Pierwotnie zaplanowanym łowiskiem na ostatnie dwie tury czeskiej spławikowej ekstraklasy był zbiornik Musov. Ten jednak zarósł na tyle mocno, że ostatecznie postanowiono przenieść zawody na pobliski Pavlov. Łowisko te należy już określać wędkarską wizytówką naszych południowych sąsiadów. Karpiarze znają je z zakończonych tydzień wcześniej World Carp Classic (WCC), spławikowcy z zeszłorocznych i tegorocznych Mistrzostw Czech.
Jeszcze przed wyjazdem na zawody Pavlov budził we mnie skrajne emocje. Nieco ponad trzy miesiące temu odniosłem tam życiowy sukces zdobywając tytuł Vice Mistrza Czech, jednak ogrom wody, wielkość ryb i zeszłoroczne „lanie” jakie sprawili mi czescy koledzy wzbudzały we mnie dużą niepewność i dystans do tego łowiska.
Od początku było jasne, że tym razem ryb będzie znacznie więcej. Potwierdził to już piątkowy trening, gdzie każdy z nas złowił w 2 godziny po 10-20 dorodnych leszczy. Co ciekawe pod nogami było tak dużo płoci i okoni, że wynik 20-25 kg w 4 godziny nie byłby trudny do zrobienia. Pewnikiem było jednak, że 30 kg w sobotę to absolutne minimum, by liczyć się w sektorze.
Jak zwykle rano przygotowaliśmy glinę, zanętę i przynęty dla całej drużyny. Tym razem na turę szykowaliśmy po 2,5 kg leszczowej zanęty Mivardi i 6 paczek gliny. Reszta tak jak zwykle, czyli dużo gnojaczków, jokersa i do limitu kastery – taka czeska klaska. Na początek mieliśmy podać 6 litrów mieszanki 1:1 gliny z zanętą plus mix robaków. Reszta również też była oczywista – nęcić trzeba cały czas przez 4 godziny, a łowić zestawami 14-16 g.
Niestety wszystko co wydawało się oczywiste i „oklepane” totalnie nas zawiodło w pierwszej turze. Proszę sobie wyobrazić, że w zasięgu mojego wzroku wszyscy przez 3 godziny holują leszcza za leszczem, a ja w tym czasie nie miałem nawet jednego brania!!! Nie pomagało nic łącznie z przenęceniem się tak daleko jak tylko ramiona i fabryka mojej najmocniejszej procy pozwoliły. Godzinę przed końcem, kiedy w mojej głowie kłębił się niczym niewytłumaczalny blamaż nastąpiło pierwsze branie! Po kilku minutowym holu w moim podbieraku ląduje niemal 4 kilogramowy boleń… Może zabrzmi to dziwnie, ale zupełnie mnie nie pocieszył, bo do najlepszych w sektorze brakowało mi jeszcze około 20 leszczy…. Kiedy ostatecznie przełknąłem gorycz porażki, przez ostatnie 40 minut moje łowisko nagle ożyło i wyholowałem 7 małych jak na Pavlov leszczy (1,4-1,6 kg).
Z wynikiem niespełna 15 kg zająłem odległe 10 miejsce w sektorze pokonując jedynie moich bezpośrednich sąsiadów. Identyczną sytuację miał Zbyszek, który łowiąc 12 kg również wygrał tylko ze swoimi sąsiadami. Jedyna różnica polegała na tym, że Zbyszek swoje ryby złowił w pierwszej fazie zawodów. Mirek wygrał tylko z jednym sąsiadem i był 11 w sektorze. Kiedy wydawało się, że wszyscy wsiedliśmy na pokład gondoli okazało się, że Duszan zrobił dwójkę sektorową.
Podczas wieczornej debaty nie mieliśmy żadnego konkretnego wniosku, prócz faktu, że poza nami „popłynęło” wielu znakomitych zawodników m.in. Pepa Konopasek, a równie wielu teoretycznie słabszych uzyskało spektakularne wyniki. W związku z tym na drugą turę każdy z nas dostał wolną rękę w zakresie doboru ilości zanęty i przynęt. Ja i Zbyszek postanowiliśmy nic nie zmieniać, Dusan i Mirek zwiększyli o 30% ilość zanęty. Ustaliliśmy jedynie, że będziemy łowili dalej niż w sobotę tj. 35-40 m.
Niedziela była dla nas znacznie lepsza, lecz nie dla wszystkich. Zbyszek nie zmieniając kompletnie nic względem soboty wygrywa swój sektor z wagą 72 kg (!!!), Mirek jest 2 (ponad 60 kg), Dusan i ja łowiąc po 37 kg zajmujemy odpowiednio odległe 8 i 9 miejsce w sektorze… Drugiego dnia łowiłem regularnie ryby, ale wyraźnie mniej niż najlepsi. Miałem wrażenie, że przez moje łowisko przepływały jedynie pojedyncze leszcze podczas, gdy niektórzy robili rzeź stada kabanów. W sumie do przyzwoitego 5 miejsca zabrakło mi zaledwie 3-4 ryb, jednak tego dnia zmarnowałem tylko 2 brania nie spinając ani jednego leszcza.
To był dla mnie kubeł BARDZO zimnej wody, który po pasmie tegorocznych sukcesów wisiał nad moją głową. Gdyby, nie kapitalny rezultat Zbyszka z drugiej tury (szczerze zazdroszczę takiego rekordu!!!) mógłbym stwierdzić, że przyczyną była taktyka nęcenia. Po zawodach Petr Klasek uświadomił mnie, że o tej porze pavlovskie leszcze zbijają się w duże stada i przy odrobinie pecha mogą ominąć stanowisko każdego zawodnika niezależnie od umiejętności. Potwierdzili to nie tylko Petr i Zbyszek, ale również świeżo upieczony indywidualny Vice Mistrz Świata. Pepa Konopasek w sobotę złowił tylko kilka leszczy, by w niedzielę wyśrubować niewyobrażalny REKORD ŚWIATA w wadze złowionych ryb, podczas jednej tury zawodów, rozgrywanych na poza komercyjnym zbiorniku.
Na poniższym filmie prezentujemy przebieg ważenia niemal 100 kg pięknych leszczy…
Ten materiał wypada podesłać do „najwyższych stopniem wolontariuszy” ZG PZW. Drodzy Włodarze, może warto byłoby wydzierżawić zbiornik i otworzyć Gospodarstwo Rybackie PZW Pavlov??? Czyż to nie genialny pomysł??? Czesi leszczy nie jedzą, a do tego strasznie irytują karpiarzy obgryzając wywożone pontonami kulki proteinowe… Na wodach Gospodarstwa Rybackiego PZW Suwałki podczas podlodowych Mistrzostw Polski 2015, przez 3 dni, ponad 100 zawodników złowiło jednego wymiarowego okonia! Także udowadniacie, że jesteście w stanie szybko i skutecznie wpłynąć na odbudowę i uregulowanie ekosystemu środowiska wodnego, oczywiście pod okiem najwybitniejszych ichtiologów! Żeby było jasne, za podsunięcie biznesplanu nie oczekuję od Panów złotej odznaki odrodzenia PZW.
Szczęście w sporcie zawsze sprzyja lepszym. Po 6 turach byłem na 2 miejscu w klasyfikacji indywidualnej. Biorąc pod uwagę medal na tegorocznych Mistrzostwach Czech było to już o WIELE za dużo jak na moje obecne doświadczenie. Czesi to światowi liderzy spławika, a w metodzie odległościowej są genialni. Jeszcze muszę dużo się od Nich uczyć, by móc powiedzieć, że zwykły pech odebrał mi kolejny sukces. Na tak wiele po prostu jeszcze nie zapracowałem. Ostatecznie z 2 miejsca spadłem na 9 i uważam to i tak za duże osiągnięcie.
Mimo bardzo dużej przewagi nie utrzymaliśmy drugiego miejsca w klasyfikacji drużynowej, spadliśmy na najniższy stopień podium. To świadczy tylko o tym, że w sportowej rywalizacji wszystko jest możliwe i niczego nie można być pewnym. Trzecie miejsce w I lidze to i tak znakomity rezultat.
To były moje ostatnie w tym roku zawody u naszych południowych sąsiadów. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie terminarze GPX Polski i Czech będą ze sobą kolidowały w jak najmniejszym stopniu. Ten rok był wyjątkowy, bo mogłem w pełnym wymiarze startować równolegle w obu ligach. Mam nadzieję, że w sezonie 2017 również nie będę musiał wybierać.
Chciałbym serdecznie podziękować całej drużynie za rok owocnej współpracy i atmosferę, dla której chce nam się przemierzać tak wiele kilometrów. Dziękuję również pozostałym zawodnikom i zawodniczkom (serdeczne pozdrowienia dla Barbory i Markety) za sportową rywalizację i za to, że mogłem się od Was tak wiele nauczyć.
Wyniki zawodów i klasyfikacje końcowe I ligi Czeskiej 2016
Kacper Górecki