W zeszłym roku dzięki wsparciu Zbyszka Milewskiego i uprzejmości kolegów z Czech miałem możliwość wystartowania w trzech zawodach czeskiej pierwszej ligi. Poznając i podpatrując najlepszych tamtejszych zawodników zdobyłem pierwsze doświadczenia i nowy pogląd na profesjonalne wędkarstwo spławikowe. Nowy kapitał szybko zaprocentował na zawodach w Polsce, gdzie skuteczniej potrafiłem odławiać większe ryby – szczególnie odległościówką.
Z początkiem tego sezonu otrzymałem szansę startu w jednej z najlepszych drużyn w Czeskiej Republice – MIVARDI.cz Mohelnice. Szczerze mówiąc byłem równie szczęśliwy co zaskoczony, to bez wątpienia milowy krok i wielki sukces w mojej przygodzie z wędkarstwem sportowym. Drużyna MIVARDI to swoisty czesko-polski mix: Mirek Melcher, Duszan Bednarik, Zbyszek Milewski i moja osoba. Każdy z zawodników ma swojego trenera co daje nam mocny 8-osobowy skład na każde zawody. W przeciwieństwie do zeszłego roku terminy zawodów w Czechach nie kolidują z GP Polski.
1. kolo LRU plavana (z j. czeskiego) odbyło się w miniony weekend nad malowniczą, niewielką rzeką Neżarka. Przyznam, że to najpiękniejsze przyrodniczo miejsce, w którym brałem udział w zawodach wędkarskich. Nawet zdjęcia w pełni nie oddają tego co tam zastaliśmy. O ile w Polsce znam równie urokliwe miejsca to rybostan łowisk jest już zupełnie nieporównywalny! Kiedy w piątek dojechaliśmy na oficjalny trening, spoglądając na kameralny wymiar łowiska miałem wrażenie, że w tak niewielkim cieku wodnym mogą pływać wyłącznie drobne leszczyki, płotki i ukleje…
Neżarka to rzeka o charakterze niemal stojącego kanału. Do całkowitego zastopowania zestawu wystarczy zaledwie 1 g obciążenia na żyłce. Głębokość zaledwie około 1,5 metra sprawia, że jest to łowisko iście techniczne i wymagające. Łatwo sobie wyobrazić jak w takich warunkach ostrożne będą ryby. Mirek już wiele tygodni przed zawodami wspominał, że polskie doświadczenia na tym łowisku będą wartością dodaną dla całej drużyny.
Piątkowy trening potwierdził, że Neżarka to łowisko, na którym w pełni się odnajdujemy. Od pierwszych minut łowiliśmy średnie i duże leszcze, wielkie krąpie i 30-40 cm liny! Przyłowem były piękne płocie, jazie i karasie…
Nieprawdopodobne, że w tak małej wodzie pływają takie ryby! Na treningu złowiliśmy chyba więcej ryb niż pozostali zawodnicy razem wzięci. Przyczyną tego nie był jakiś patent na to łowisko, a przeświadczenie większości Czechów, że na piątkowym treningu nie stosują jokersa, aby innym zawodnikom nie „ustawić ryb” na sobotnią turę… Oczywiście jest to nierozsądne, a konsekwencją jest to, że w soboty wyniki zawsze są znacznie niższe niż w niedzielę.
Chyba już kiedyś o tym wspominałem; u naszych południowych sąsiadów jest zwyczaj rozgrywania sobotniej tury w godzinach popołudniowych. Uważam, że jest to bardzo rozsądne i sprzyja korzystnej atmosferze całego przedsięwzięcia. Zawodnicy do późnych godzin spędzają czas w swoim towarzystwie, często bez obaw wypijając niemałe ilości alkoholu. Sprzęt szykują nad wodą po piątkowym treningu, a dopiero w sobotę rano nad wodą (bez wyjątku) przygotowują zanęty.
Drużyna MIVARDI w żadnym stopniu nie wyłamuje się ze wspomnianych standardów.
W sobotni ranek po przybyciu na łowisko każdy z drużyny jest za coś odpowiedzialny: jedni za przynęty, inni za przygotowanie gliny i zanęty czy sprawy organizacyjne.
Osobiście pracowałem w strefie kotłów i wiader. Nasza taktyka nęcenia była bardzo klasyczna, można powiedzieć typowo polska. W jednym kotle rozrabialiśmy 5 litrów lekkiej gliny (2 cz. argile, 1 cz. ziemia), do której dodawaliśmy 1,5 kg zanęty leszczowej Mivardi. Do podawania punktowego przynęt rozrabialiśmy glinę double leam. Oprócz jokersa każdy na swoje stanowisko zabierał 0,5 l kasterów, 0,5 l grubych robaków i tyle samo kompościaków.
Bardzo ciekawym tamtejszym rozwiązaniem jest system losowania stanowisk, moim zdaniem bardzo sprawiedliwy! W 1. lidze jest 12 4-osobowych drużyn. Każda losuje jeden numer i wszyscy zawodnicy jednego teamu mają ten sam numer stanowiska w sektorze.
W celu jeszcze większego wyrównania szans, drużyny losujące w sobotę skrajne stanowiska w niedzielę mogą wylosować wyłącznie środek sektora! W praktyce wyglądało to tak, że MIVARDI.cz w sobotę losuje numer 1. W sektorze A mamy otworek, natomiast w sektorze D tzw. antyotworek (nr. 12 zamyka całe zawody). W sektorach B i C nie ma to większego znaczenia, bo zawodnicy rozstawieni są w jednym ciągu bez przerw sektorowych. Drugiego dnia mogliśmy wylosować wyłącznie stanowiska od 4-8, los dał nam sam środek tj. numer 6.
Sobotnia tura tylko różnorodnością gatunkową ryb przypominała nasze łowienie na treningu. Kiedy już wszyscy podali robaki w zanęcie, ryby się rozproszyły. Bardzo intensywne słońce prześwietlało wodę, co również nie wpływało korzystnie na łowisko. W każdym sektorze wynik około 2-3 kg dawał czołową lokatę.
Wielu zawodników nie było w stanie złowić innej ryby niż ukleja. Nasza drużyna posługiwała się wyłącznie pełnymi tyczkami i polowała na pojedyncze większe ryby.
Trudne warunki były naszym sprzymierzeńcem, bo odpowiednia technika i nęcenie sprawiło, że każdy z nas był w stanie złowić kilka ryb.
Po ważeniu okazało się, że nasza taktyka nie zawiodła i nikt z drużyny nie zaliczył wpadki. Duszan i Mirek byli drudzy w swoich sektorach, ja byłem 3, Zbyszek z antyotworka uzyskał bardzo dobre 6 miejsce.
Z 13 punktami wygraliśmy sobotnie zawody, lecz tuż za nami z 15 punktami plasowała się niezwykle mocna ekipa Crazy Boys’ów, a z 17 pkt. drużyna Milo. Wiedzieliśmy, że utrzymać pierwsze miejsce będzie bardzo trudno, nawet jeśli powtórzymy nasz wynik z I tury.
Na drugi dzień zmieniliśmy jedynie ilość podawanych przynęt. W sobotę na wstępne nęcenie trafiała 1/4 przygotowanych robaków, w niedzielę 1/2. Szykowała się zacięta rywalizacja, Crejzacy wylosowali czwórkę, my szóstkę czyli obie drużyny walczące o zwycięstwo dzieliło w każdym sektorze tylko jedno stanowisko!
Od pierwszych minut liczyły się tylko dwie ekipy: MIVARDI i Crazy Boys. Ryb było znacznie więcej niż w sobotę, pojawiły się naprawdę duże leszcze!
O ile cała moja drużyna łowiła regularnie ryby, o tyle ja w pierwszej godzinie przeżywałem prawdziwy dramat. Omyłkowo założony pęknięty 5-element tyczki sprawił, że w pierwszych minutach niemal pół mojej wędki z hukiem uderzyło o wodę. Czym to skutkuje przy łowieniu leszczy na 1,5m wodzie tłumaczyć nie trzeba… Przez 50 minut w mojej siatce pływał jeden 100 g krąpik, a na 4 stanowisku Roman Foret holował raz za razem przyzwoite leszcze. Świadomość, że mogę pogrążyć ciężką pracę całego zespołu była straszna. Intuicyjnie postanowiłem donęcić lekką gliną z dużą ilością kasterów i dodatkiem szczypty sweet magic’a. Miałem nadzieję, że wielka słodka chmura w łowisku przyciągnie leszcze na wcześniej dobrze podany stół.
Nie myliłem się! Już w pierwszym wstawieniu następuję branie, a po zacięciu łącznik amortyzatora z żyłką pozostaje pod wodą…
Wiedziałem, że po drugiej stronie mam naprawdę wielką rybę. Po kilkuminutowym holu około 2,5 kilogramowy leszcz zupełnie niespodziewanie odpiął się w ostatniej fazie holu!!! To normalna sytuacja podczas zawodów wędkarskich, ale dlaczego dopada właśnie mnie i to w takim momencie!? Byłem naprawdę zdruzgotany.
Po wstawieniu zestawu natychmiast mam kolejne branie, tym razem po znacznie krótszym holu podbieram 1,5 kg leszcza. Po kolejnych 30 minutach w siatce mam jeszcze dwa nieco większe leszcze i wracam do gry! Informacja ta szybko trafiła do kolegów z zespołu i chyba wszyscy poczuliśmy wielką ulgę. Na półmetku zawodów łowiliśmy łeb w łeb z kolegami z Crazy Boys. Było wiadome, że o ostatecznym zwycięstwie zadecyduje dyspozycja dnia, może odrobina szczęścia.
Po trzech godzinach w mojej siatce pływają 3 duże leszcze (1,5-2kg) i 3 mniejsze około 700g. Było już niemal pewne, że o pierwsze miejsce w sektorze A walczymy tylko ja i Roman Foret. Podobny bój o zwycięstwo w sektorze B toczyli Zbyszek i Radek Hron.
O lepsze miejsce w swoich sektorach w sposób niezwykle wyrównany rywalizowali Mirek i Petr Klasek oraz Duszan i Franek Hanaczek. Mając szybką komunikację pomiędzy trenerami w każdym momencie wiedzieliśmy jak radzą sobie nasi koledzy.
Zgodnie z przysłowiem, nie ważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy, w ostatniej godzinie złowiłem jeszcze jednego 2 kilogramowego leszcza i trzy około kilogramowe.
Ostatecznie z wynikiem 12 kg udało mi się wygrać sektor A!
W sektorach B i C z podobną wagą Zbyszek był 2, a Mirek 4. Niewiele mniej złowił Duszan, ale i tak z trudnego stanowiska zajął znakomite 4 miejsce w sektorze D. Jak wyrównaną toczyliśmy walkę z ekipą Crejzaków świadczyć może to, że my zdobyliśmy 11 pkt, a Oni 12! Chcąc zilustrować to co napisałem, poniżej zamieszczam wyniki sektorowe z niedzielnych zawodów.
Ostatecznie to do nas uśmiechnął się los i wygraliśmy pierwsze zawody 1. ligi LRU plavana! Zaledwie o 3 punkty wygraliśmy z zaprzyjaźnionymi Zwariowanymi Chłopakami, a 3 miejsce obroniła drużyna Milo.
WYNIKI KOŃCOWE
Jeśli ktoś jest zainteresowany dokładnymi wynikami i terminarzem zawodów w Czeskiej Republice to wszystkie informacje dostępne są tutaj>
Więcej zdjęć z zawodów znajduje się na naszym profilu Facebook.
Na koniec chciałbym podziękować całej drużynie Mivardi za wspaniale spędzony czas!
Kacper Górecki