Jak już kiedyś wspominałem o sukcesie w zimie decyduje stosunkowo niewiele elementów, dlatego tak ważne jest dopracowanie ich w każdym detalu. W spławiku natomiast efekty zawodnika determinuje taki ogrom czynników, że drobiazgowość nigdy nie jest mistrzowskim atrybutem.
Zanęta w sporcie podlodowym JEŚLI ODGRYWA ROLĘ to moim zdaniem jest ona istotniejsza niż podczas zawodów spławikowych. Ryby zimą są znacznie bardziej wrażliwe i jeśli coś im nie pasuje omijają to szerokim łukiem.
Na wstępie warto zaznaczyć, że pod lodem ryby prowadzą życie raczej stacjonarne. W czasie zawodów jesteśmy w stanie ściągnąć je wyłącznie z najbliższej odległości. Tak więc najistotniejszym zadaniem zanęty jest skupienie i utrzymanie tego co pod nami pływa jak najdłużej tylko się da. W praktyce zazwyczaj jest tak, że zawodnik, który odpowiednio znęci ryby zazwyczaj jest „nie do ruszenia” przez osoby dobiegające i odwiercające się w regulaminowej odległości – zaledwie 5 metrów. Wyjątkiem są sytuacje, kiedy tzw. plama ryb jest na tyle duża, że kolejni zawodnicy siadają bezpośrednio nad ławicą.
Dobra bazowa zanęta podlodowa powinna być drobna, jałowa, lekka i jak najmniej klejąca. Myślę, że u każdego producenta można znaleźć tego typu mieszankę. Najważniejsze jest to, aby ją „wyczuć” i umieć dostrzegać istotne detale. Najłatwiej będzie mi to wytłumaczyć na konkretnym przykładzie zanęty Worldcup. Nie wybrałem jej ze względu na powyższe kryteria, natomiast te ustanowiłem na podstawie właściwości tej zanęty. Jej największym atutem jest to, że jest banalna w przygotowaniu. Nie posiada ani jednego składnika wiążącego i dzięki temu nie jest wrażliwa na niewielkie różnice w nawilżeniu. Optymalnie namoczona i lekko ściśnięta robi w wodzie duży pionowy zamęt. Mocno ściśnięta doleci w całości do dna i szybko stworzy lekką, aktywną plamę. Kiedy ją przemoczymy różnica będzie tylko taka, że mniej cząstek będzie unosiło się ku górze, a efekt jej działania będzie typowo denny. Jednak dalej będzie to zanęta lekka, łatwo dostępna dla ryb.
Zanętę „podlodową” namaczam stopniowo kilkoma porcjami wody co około 10 minut. Worldcup jest tak bardzo puszysta, że nie ma potrzeby przecierania jej przez sito. Niezależnie od ostatecznej konsystencji, w łowisku każda drobina tej zanęty zostanie rozdzielona. Tą konkretną właściwość określam właśnie jako lekkość i aktywność. Rozproszona, jałowa zanęta sprawia, że ryby nie mogą się nią nasycić, a jednocześnie nie drażni ich nadmierna koncentracja jej smaku i zapachu.
Podstawowym dodatkiem do zimowej zanęty są prażone i zmielone konopie. Do litra namoczonej zanęty dodaję ich malutką garść (mniej więcej 100 ml). Na każdej wodzie warto również sprawdzić dodatek ziołowy. Jako bezpieczną i sprawdzoną kompozycję mogę polecić Rotaugen. Do wspomnianego litra nawilżonej zanęty należy go dozować bardzo śladowo, dosłownie 30-50 ml. Na bardzo bogate łowiska naszą ultra lekką mieszankę można „dokleić” cięższą zanętą (50%) np. Wonder Black lub Speedo. Pozostałe komponenty to już kwestia indywidualnych preferencji. Osobiście wyznaję zasadę, że lepsze najczęściej bywa wrogiem dobrego.
Dopracowana jak wyżej część spożywcza naszej mieszanki to dopiero połowa drogi do optymalnej zanęty na zawody podlodowe. Niezwykle ważna, szczególnie na łowiskach trudnych jest proporcja zanęty i ziemi. Od razu mogę napisać, że na każde łowisko bez wyjątku śmiało można zaufać naszej mieszance klubowej jezioro. Oczywiście, może to być każda inna ziemia, oby tylko była lekka i klejąca. Po przesianiu na 2 mm sicie powinna być minimalnie wilgotna, dać formować się w kulkę, którą jednocześnie w dłoni możemy łatwo rozproszyć do pierwotnego stanu. Jeśli ziemia będzie zbyt wilgotna to zepsuje właściwości naszej mieszanki trwale oblepiając swoje cząstki spożywczymi drobinami, które w ten sposób stracą wspomnianą aktywność.
Proporcja 100 % zanęty najlepiej sprawdza się podczas odwilży i ogólnie w ostatniej fazie sezonu podlodowego. Nie mniej na zawodach kompozycja 1 do 1 podczas dobrego żerowania zawsze będzie bezpieczniejsza i bardziej efektywna w drugiej części zawodów. Na łowiskach trudnych, na których złowienie 20-30 płotek gwarantuje dobry wynik stosuję mieszankę, w której ziemi jest dwukrotnie więcej niż zanęty. W mroźne wyżowe dni, ze względu na stałą zasadę gorszego żerowania białorybu, powyższe mieszanki „rozcieńczam” dodatkową częścią ziemi. Ostatecznie to co wrzucamy do wody musi być sypkie, a klejące tylko na tyle aby doleciało do dna. Wyjątkiem są wody obfite, tam konsystencja powinna być bardziej wilgotna i klejąca – lekko plastyczna.
Najczęściej popełnianym błędem jest dodawanie do zanęty zbyt dużej ilości jokersa. Z mojego doświadczenia wynika, że optymalna jego ilość to zaledwie 25 g (+- 5 g) na 1 l mieszanki zanętowej. Wyraźnie większe stężenia nigdy nie dawały mi pozytywnych efektów, wręcz przeciwnie.
Zawody podlodowe dają możliwość zanęcenia wielu punktów. Najczęściej część otworów nęcę ubogo – 1 kulką, a część obficie tj. 2-3 „mandarynkami”. Na łowiskach głębokich, mało rybnych dobre efekty daje mi dodatkowe podanie zanętnikiem luźnej mieszanki 1-2 metry nad dnem. Taki sam efekt da nam wsypanie szczypty bezpośrednio do przerębla, jednak tylko w wodach całkowicie stojących.
Jako dodatkową, uzupełniającą lekturę mogę polecić mój wpis sprzed dwóch lat na temat taktyki na zawodach podlodowych.
Na koniec wspomnę jeszcze o kolorze zanęty. Jeśli mieszam ją z większą ilością ziemi nie zauważyłem, aby to czy jest jasna czy ciemna miało istotne znaczenie. Nie mniej jeśli mam wątpliwości to kieruję się najprostszą zasadą – mało ryb/czarna zanęta, dużo ryb/jasna zanęta.
Kacper Górecki