Działy tematyczne

Prezentacja i zastosowanie spławików RIVE W29/W30 FILM

./

Metoda odległościowa w ostatnim czasie przeżywa w Polsce swój renesans. Nie trzeba szukać daleko, aby to dostrzec. Dwie ostatnie edycje GPP Szymanowice i GPP Kanał Żerański. W roku 2014 w obu GP nikt nie posłużył się odległościówką. W roku 2015 obie te imprezy wygrali zawodnicy posługujący się wędkami z kołowrotkiem, a odległościówki rozkładał niemal każdy! W minionym sezonie 10 tur zawodów w Polsce łowiłem wyłącznie odległośćiówką – 7 razy wygrywałem sektor (średnio z przewagą 3000 pkt. nad drugim zawodnikiem), a 3 razy całe zawody. Niewiele rzadziej swój wynik podpierałem łowieniem z odległości, dzięki czemu notowałem wysokie lokaty. Tą metodą wspólnie z Pawłem odnosiliśmy nasze sukcesy na zawodach w Italii, gdzie sami Włosi nie wierzyli w jej skuteczność. Kiedy jeszcze tajników odległościówki uczył mnie Zbyszek Milewski, ogólnie dostępna wiedza na ten temat była okrojona i często sprzeczna. W tej chwili wystarczy obejrzeć kilka filmów na Górek TV i wszystko staje się prostsze.

Jeśli ktoś posiądzie już podstawową wiedzę i doświadczenie może zacząć (ale nie musi) wnikać w „szczegóły”. W wolnej chwili przygotowałem, kilkuminutowy filmik prezentujący zachowanie spławika odległościowego z anteną wykonaną z włókna węglowego (Rive W30/W29).

W większości przypadków stosuję najbardziej tradycyjne spławiki z pawim piórem i plastikową nakładką (np. Rive w22) – uniwersalne i zawsze niezawodne. Są jednak sytuacje, gdzie mając odpowiednie doświadczenie możemy wykorzystać atuty innych rozwiązań.

Spławik z odpowiednio dobraną węglową anteną lepiej i szybciej sygnalizuje brania zarówno zatapiane jak i podnoszone. Mówiąc prościej jest bardziej wrażliwy na ruchy obciążenia zestawu. Tradycyjny waggler z pawim piórem i końcówką na cieniutkim węglowym pręciku (np. Rive W23) nie pozwala dokładnie ocenić fazy brania „podnoszonego”. Najmniejszy ruch pionowy obciążenia powoduje wysadzenie pręcika z antenką i… nic więcej. Ostatecznie nie wiemy czy ryba zassała już przynętę czy tylko się nią „bawi”. W obu przypadkach sygnalizacja jest taka sama. Leszcz, który pewnie pochwycił przynętę niechybnie unosi ustawione przy dnie obciążenie, a węglowa antena płynnie wyjeżdża ponad taflę wody.  Branie jest efektowne (co mnie najbardziej przekonuje do tych spławików) i nie sposób je przegapić czy spudłować.

Wielkim atutem wagglerów Rive jest opatentowane przez tą firmę mocowanie do żyłki. W sytuacji gdy jednak potrzebuję mocowania przelotowego (oczka), to pasuje ono od każdego innego spławika, niemal zawsze jest kompatybilne. Na zdjęciu prezentuję wymianę mocowania między wagglerami Rive i Lorpio.

IMG_8585

To co w pewnych warunkach jest zaletą węglowej anteny w innych jest jej wadą. Przy łowieniu na duże przynęty, lub w warunkach pływów i dryfu spławik taki jest niedostatecznie stabilny i zbyt czuły. Szybka sygnalizacja w tym przypadku nie jest korzystna. Łatwo za szybko zaciąć rybę i w konsekwencji spiąć ją jeszcze w łowisku. Mówiąc bardziej obrazowo w Czechach spławik Rive W30 nie znajdzie szerokiego uznania, natomiast w Polsce, gdzie haczyk 16 i 3 pinki to „gruby temat” – jak najbardziej.

Kacper Górecki

stopka informacyjna
© 2024 Górek-Gliny – Wędkarstwo Wyczynowe
Projekt strony internetowej Studio DEOS