Działy tematyczne

Kompendium wiedzy na temat sportowego łowienia ukleji. Cz. 2.

./

Wszyscy tak samo, a każdy inaczej

Choć często w sektorze znajdzie się kilkunastu doskonałych uklejarzy, to każdy z nich osiągnie z pewnością inny wynik. Wiele zależy od losowania i tutaj niewątpliwie przewagę będą mieli Ci, którzy wylosują stanowisko otwierające. W łowiskach z dużą ilością ukleji to ogromny handicap. Stanowisko musi być także dobrze nasłonecznione. Jeśli akurat panują sprzyjające warunki to właśnie miejsca z dostępem słońca będą najbardziej pożądane. Co innego jeśli oświetlone jest równo całe łowisko, wtedy ten czynnik schodzi na dalszy plan. Bardzo ważny jest także brak drzew, tudzież ich gałęzi nad głową. Często takie niepozorne gałązki niweczą wszystkie nasze plany i ograniczają lub całkowicie wykluczają łowienie ukleji. Jeśli takie gałęzie znajdują się w ryzykownej odległości warto przed łowieniem sprawdzić czy nie będą przeszkadzać w łowieniu i wykonać na sucho kilkanaście rzutów różnymi wędkami. Dobre są także miejsca, w której ukleje naturalnie lubią przebywać ze względu na dostępność pokarmu lub inne czynniki środowiskowe. Na Kanale Żerańskim dla przykładu znajdziemy odcinki „lepsze” i „gorsze”, w których z sobie tylko znanych przyczyn przebywają ukleje i dają się łowić nawet bez nęcenia. Kilkadziesiąt metrów dalej nawet przy najlepszej zanęcie i idealnej technice możemy wpatrywać się w nieruchomy spławik…

Dobre miejsce to jedno, a jego wykorzystanie to drugie. Dopasowanie się do warunków stanowiska tak jak pisałem wcześniej w znacznej mierze ułatwia trening, ale obserwacja wody oraz warunków zewnętrznych jest równie istotna. Nieocenione okazać się może także podpatrywanie innych zawodników, którym akurat dobrze się wiedzie. Kolor zanęty, głębokość łowiska, długość wędki – warto mieć na to oko, ponieważ dzięki takim spostrzeżeniom możemy zaoszczędzić mnóstwo czasu. Warto także wiedzieć, że ukleja często zdradza swoją obecność poprzez oczkowanie. To także dobry zwiastun, który potwierdza obecność tej ryby w łowisku.

Zarzucić, zaciąć, wyciągnąć, wyhaczyć…

Technika łowienia ukleji z pozoru wydaje się być banalna. I tak jest! Nie ma tutaj żadnej magii, żadnych skomplikowanych ruchów, a i elementy zestawu nie przysparzają kłopotów nawet początkującym. Wszystko to prawda dopóki mówimy o rekreacyjnym łowieniu tych srebrzystych rybek. Zmagania podczas zawodów to zupełnie inny świat i ma się to tak do rekreacji jak porównywanie jechania samochodem do pracy i wyścigami F1 (chociaż niektórzy kierowcy często zachowują się jak kierowcy Formuły). Ruchy uklejarza muszą ograniczyć się do czterech, które wymieniłem w tytule działu.

1) Zestaw zarzucamy pewnym, energicznym, ale płynnym ruchem zza głowy. Staramy się zawsze rzucać w to samo miejsce, co tyczy się także nęcenia w punkt. Najlepszym sposobem na wykonanie zarzutu jest chwycenie przynęty w palce lewej ręki i „strzelenie” wędziskiem tak jak woźnica uderza konia na dorożce. Przykład trochę archaiczny, ale myślę, że każdy wie co mam na myśli. Ułatwia to zarówno zachowanie kierunku, jak i panowanie nad zestawem – prawdopodobieństwo splątania także maleje. W wyjątkowych sytuacjach możemy zarzucać przynętę spod siebie, jednak nijak ma się do opisywanego tutaj klasycznego tudzież „szybkiego” łowienia ukleji. Przyjęło się, że ukleje „lubią” hałas, stąd idea energicznego uderzania przynętą o wodę. Nie wolno jednak przesadzać, ponieważ nasza przesadna energia równie szybko może przegonić ryby z łowiska.

2) Zacięcie wykonujemy szybkim i zdecydowanym ruchem nadgarstka. Nigdy całym ramieniem, a już absolutnie nie całą ręka. Chwała tym, którzy po takim ruchu zostawią dalej przynętę w wodzie, dzięki czemu zaoszczędzą czas i dodatkowo sprowokują rybę. Ja tego odruchu nie opanowałem jeszcze w 100% – niestety mimowolnie często po zacięciu nadgarstkiem przerzucam przynętę. Ryby różnie pobierają pokarm i różnie należy zacinać, jednak najczęściej kieruję się prostą zasadą. Brania prowadzone zacinam w kierunku przeciwnym do kierunku poruszania się spławika (równolegle do powierzchni wody), zaś brania pewne topione zacinam w kierunku ukośnym do powierzchni wody. Nie zacinam ryb pionowo. Zdarza się, że delikatnie biorące ukleje zacinamy na wyczucie, delikatnie prowokując i podciągając przynętę. Wtedy jak łatwo się domyślić zacinamy ukleje przy natrafieniu na opór podczas gry przynętą.

3) Hol to formalność. Nie szarpiemy się z rybą, tylko pewnym ruchem doprowadzamy ją do dłoni, po czym pewnie chwytamy. Nie możemy wyrywać ukleji z wody i nie możemy także pozwolić bawić się tej drobnej rybce naszym wędziskiem (duże sztuki, takie 20 gram w górę bywają wyjątkowo waleczne jak na swoją wielkość).

4) Nigdy nie wyrywamy haczyków z pyska ryby i nie strącamy/strzepujemy ryby nad siatką. Uważam, że to brutalne i nieludzkie nawyki, którymi niestety niektórzy posługują się do dziś. Ryba i tak wystarczająco stresuje się holem i przebywaniem w siatce i kosztem zdobycia kilku punktów więcej nie możemy jej okaleczać lub wręcz zabijać. Podczas wypuszczania ryb od razu widać kto jak obchodził się z rybami. Ryby delikatnie odhaczone odpływają w zdecydowanej większości (5-10% ryb niestety zazwyczaj nie wytrzymuje). Przerażającym widokiem jest jednak wrzucaniem z powrotem do wody kilkuset martwych ukleji… Cel nie może uświęcać środków. Zatem jak robić to prawidłowo? Ja chwytam rybę w lewą rękę, łapię za końcówkę haczyka i pewnym ruchem wypycham haczyk w kierunku przeciwnym do wpicia grota. Jeśli ryba połknęła bardzo głęboko delikatnie kręcę żyłką i ciągnę w swoją stronę. Jeśli przy niewielkim naporze haczyk puszcza, jest ok. Jeśli jednak taki zabieg nie przynosi efektu koniecznie używamy wypychacza. W ten sposób nie ryzykujemy utraty haczyka. Co z tego, że szybciej wyjmiemy hak, skoro stracimy kilkanaście cennych sekund na wymianie przyponu? Syzyfowa praca. Podsumowując ten punkt – szanujmy siebie i szanujmy ryby.

Pełna gama brań

Każda ukleja potrafi w inny sposób sygnalizować chwycenie za przynętę. W większości są to bardzo agresywne ruchy spławika, które dość często można w zły sposób interpretować. Dlatego warto wymienić najczęstsze typy brań i zastanowić się nad tym jak na nie reagować.

1) Pewne zanurzenie, jednostajne – tutaj odpowiedź narzuca się sama. Jeśli brania powtarzalnie są agresywne, zanurza się cały spławik – nie kombinujemy tylko w ułamku sekundy zacinamy pod delikatnym kątem.

2) Prowadzenie – przy poprowadzeniu przynęty zacinamy zawsze w kierunku przeciwnym do kierunku przemieszczania się spławika. Zacięcie powinno być równoległe do powierzchni wody.

3) Podskakiwanie – najtrudniejsze do zacięcia branie. Ryba uderza w przynętę od dołu, co powoduje nerwowe zachowanie spławika, niedające jednoznacznej odpowiedzi czy ryba pochwyciła przynęta czy dopiero się do niej dobiera. Jeśli chwilowe przeczekiwanie brania nie pomaga, próbujemy zacinać w specyficzny sposób – ruchem nadgarstka skierowanym do dołu, czyli w kierunku powierzchni wody.

4) Podtapianie – Sytuacja ta działa także w drugim kierunku. Jeśli ryba bierze nerwowo, widocznie bawi się przynętą w pierwszej kolejności powinniśmy zmienić haczyk na mniejszy i w parze z nim także przynętę (np. wyselekcjonować mniejsze pinki). Jeśli i to nie pomaga, próbujemy delikatnie przeczekiwać brania lub zacinać w sposób identyczny jak pełne brania topione, z tym, że trochę delikatniej.

Tak jak wspomniałem zdarza się, że ryba bierze niepewnie i procent nieudanych zacięć rośnie w zastraszającym tempie. Nie zawsze wynika to jednak z błędów w naszej technice. Bardzo często powodem jest za duży haczyk, za duża przynęta, za ciężki zestaw lub za krótki przypon. Warto spróbować odchudzić trochę zestaw, pograć przynętami albo próbować pogrubić ryby. Większe ukleje biorą zazwyczaj o wiele pewniej niż mniejsi przedstawiciele gatunku (ale o tym już nieco dalej).

Podano do stołu

O zanętach na konkretne gatunki napisano już bardzo wiele. Ilu wędkarzy tyle przepisów, dlatego nie zamierzam podawać gotowych mieszanek, bowiem może okazać się, że nie sprawdzą się one na konkretnej wodzie lub w wybranym terminie. Podpowiem zaś jak przygotować zanętę na ukleje i czym powinna się ona charakteryzować. Zacznijmy od tego, że zanęty uklejowe charakteryzują się bardzo dużym rozdrobnieniem. Przypominają miał i zazwyczaj cechuje je bardzo intensywny zapach. Gotowe, sprawdzone mieszanki ma swojej ofercie wielu popularnych producentów.

Jako zanęty godne polecenia wymienię: Sensas Surface oraz 515 Record, Trabucco Ultimate, Traper z serii Grand Prix oraz Stynkę. Próbowałem wielu innych zanęt, jednak te sprawdziły mi się najlepiej.

Mieszankę możemy przygotować na 2 sposoby, zależnie od charakterystyki nęcenia (zanęta przemoczona lub półsucha). Pierwsza z nich jest najpopularniejsza i sprawdza się na większości polskich wód. Jej główną cechą jest bardzo silne smużenie, którego efekt przy zanęcie półsuchej będzie wręcz niemożliwy do osiągnięcia. Owe smużenie jest bardzo istotną cechą każdej dobrze przygotowanej zanęty uklejowej, ponieważ doskonale wabi te rybki w nasze łowisko. Jeśli jednak ryb w łowisku jest mniej lub smuga ewidentnie uklejkom przeszkadza warto wyposażyć się w zanętę półsuchą. Taką zanętę stosuję także podczas łowienia ukleji na większej głębokości, ponieważ w moim przekonaniu zdecydowanie lepiej pracuje ona „w słupie” i dłużej utrzymuje drobinki w toni (część z nich przy delikatnym dowilżeniu w ogóle nie idzie na dno tylko pracuje w wodzie).

Ja przygotowuję przemoczoną zanętę w sposób następujący:

Do wiaderka 17 litrowego wsypuję pożądaną ilość suchej mieszanki. Stopniowo dolewam wody, aż do uzyskania konsystencji podobnej do zanęty gruntowej, którą kładziemy pod tyczkę (z zanęty łatwo uformować kulę i łatwo rozetrzeć w dłoniach). Następnie przecieram zanętę przez sito o średniej grubości oczek (3mm jest odpowiednie). Po przetarciu ponownie dolewam wody – tym razem o wiele ostrożniej, aż do uzyskania konsystencji papki. Zgodnie z przepisami nie dowilżam zanęty, aż do sygnału wolno nęcić, dopiero w trakcie łowienia kontroluję poziom nawilżenia spryskując zanętę wodą lub wręcz polewając ją wodą z pojemniczka przygotowanego na stanowisku. Zanęta musi przypominać papkę, nie może jednak rozlewać się w dłoniach.

Zanęta z silnie smużącą Glinką extra – w wielu warunkach niezastąpiona.


Zanętę półsuchą przygotowujemy na wzór niedowilżonej zanęty gruntowej. Dowilżamy mieszankę do poziomu, który pozwoli uformować w palcach kulkę, która doleci przynajmniej na 8-10 metr. Następnie dwukrotnie przecieramy zanętę na drobnym sicie (najlepiej 2 mm). Tak przetartą zanętę odstawiamy – jest gotowa do nęcenia.

Kolejna sprawa to kolor zanęty. Najpopularniejszy jest kolor naturalny – jasnobrązowy bądź kremowy. Wiele osób próbuje spotęgować efekt wabienia dodając do zanęty różnego rodzaju barwniki lub inne dodatki smużące (taką rolę doskonale spełnia Glinka Extra „Górka”). Smużenie ma przede wszystkim zwabić rybę w nasze stanowisko, jednak kompletnie nijak ma się do kwestii utrzymania w nim ławicy (to już kwestia rozsądnego i prawidłowego rozporządzania robakami). Sam przygotowując zanętę uklejową na takie łowiska jak np. Kanał Żerański absolutnie rezygnuję z barwników, a jeśli nawet takowych używam to tylko do niewielkiej części zanęty, która jest przeznaczona na pierwsze nęcenie. Potem nęcę zanęta w kolorze naturalnym. Na brania bardzo delikatne lub wody przejrzyste polecam zanęty w kolorze czarnym lub z dodatkiem czarnego barwnika.

Kwestia atraktorów podczas łowienia ukleji to znowu temat rzeka, w którym ciężko uniwersalne produkty. Z pewnością godna polecenia jest większość zapachów Sensasa w tym ablettix, dobry jest także migdał. Warto jednak pamiętać, że zanęta uklejowa sama w sobie ma bardzo intensywny zapach i dodatki zapachowe zamiast pomóc, mogą tylko popsuć efekt naszej pracy.

Najważniejszym dodatkiem do zanęty jest „mięsko”. Podstawa to jokers – najlepiej drobny, tudzież świetnie sprawdzi się „rusek”. Przy dobry żerowaniu do 2 kilogramów zanęty uklejowej dodaję bezpośrednio 0,2-0,3 litra jokersa. Drugie tyle mam przygotowane w oddzielnym pudełku i niego nęcę samym jokersem lub stopniowo dosypuję robaczki do zanęty – wtedy nęcę zanęta z większą ilością świeżego jokersa – na różnych wodach sprawdzają się różne sposoby, trzeba to sprawdzić. Drugi podstawowy dodatek to niewątpliwie pinka. Jej przygotowuję od 0,25 do nawet litra. Przy bardzo intensywnym żerowaniu ukleji, np. na Kanale Szymońskim zdarzało mi się wrzucić do wody prawie litr robaków w 3 godzinnej turze. Przy średni żerowaniu (wynik idący na 4-6kg) ¾ litra powinno absolutnie wystarczyć. Pinki sypiemy małymi garstkami oddzielnie od zanęty, w tempie – 2 garstki zanęty, 1 garstka pinek. W razie słabnięcia brań nie dosypujemy pinki tylko jokersa. Więcej pinki dosypujemy, gdy chcemy pogrubić rybę w łowisku. Jeśli ryba bierze delikatnie lub jest jej mało, ograniczamy użycie pinki do minimum.

Damian Furmańczyk

stopka informacyjna
© 2024 Górek-Gliny – Wędkarstwo Wyczynowe
Projekt strony internetowej Studio DEOS