Z „robieniem gliny” jest trochę jak z nęceniem procą. Trzeba wielu prób, aby nabrać odpowiedniej wprawy i wyczucia. W obu przypadkach bardzo ważna jest powtarzalność podzespołów. Znacznie trudniej będzie nam uzyskać odpowiednie doświadczenie jeśli często będziemy dokonywać zmian, w tym przypadku gliny.
Każdy producent wytycza drogę, którą chce podążać do spełnienia oczekiwań swoich i potencjalnych klientów. Gliny wędkarskie z charakterystycznym logo Górek, przez kilka lat kształtowały się zgodnie z moim doświadczeniem, które zdobywałem poprzez dziesiątki, teraz już setki zawodów. Od 3 lat oferta górek-gliny jest stała, nieznacznie zmieniał się jedynie sposób przetworzenia surowców (mielenia, nawilżania, barwienia). Moje ambicje niezmiennie popychają mnie w kierunku bycia jak najlepszym wędkarzem/zawodnikiem spławikowym. W związku z z tym dążę do tego, by moje produkty w pierwszej kolejności spełniały oczekiwania profesjonalistów.
To co dla profesjonalisty jest bardzo ważne, dla początkującego może być pewnym utrapieniem. W tym konkretnym przypadku mam na myśli to, że moje gliny (w większości) są konfekcjonowane w postaci „niedowilżonej”. Niedzielny wędkarz idąc na ryby chciałby jak najszybciej łowić, a kule najlepiej jakby można było kupić gotowe do użycia. Dowilżanie gliny atomizerem, potem jej przecieranie itd. to często wykracza poza cierpliwość niejednego miłośnika wędkarstwa. Wędkarz – zawodnik, czerpie satysfakcję z wypracowanej skuteczności i ostatecznie z samej rywalizacji. Dla osiągnięcia sukcesu na zawodach jest w stanie godzinę pochylać się pośród wiader, uprzednio godzinami układając plan w swojej głowie.
W skali całego sezonu równie często potrzebuję mokrej gliny jak i takiej w postaci bardzo delikatnie wilgotnej. Wysuszenie jest znacznie bardziej uciążliwe i mniej precyzyjne niż dowilżenie. Konsystencja nośnika w kontekście podania (o czym pisałem w Cz. 1.) jest tak samo ważna jak jego skład. Można śmiało użyć stwierdzenia, że woda jest najważniejszym spoiwem cząstek gliny. W dużym uproszczeniu – im więcej wody, tym mniej powietrza w kuli – czyli wolniej i w sposób bardziej skoncentrowany rozpada się w kontakcie ze środowiskiem wodnym. W praktyce kula z niezbyt wilgotnego nośnika na dnie w sposób gwałtowny rozpadnie się (jeśli w ogóle tam dotrze w całości) i pozostanie z niej plama, a na niej rozproszone przynęty.
Rozróżniam 3 konsystencje gliny.
I. Niedomoczona – trudno uformować z niej kule, które następnie pękają przy najmniejszym nacisku, nawet jeśli poleżą dłuższy czas w kuwecie, bardzo łatwo rozdrobnić je do pierwotnego stanu.
II. Optymalna – bez trudu robimy z niej kule, które szybko twardnieją, pękają dopiero pod większym naciskiem, można je rozdrobnić, ale nie do stanu pierwotnego – cząstki trwale się połączyły tworząc większe konglomeraty (grudki).
III. Mokra – po domoczeniu ma niejednorodną postać, przetarcie jej przez sito jest niemożliwe / ewentualnie bardzo uciążliwe, kule z takiej gliny przybierają postać plasteliny, którą nie sposób rozdrobnić.
W tym miejscu wyraźnie i słusznie zaznacza się analogia między „podaniem a konsystencją”, które są ściśle ze sobą zależne.
Jak przygotować glinę – praktyczne wskazówki.
Na tym etapie „w pigułce” wiemy jakie mamy sposoby podania przynęt, jak wpływa na nie konsystencja nośnika i jak go przygotować. Pozostaje jeszcze tylko przejść do konkretów „co z czym i dlaczego” – o tym właśnie będzie kolejna część „Dobrej gliny”.
Kacper Górecki