italian Master i Tubertini Day.
W kategorii kobiet i juniorów również wygrali reprezentanci klubu Traper, odpowiednio Kamila Justa-Kowalska i Mateusz Turek.
Klasyfikacja dwuletnia GPP 2015-2016
Na koniec chciałbym pochwalić organizatorów zawodów w Kluczborku. Przede wszystkim zagospodarowali fajne jak na polskie realia łowisko. Nie należy oczekiwać, że w tak małym zalewie leszcze będą masowo przyrastały do miana kabanów. Organizacja sektorów, sędziowie, oprawa – wszystko było ok i na dobrym poziomie. Puchary w rocznych klasyfikacjach do 6 miejsca biorąc pod uwagę trud długiego sezonu, również należy uznać za miłą niespodziankę.
Sezon 2016 mimo, że się jeszcze nie zakończył już jest dla zawodników Górek TEAM wyjątkowy i pełen sukcesów. Zaczęło się od złotego Medalu Podlodowych Mistrzostw Polski w drużynie, srebra i brązu indywidualnie. W spławiku zdobyliśmy Mistrzostwo Polski najpierw w kategorii Kobiet, a chwilę później w kategorii Seniorów. To daje 5 medali Mistrzostw Polski z czego, aż 3 złote! Powiedzieć, że jestem dumny to zdecydowanie za mało.
Jako klub podlodowy w ciągu trzech lat w Polsce zdobyliśmy wszystkie możliwe medale w drużynie i indywidualnie. Obecnie osiągnęliśmy pełnię swoich możliwości i w nadchodzącym sezonie będziemy mierzyć się z presją bycia na szczycie.
W spławiku mamy do wypełnienia jeszcze sporą rezerwę umiejętności i obycia na trudnych łowiskach GPP. Jednak już teraz nasza drużyna ma to czego nie ma obecnie żadna inna w stawce GPP – prawdziwego lidera i mentora z wielkim doświadczeniem. W tym roku po kilku sezonach braku motywacji, dzięki dobrej atmosferze w zespole swoją wielką formę sprzed lat odbudował Zbyszek Milewski. Zaangażowanie naszego Mistrza rosło z zawodów na zawody, wyraźnie przypomniał sobie co przed laty dawało mu największe sukcesy i stałą posadę w kadrze narodowej. Uważam, że model zespołu opartego na wielkim doświadczeniu Zbyszka będzie mocno procentował w kolejnych latach. GÓREK na Jego piersi to dla mnie wielki zaszczyt i coś o czym nigdy nie mogłem nawet marzyć!
Dla mnie osobiście to również był wspaniały sezon. Najbardziej cieszy mnie to, że w każdym elemencie i na każdej drodze zrobiłem krok do przodu. Indywidualnie brązowy medal podlodowych Mistrzostw Polski, srebrny medal spławikowych Mistrzostw Czech, 10 miejsce na Mistrzostwach Polski, 9 w lidze czeskiej, 12 w GP Polski świadczy o tym, że jestem wszechstronnym wędkarzem, który podąża w dobrym kierunku.
Żadnego z tych sukcesów, czy to moich osobistych, czy klubowych nie byłoby bez nieocenionej i gigantycznej pracy jaką w to wszystko wkłada nasza rudowłosa eminencja Basia. To ona pilnuje i załatwia dziesiątki tematów, bez których profesjonalny klub i firma nie mogą funkcjonować. Będąc odciążony od wielu codziennych problemów mogę całkowicie skupić się na wędkarstwie i rozwoju całego projektu jakim jest Górek TEAM. Każdy kto widział mnie po zawodach wie, że sam nie jestem w stanie nawet poskładać swojego sprzętu, chyba, że poświęciłbym na to godzinę. Jak wielkie jest to szczęście mieć kogoś kto zrobi to za nas chyba nie muszę nikomu tłumaczyć. Basiu w imieniu swoim i całego klubu bardzo Ci dziękuję za WSZYSTKO.
Kacper Górecki