W ostatnim pięcioleciu spławikowe GP Polski swoją inaugurację miało aż 4 razy nad Kanałem Bydgoskim. Na podstawie tej statystyki można śmiało wnioskować, że to wymarzone łowisko do rozgrywania najwyższej rangi zawodów w naszym kraju. Byłoby tak zapewne w przypadku ograniczenia ligi do 30 osób, a i tak nie gwarantowałoby to średniej 2 kg ryb/zawodnika. Niemal za każdym razem nad brzegiem kanału słyszy się, że dziś jest za zimno, za słonecznie, za bardzo wiało, albo ogólnie to nie ta pora(…) Jednak fakty są takie, że bydgoskie łowisko niewątpliwie atrakcyjne logistycznie i wizualnie do rozgrywania zawodów, w warunkach wielkiej presji wędkarskiej staje się udręką dla wszystkich uczestników. Uważam, że ten niewielki kanał ma duży potencjał, chętnie w nim bytują choćby piękne liny, jednak problemem są nasi rybożerni rodacy. Nawet regularne zarybienia nic nie pomogą jeśli nie będzie litości dla ryb ze strony nieetycznych wędkarzy.
W tym roku do zespołu Górek TEAM dołączył mój serdeczny przyjaciel Paweł Wlazło, zwany przez nas Pawetem. Mimo, że od początku naszej przygody z profesjonalnym wędkarstwem jesteśmy ze sobą bardzo związani to w GPP sytuacje niezależne od nas rozdzielały nas do różnych drużyn. Pawet obok Zbyszka i Asi to niewątpliwie największa sportowa siła naszej drużyny.
Nasz plan na pierwsze w tym roku GPP zakładał nie spaść w generalce poniżej środka tabeli, a wszystko powyżej miało być dobrym lub bardzo dobrym wynikiem. Wiedzieliśmy, że to łowisko pośród wszystkich zaplanowanych na ten rok teoretycznie najmniej nam odpowiadało. Generalnie im ryb jest więcej tym czujemy się pewniej, więc woda w bydgoskim kanale nie jest dla nas przysłowiową „wodą na młyn”.
Treningi pokazały, że w stawce będą się liczyły drużyny mocne w łowieniu „łupieżu” (rybki 5-30g) lub takie, które swoją taktyką będą sprzyjały łowieniu bonusów w postaci linów, leszczy i jazi. Chyba najgorszym rozwiązaniem było szukanie złotego środka i szykowania się zarówno na drobnicę jak i duże ryby.
Odławianie wspomnianego łupieżu dla zdecydowanej większości naszego zespołu nie jest mocną stroną, więc nasza taktyka została skierowana na większe ryby. Jeden bonus (700-1500g) w każdym sektorze powinien dawać górę tabeli. Jeśli trzy osoby z drużyny go złowią będziemy co najmniej w połowie stawki, jeśli cztery to trafimy do czołówki w generalce jednej tury. Taki właśnie był nasz plan i obraz łowiska po dwóch treningach.
Uznaliśmy, że pojedyncze większe ryby będą na tyle ostrożne, że zanęta może „włączać” u nich alarm bezpieczeństwa. Jednocześnie bez zanęty trudno było łowić płocie, którymi również dało zbudować się przyzwoity jak na panujące warunki wynik.
Nasza taktyka nęcenia była bardzo prosta. Przygotowaliśmy jedną glinę, którą można określić jako „kanał standard” (1 cz. ziemi ; 1 cz. argile czarnej ; 1 cz. double leam) czyli średnio ciężka i średnio klejąca. Do tego rozrobiliśmy po dwie duże garście dla każdego przyciemnionej barwnikiem zanęty Gardon. Na początek podawaliśmy 7 l gliny +100 g jokersa oraz z kubka 3 kulki mocno sklejonej bentonitem gliny z dużą ilością jokersa i ochotki. Około 1,5 m w bok od głównego pola trafiały 3 kulki zanęty z jokersem.
Losowanie pierwszej tury było dla mnie bardzo szczęśliwe, a zarazem obarczyło mnie dużą presją i odpowiedzialnością. Nie wygrać ze „skrajniaka” to zawsze w jakimś stopniu porażka. Na szczęście udało mi się złowić dwa około 800 g liny i nieco ponad kilogram płotek, co ostatecznie dało mi zwycięstwo w klasyfikacji sektorowej jak i całej tury sobotnich zawodów. To był udany dzień dla naszej drużyny. Zbyszek złowił niemal 1,5 kg leszcza (2 w sektorze), Paweł niedużym leszczem zbudował połowę swojego wyniku (4 w sektorze), a Asia z dwoma linami i leszczem była druga w sektorze. Jedynie Szymek nie wykorzystał swojej szansy i spiął z haczyka dużego leszcza i ostatecznie uplasował się na dalekim miejscu. Po pierwszym dniu zajmowaliśmy bardzo wysokie drugie miejsce w klasyfikacji drużynowej.
Na drugą turę postanowiliśmy nic nie zmieniać zakładając, że bonusy odegrają jeszcze większą rolę. Niestety pomyliliśmy się, dużych ryb było znacznie mniej, a za bonus można było uznać 100-200 g płoć.
W niedzielę tylko Asia złowiła lina, który dał jej drugie miejsce w sektorze, a Paweł wykazał się w łowieniu trudnych płotek i zdobył również 2 pkt. sektorowe. Ze Zbyszkiem do końca wierzyliśmy w złowienie większej ryby, niestety nie udało się i obaj zajęliśmy 7 miejsca w swoich sektorach. 6 w sektorze juniorów był Szymek. Po drugiej turze mieliśmy spory niedosyt, bo w moim przypadku 250 g więcej w drugiej turze pozwoliłoby wygrać całe zawody w klasyfikacji indywidualnej, a Zbyszkowi dodatkowe 270 g dałoby również podium. Oczywiście w podobnej sytuacji znalazło się wielu innych zawodników, którym zabrakło gramów do czołowych lokat.
GPP w Bydgoszczy zdominowali koledzy z Gdańska, którzy perfekcyjnie wywiązali się z taktyki łowienia płotek zarówno pełną tyczką jak i skrótem. Po drugiej turze poza podium wypadła zarówno nasza drużyna jak i prowadzący po sobocie podopieczni Bogusława Bruda, którzy również konsekwentnie postawili na łowienie bonusów. Należy również pogratulować drużynie Trapera za imponujący awans na drugi stopień podium z ósmej lokaty po sobotniej turze.
Piąte miejsce w klasyfikacji drużynowej biorąc pod uwagę charakter łowiska i postawiony cel to dobry i satysfakcjonujący nas rezultat. Drugie miejsce w klasyfikacji kobiet zajęła nasza Mistrzyni Asia.
Podczas zawodów w Bydgoszczy towarzyszyła nam atmosfera smutku i współczucia. W piątek po ciężkiej chorobie zmarła mama naszego przyjaciela i kolegi z drużyny Pawła Fica.
Kacper Górecki