Działy tematyczne

Fotorelacja z zakończenia GP Okręgu Mazowieckiego. Kanał Żerański 26.10.2013.

Niezbyt wielki optymizm towarzyszył mi przed ostatnią turą GP Okręgu Mazowieckiego, która miała się rozegrać na tzw. Kobiałce. Moje mało przychylne nastawienie wynikało z dwóch powodów. Po pierwsze to miały być trzecie pod rząd zawody okręgowe dokładnie w tym samym miejscu! Cały cykl w moim odczuciu powinien nazywać się Pucharem Kanału Żerańskiego. Innym powodem niezadowolenia były liczne ukleje, które o tej porze roku zazwyczaj dają najwyższe lokaty na tym odcinku kanału. Ich łowienie jest niewątpliwie wielką sztuką wędkarską, ale chyba dla większości zawodników na koniec intensywnego sezonu niezbyt satysfakcjonujące.

Kanał Żerański sportowo jest w miarę równym łowiskiem wiec losowanie było mi całkowicie obojętne. Może to dlatego los obdarował mnie zamykającym podsektor stanowiskiem.

Po 3 rozegranych dotąd turach w klasyfikacji generalnej zajmowałem 12 miejsce bez realnych szans na czołowe lokaty. Właśnie to w największym stopniu determinowało moją taktykę, która zakładała łowienie średnich ryb tyczką. Oczywiście przy bogactwie dorodnej uklei w kanale całkowite odpuszczenie 4-5m bacika pozbawiało mnie większych szans na czołowe lokaty; dawało jednak więcej przyjemności z samego wędkowania. Ukleje miałem łowić wyłącznie w przypadku całkowitego braku ryb pod tyczką przy czym o tej porze roku było to mało prawdopodobne.

Po sygnale „wejście na stanowiska” nie jak 90% zawodników przystąpiłem do rozkładania stanowiska, lecz wygruntowałem łowisko w poszukiwaniu możliwie najlepszego do podania kul dna. Na tego typu kanale zawsze należy szukać przede wszystkim najtwardszego podłoża, przy założeniu, że zanętę najlepiej lokować w najwyższym punkcie łowiska – nigdy odwrotnie!

W moim przypadku wcześniejsze sprawdzenie łowiska 20g gruntomierzem opłaciło się. Znalazłem 15 cm wypłycenie z twardym jak na Kanał Żerański dnem. Postanowiłem ustawić podest tak, by nęcić na płytszym blacie tuż obok lekkiego spadku dna. Położenie kul w takim miejscu gwarantowało idealną prezentację zanęty i robaczków w łowisku. Jak widać na poniższym zdjęciu to miejsce, w którym rozłożyłem stanowisko, nie zostałoby wybrane przez innego zawodnika ze względu na cofnięcie brzegu o około pół metra względem najdalej wysuniętego punktu. Oczywiście zakładam postawienie podestu bez wcześniejszego gruntowania.

Po dość sprawnym rozstawieniu stanowiska przystąpiłem do uzbrojenia topów. Woda płynęła minimalnie w kierunku Warszawy ze wskazaniem, że prędzej stanie całkowicie niż przyspieszy. Postawiłem na zestawy 0,3; 0,5; 0,75 i 1,0g z klasycznymi spławikami w kształcie gruszki z cienką szklaną antenką.

„Awaryjnie” rozłożyłem jeszcze uklejówki od 3,5 do 5m i stanowisko w niespełna 50 minut było gotowe do łowienia.

W moich ramach czasowych dwugodzinnych (dokładnie 110 minut) przygotowań do nęcenia i startu na klejenie kul przeznaczam zawsze ostatnie 20 minut. Pozostały mi czas poświęcam na przygotowanie przynęt i ewentualne wymieszanie gliny z zanętą. Na turę przygotowane miałem:

400ml jokersa ukraińskiego tzw. ruska, którego jak zawsze umyłem przed wejściem na stanowisko i umieściłem w bawełnianym ręczniku,

Tyle samo jokersa pochodzenia śląskiego,

10 deko grubej ochotki,

500 ml kasterów, przy czym wiedziałem, że jeśli będą potrzebne to w ilości może 100 ml, resztę po zawodach miałem zamrozić,

100 ml czerwonych robaków,

pudełeczko fifisów awaryjnie na ukleje,

również na ewentualne uklejowanie pół litra pinki,

Do wstępnego nęcenia wykorzystać chciałem jedynie 400 ml ruska i 5 deko ochotki haczykowej. Reszta trafiła na boczną platformę przewidziana do „działań” w trakcie zawodów.

Mając przygotowane i rozdzielone przynęty zabrałem się za wymieszanie gliny i zanęty. Tej pierwszej przygotowałem wieczorem 11l tj. 2 op. Argile Czarna, 1 op. Argile Brune, 2 op. ziemi torfowej. Mieszankę po wymieszaniu dość wyraźnie domoczyłem do konsystencji lekko plastycznej i przetarłem przez 3mm sito. Zanętę także nawilżyłem dzień wcześniej a w jej skład wchodziły zanęty Zbyszka Milewskiego 0,75 kg Grand Prix i 0,5 kg Leszcz. Znaczne, jesienne ocieplenie po przymrozkach jakie miało miejsce zawsze wzbudza w rybach instynkt wzmożonego żywienia stąd i moja zanęta miała słodki smak i aromat. Zanęta podobnie jak i glina w dotyku była wyraźnie klejąca.

Na ewentualne uklejki przygotowałem 1,5 opakowania Ablette Philippe D’Heilly + dla zabarwienia i dociążenia 1/3 op. Argile Brune.

Jak praktycznie zawsze do gliny dodałem 10 g sweet magic’a, który nigdy nie zaszkodzi, a zazwyczaj fajnie ściąga ryby w łowisko. Na donęcanie w przypadku zaniku brań do pobudzenia ryb w zanadrzu miałem 1 op. minerału płociowego.

Na wstępne nęcenie wymieszałem w kotle 8l gliny, 2 litry zanęty i 200g jokersa z czego ukleiłem około 20 twardych kul. Połowa z nich była dodatkowo „wzmocniona” szklanką bentonitu.

Pozostałą część jokersa ruskiego + 5 deko ochotki skleiłem bardzo mocno z gliną i bentonitem w celu podania z kubka.

Podsumowując do wody trafiło 20 dużych kul z niewielką ilością zanęty (25%) i jokersa (2,5%) i 5 kulek idealnie sklejonego jokersa  z odrobiną ochotki. Te drugie oczywiście podałem kubkiem. Cała koncepcja nęcenia polegała na zachowaniu przejrzystej wody w polu nęcenia – bez żadnej smugi, unoszących cząstek zanęty czy jokersa. Wszystko miało mocno przywierać do dna a ryby miały wybierać to na co miały ochotę. Brak „zadymy” w wodzie miał selekcjonować większe ryby i dawać nadzieję na bonusy w postaci niewielkich leszczy.

Po sygnale „wolno łowić” kiedy to po wstawieniu zestawu bawiłem się jeszcze zanętą uklejową nagle znika spławik, niestety nieskoncentrowany zaciąłem w niewłaściwy sposób i spinam prawdopodobnie niewielkiego leszcza. Drugie wstawienie i po chwili w podbieraku ląduje leszczyk za 600 pkt. Niestety po chwili spinam kolejnego za 300 pkt, który w nieoczekiwany dla mnie sposób wyskoczył nad powierzchnię wody jednocześnie wypinając się. Mimo, że pechowo zaczęło się obiecująco.

Duże zamieszanie spowodowało odejście leszczyków, lecz w ich miejsce pojawiły się bardzo liczne, przyzwoite jak na to łowisko 50-70 pkt. krąpie. Około 1,5 godz odławiałem je w miarę sprawnie 0,75 g zestawem z mocno skupionym obciążeniem i haczykiem nr. 20 na 1-2 ochotki opierające się o dno.

Oczywiście zdecydowana większość zawodników nie tylko w moim sektorze łowiła ukleje, które zgodnie z oczekiwaniami były na prawdę spore. Ich średnia na pewno nie była mniejsza jak 15-17g, co nawet przy wolnym tempie w 4 godziny dawało 6-7000 pkt. Wiedziałem więc, że uzyskanie tyczką wyniku tego rzędu jest tutaj niezmiernie rzadko spotykane i mało prawdopodobne. Mimo to tego dnia łowiłem dla przyjemności i przez myśl nie przeszło mi wzięcie uklejówki do ręki!

Krąpie znakomicie reagowały na donęcanie mocno przemoczoną zanętą z jokersem co było dość mocno sklejone bentonitem. Donęcałem niewielkimi kulkami (wielkości dużego orzecha włoskiego) co około 10 minut.

Na początku trzeciej godziny woda całkowicie stanęła przez co krąpie mimo, że były w łowisku brały już bez porównania rzadziej i delikatniej. Haczyk 22, zestaw 0,3g były konieczne, by łowić cokolwiek. Łowiąc zaledwie w tempie jednego krąpia na kilka minut postanowiłem zmienić taktykę na typowo leszczową. Zacząłem donęcać systematycznie co 7-10 minut małymi porcjami klejonego jokersa i kastera, jednocześnie łowiąc stabilnie z dna na 2-3 ochotki. Brania były bardzo rzadkie i do początku czwartej godziny złowiłem kilka przyzwoitych krąpi i dwie 100g płocie.

Podświadomie byłem bardzo pewny swojej taktyki i faktycznie kilkadziesiąt minut przed końcem zawodów leszczyki pojawiły się w łowisku. Do końca wyjąłem jeszcze 4 sztuki za 250-500 pkt, spinając przy tym dwie prawdopodobnie podpiete za brzuch.

Mój ostateczny wynik to 4940 pkt. Mimo, że dało mi to 4 miejsce w podsektorze (na 13 zawodników) miałem dużą satysfakcję, że swój wynik zbudowałem nie łowiąc uklei. Zawodnicy, którzy wyprzedzili mnie w klasyfikacji uzyskali odpowiednio 7600 pkt, 5500 pkt i 5100 pkt wynik budując 4-5m uklejówkami. Ogólnie zgodnie z oczekiwaniami we wszystkich sektorach wśród najlepszych zawodników kluczowa była taktyka uklejowa i to ona dawała najwyższe lokaty.

W klasyfikacji generalnej całego sezonu uplasowałem się na 12 miejscu. Biorąc pod uwagę około 100 sklasyfikowanych seniorów jest to wynik zadowalający. Zwycięzcą generalki i relacjonowanych zawodów okazał się Marcin Kostera, co chyba nikogo nie zaskoczyło, bo to wyśmienity zawodnik i to nie tylko spławikowy. Drużynową klasyfikację wygrał, także zespół Marcina – Team Pruszków.

Mimo, że zasadniczy sezon 2013 zawodów spławikowych jest już na mecie przyznam, że sam nie chowam sprzętu do piwnicy. Słoneczne jesienne dni to okres, w którym wędkowanie daje mi bardzo dużo satysfakcji.

Kacper Górecki

 

 

stopka informacyjna
© 2024 Górek-Gliny – Wędkarstwo Wyczynowe
Projekt strony internetowej Studio DEOS