Za nami już III Finał Polskiej Ligi Wędkarstwa Spławikowego. Chciałoby się powiedzieć jak ten czas szybko leci. W tym roku eliminacje odbyły się w 11 województwach i z każdego z nich na podstawie regulaminu trafiło od jednej do czterech drużyn. Zaplanowane łowisko zb. Kępina w Zduńskiej Woli ostatecznie pomieściło 35 2 -osobowych drużyn z całej Polski. Rywalizacja podobnie jak w zeszłym roku odbywała się w formule boksów, czyli dwie osoby łowią na jednym stanowisku. W praktyce drużyny rywalizowały w 5 sektorach, po 7 ekip w każdym z nich.
Wiele drużyn rozpoznanie „Kępiny” prowadziło już wiele tygodni przed terminem Finału. Być może nie wszyscy zdawali sobie sprawę, że nieraz długofalowe przygotowania wyrabiają „fałszywy” pogląd na łowisko. Tym razem miało to spore znacznie i myślę, że im mniej ktoś znał Kępinę tym miał większe szanse zrozumieć jej niecodzienne oblicze. Jeszcze tydzień przed Finałem miejscowi zawodnicy byli w stanie łowić pełne kosze leszczyków.
Niestety na czas zawodów nastała najbardziej niesprzyjająca z możliwych dla ryb cyrkulacja pogodowa. Zimny, bardzo silny wschodni wiatr i pełnia księżyca dosłownie unieruchomiły ryby. Już piątkowy trening pokazał, że aby powalczyć o dobry wynik, będzie trzeba sporo „wycierpieć”.
Na piątkowym treningu wspólnie z Pawłem przetestowaliśmy dwa zupełnie inne systemy nęcenia. Ja klasyczny (6l gliny : 2l zanęty), Paweł teoretycznie „hardcorowy” (6l gliny : 6l zanęty). Do tego po ćwiartce jokersa, kule sklejone w dwóch konsystencjach + po kilka kulek bogatych w jokersa podanych z kubka. Ja miałem testować warianty donęcania, Paweł wszystko podawał na początek.
Okazało się, że klasyka zawiodła. Ryby źle reagowały na donęcanie, a i po wstępnym nęceniu łowiłem zdecydowanie mniej. Paweł po 4 godzinach miał około 4 kg ryb (70-300 g leszczyków), ja nie więcej niż 1,5 kg. Wnioski były oczywiste.
Po treningu odbyło się losowanie sektorów. Nasza drużyna Kilerów dwóch w sobotę trafia do sektora D, a w niedzielę do C. Z tego co działo się (a raczej nie działo) na treningach wynikało, że trafiliśmy teoretycznie do dwóch „najmniej rybnych” sektorów. Szczególnie w C na tzw. schodach była podwodna pustynia.
Dzięki zaangażowaniu organizatora większość zawodników zakwaterowała się w jednym hotelu, tym samym, w którym zaplanowano obiady i ceremonię zakończenia zawodów. Sprzyjało to nawiązywaniu relacji i dobrej atmosferze, co w pewnym stopniu rekompensowało trudną pogodę i ryby.
Nasza taktyka
Przede wszystkim kluczowym i najważniejszym naszym założeniem było jednorazowe zanęcenie łowiska. Chcąc ukryć nasz plan zakładaliśmy częste „jeżdżenie” kubkiem z kilkoma pinkami lub ochotkami, co w łowisku nic nie zmieniało, a wzbudzało zainteresowanie i reakcję innych zawodników. Zakładaliśmy znaczne pogorszenie i tak słabego żerowania ryb, więc z treningowej proporcji Pawła odjęliśmy 3 litry zanęty. Ostatecznie wyszła proporcja 2:1 na korzyść gliny, łącznie 9 litrów mieszanki. Skład gliny: 2 op. Double leam, 2 op. Argile, 1 op. Ziemia torfowa; zanęta: 3 kg Wonder Black.
Mieszanka miała być sypka, na tyle tylko klejąca, by zrobić kule. Połowę z nich mieliśmy dokleić szklanką bentonitu po to, by ograniczyć wielkość plamy zanętowej w pierwszej fazie zawodów.
Całość miała być wzbogacona 250 ml jokersa, dodatkowo 150 ml jokersa zamierzaliśmy podać kubkiem w dwóch kulach z gliny. Jedna kula mało doklejona, druga bardzo mocno.
To co nam zostanie (glina, zanęta) miało być podane na odległość 30 m przez jednego z nas. Z odległościówką jednak nie wiązaliśmy nadziei, bo ryby były zbyt małe.
W grę wchodziły tylko pełne 13 m tyczki. Zestawy od 0,5 g do 1,5 g. Ryby zdecydowanie zmieniały swoje preferencje, raz chciały lekko, innym razem pobierały tylko stacjonarną przynętę – w tym zakresie należało być elastycznym. Przypony 15-20 cm, haczyki 20-22, na haczyku 2 ochotki. co najmniej połowa przyponu musiała spoczywać na dnie.
To chyba wszystko, nic więcej nie zakładaliśmy i generalnie nic więcej nie miało istotnego znaczenia.
Niestety zarówno w sobotę i niedzielę sprawdziła się w 100% prognozowana pogoda. Można tylko cieszyć się, że oszczędził nas deszcz, bo wówczas złe warunki należało by uznać za bardzo trudne i skrajnie nieprzyjemne. Jako wędkarz nie tylko spławikowy, ale również i podlodowy nieraz marzyłem o takiej pogodzie, bo bywało bez porównania gorzej.
Taktyka Kilerów dwóch można powiedzieć, że była optymalna. Po zawodach nie byliśmy wstanie wskazać elementu, który mógłby poprawić nasz wynik. Drużyny, które w obu turach łowiły na „naszych” stanowiskach łącznie uzyskały 1535 pkt, nasz wynik to 5055 pkt. Nie ma mowy o tym, że kilerzy wygrali bo „lepiej polosowali”.
Przez dwa dni zawodów łowiliśmy bardzo małe ryby, myślę że średnio 15 – 20 g płotki i leszczyczki, bonusami były 50 g sztuki. Oczywiście takie wędkowanie nie należy do przyjemnych, wręcz określiłbym je „wędkarskim cierpieniem”. Jednak w każdym sporcie są takie warunki, w których zawodnik musi walczyć przede wszystkim z samym sobą, by obronić się jak najlepszym wynikiem. Łowiąc z Pawłem w formule boksów zawsze wzajemnie motywujemy się, aby utrzymać odpowiednią koncentrację. Można powiedzieć, że jesteśmy prawdziwą drużyną i „gramy do jednej siatki”.
Łowisko Kępina zawiodło oczekiwania. W pewnym stopniu obroniło się tym, że była to woda równa dla wszystkich. Oczywiście zawsze są miejsca lepsze i gorsze, jednak w czasie sportowej rywalizacji szczęście sprzyja lepszym. Z tą świadomością łatwiej się rozwijać i zachować niezbędny dystans względem własnych oczekiwań.
Chcąc znaleźć się na podium Finału PLWS 2016 należało dwukrotnie wygrać swój sektor, co w zawodach wędkarskich niezwykle rzadko się zdarza. Tylko dwie drużyny, nie powtórzyły sukcesu z dnia poprzedniego, ale i tak uplasowały się na wysokich pozycjach. To świadczy o tym, że na tej wodzie nie było przypadków. Na uwagę zasługuje drużyna Bream Team Błonie, która swój wynik zbudowała w bardzo niekonwencjonalny sposób – nęcąc i łowiąc w obu turach ukleje.
Słowa uznania należą się organizatorowi zawodów Bartkowi Stasiakowi, który ze wszystkich spraw na jakie miał wpływ wywiązał się doskonale. Chyba na wszystkich duże wrażenie zrobiła oprawa zakończenia zawodów, która była na niecodziennym poziomie.
Pozytywną niespodzianką była klasyfikacja „odwróć tabelę”. Najwyższy stopień podium odwróconej tabeli bezapelacyjnie zagarnęła drużyna No Name, ta sama, która rok temu stanęła tuż obok tego właściwego podium. Można powiedzieć, że „anonimowe” chłopaki na Finałach PLWS zawsze są w czubie :)
Trofea na tych zawodach były naprawdę imponujące, a 26 zawodników do domu wróciło z konkretnymi nagrodami.
Na koniec chciałbym serdecznie pogratulować i podziękować wszystkim drużynom za wytrwałość i sportową rywalizację do samego końca. Nikt nie obraził się na pogodę czy łowisko, choć te w miniony weekend bardzo o to zabiegały.
Już teraz życzę Wam awansu do IV Finału PLWS 2017!
KLASYFIKACJA KOŃCOWA FINAŁU PLWS 2016
Galerie zdjęć z zawodów na stronach FB Wędkarstwo Wyczynowe.Pl i Górek-Gliny.pl.
Kacper Górecki