W kwietniowy, sobotni poranek, razem z Basią, Kacprem, Danielem i Jarkiem wyruszyliśmy nad kanał bydgoski, aby uzyskać jak najlepsze wyniki w eliminacjach „Robinson Cup”. Choć na zbiórkę stawiło się tylko 29 zawodników, to w naszym gronie pojawiła się elita polskiego wędkarstwa. Kto startował? Jak wyglądało przygotowanie? Aby dowiedzieć się wszystkiego od A do Z, zapraszam do dalszej lektury.
Zbiórka odbyła się o godzinie 08:00. Jak wspomniałam wcześniej, nie przybyło dużo uczestników. Jestem przekonana, że nie tylko ja zaczęłam czuć adrenalinę, kiedy zobaczylam, że p. Walczak i p. Mazurczak, również chcą wziąć udział w zawodach. Pierwszy raz miałam przyjemność z nimi rywalizować.
Po przywitaniu się ze znajomymi i przekazaniu informacji na temat łowiska, rozpoczęło się losowanie. Okazało się, że sektor A był „sektorem śmierci”. Znaleźli się w nim m.in. koledzy z Trapera, p. Kulka oraz kilku innych wspaniałych zawodników, którzy wliczają się do czołówki polskiego wędkarstwa. Basia wylosowała mi sektor B – numer 18, natomiast największe szczęście dopisało Górkowi – numer 29, zamknięcie zawodów. Nie dziwię się jego entuzjazmowi, ponieważ każdy chciał wylosować pierwsze lub ostatnie stanowisko.
Kanał bydgoski zazwyczaj płynie do 1.5 g, ponad to ryby są niezwykle chimeryczne. Biorąc to pod uwagę przygotowaliśmy zestawy głównie na spławikach z metalowymi antenkami Niwa C2.
Użyliśmy 0,5kg zanęty p. Milewskiego GRAND PRIX przyciemnionej mieszanką czarnego i czerwonego barwnika w bardzo niewielkiej ilości. Zmieszaliśmy ją z 4 litrami gliny Argile czarnej + 150g jokersa. Plan był bardzo prosty. Skleiliśmy kule tak, aby doleciały one do wody i rozpadły się na dnie. Miały smużyć i szybko zwabić ryby.
Z kubka podaliśmy 4 kule Double Leam Kanał z niewielką ilością jokersa.
W ostateczności, gdyby ryby nie brały spod tyczki, mieliśmy łowić ukleje. Użyliśmy do tego zanęty uklejowej mieszając ją z 1/4 opakowania Argille Brune.
2. Przygotowanie stanowiska.
Gdyby ktoś wybierał się nad kanał bydgoski, radzę zabrać ze sobą platformę, na której bez problemu będzie można rozłożyć siedzisko z osprzętem. Niestety, ja o tym zapomniałam. Po czasochłonnym rozłożeniu „kombajnu”, usiadłam na nim i zaczęłam czuć, że ślizgam się z betonów. Cieszę się, że mój sąsiad miał przy sobie linkę, którą przywiązał do siedziska. Uchroniła mnie ona przed zimną kąpielą w wodzie. Grunt to bezpieczeństwo.
Rozłożyłam 3 topy ze spławikami 0.6g, 0.8g i 1g. Wygruntowałam każdy spławik „na styk”. To miał być „punkt rozpoczęcia” łowienia. Ponadto przygotowałam 3 i 4 m uklejówki ze spławikami 0,4 g.
A haczyki ? Na tę wodę przygotowaliśmy haczyki małe ale przy tym mocne Milo p132 w rozmiarze 20 i 22. Mieliśmy stosować 20 cm przypony. Na ukleje Kacper przygotował nam 10 cm przypony z haczykami nr. 20 Milo r113.
3. Łowienie
Rozpoczęcie łowienia nie było dla mnie i moich sąsiadów zbyt zadawalacjące. Gdy zauważyłam, że będzie ciężko złowić rybę spod tyczki, zaczęłam łowić ukleje. Niestety, w naszym sektorze było o nie ciężko. Po kilku minutach zdecydowałam się, że znów będę łowić tyczką. Przegruntowałam spławik 0.6g o 5 cm. Pierwsze wstawienie i branie! Wyciągnęłam leszczyka, który ważył ok. 200g. Myślałam, że będzie coraz lepiej. Bardzo się pomyliłam. Zaczęłam odławiać małe płoteczki, choć brania nie były systematyczne. Po ok. 40 min. donęciłam.
Brania ustały. Moi sąsiedzi też przestali łowić. Zdażały się jedynie sporadyczne uklejki. Co się działo? Wydaje mi się, że zrobiłam błąd donęcając. Może było warto zaczekać przez pierwszą godzinę, łowiąc uklejówkami, aby spod tyczki „woda uspokoiła się”.
Nie byłam zadowolona z zakończenia zawodów. Przez 4 godziny było bardzo mało brań. Wśród płotek zdarzały się sporadyczne leszczyki.
A co robił przez ten czas Kacper?
Miał ryby spod tyczki, ale zdecydował się, że będzie łowił uklejówkami, ponieważ szybciej zrobi duży wynik. Opłaciło mu się. Z jego opowiadań i historii znajomych, na jego stanowisku „gotowało” się od uklei. Jego zanęta i sposób nęcenia do tego stopnia „przypasiły” srebrnym rybkom, że dwa stanowiska dalej nasz kolega Daniel mimo wielu prób nie mógł odłowić choćby kilku sztuk.
4. Wyniki.
Sektor A z niewielką przewagą nad Wiktorem Walczakiem (3310 pkt) wygrał Artur Kocikowski (3390 pkt). Mój sektor jak i całe zawody wygrał Kacper w pełni wykorzystując prezent od losu tj. Basi :) jakim było jedno z dwóch skrajnych stanowisk.
Osobiście uzyskałam drugi raz z rzędu bardzo wysokie 5 miejsce sektorowe (10 w ogólnej klasyfikacji), przed wieloma dużo bardziej doświadczonymi i utytułowanymi zawodnikami.
Pierwszy raz w Kacpra karierze zdarzyło się, aby wygrał dwa „Robinsony” pod rząd. Czy to zależy od umiejętności ? Na pewno tak. Nikt nie powie, że w wędkarstwie wygrywa tylko szczęście. Wykorzystanie stanowiska poprzez spożytkowanie swojego doświadczenia są czynnikami, które są najważniejsze w osiągnięciu sukcesu.
Cóż, jakie więc mogę wyciągnąć wnioski z kanału bydgoskiego? Łowiłam tam drugi raz w życiu i kolejny raz trafiłam na ciężką porę do połowu większej ilości ryb. Myślę, że sposobem na tę wodę jest spokój. Spokojne wstawianie spławika, delikatne prowokowanie-przesuwanie spławika po wodzie, przytrzymywanie, podnoszenie. Agresywne ruchy tylko przeszkadzały w złowieniu jakichkolwiek ryb.
Chciałabym pogratulować Kacprowi i innym zawodnikom z podium, ponieważ nie jest to łatwe łowisko. Jestem przekonana, że daliście z siebie wszystko i dobrze wykorzystaliście swoje umiejętności. Innym zawodnikom chciałabym podziękować, ponieważ to WY tworzycie świetną atmosferę na zawodach. Jesteście wspaniali.
Joanna Otawa